dzień czternasty

12 5 0
                                    

Gdy Maurelle wróciła do pensjonatu, aby odpocząć po próbie, czekała na nią miła niespodzianka. Madame Inès, z tajemniczym błyskiem w oku, wręczyła jej kopertę z jej imieniem na wierzchu. Zdradziła tylko, że zostawił ją jakiś ciemnowłosy młodzieniec.

Maurelle uśmiechnęła się krzywo. Musiało chodzić o Jeana, który przedwczoraj odprowadził ją po kolacji do pensjonatu. Właśnie w ten sposób zdobył jej aktualny adres.

W środku koperty znazła liścik:

„Miło mi się z Tobą ostatnio rozmawiało. Spotkajmy się dziś w Café Procope. Będę tam czekał od godziny piętnastej.

J."

Wspomniana kawiarnia była pierwszą, która powstała w Paryżu. To właśnie tam spotykała się inteligencja. W ubiegłym wieku można w niej było natknąć się nawet na Liszta czy Chopina. Maurelle po prostu musiała zobaczyć ten lokal na własne oczy.

Pojawiła się w Café punktualnie. Oczarowało ją wnętrze pełne luster, obrazów ściennych i kryształowych żyrandoli. Odnalazła Jeana przy małym stoliku w kącie.

Popijając nieśpiesznie café au lait, rozmawiali jak starzy, dobrzy znajomi. Maurelle zdała relacje ze swoich ostatnich występów, natomiast Jean odwdzięczył się jej opowieścią, jak został bankierem i zamieszkał przy Rue du Sabot.

Błysk złotej dewizki wystającej spod marynarki mężczyzny przykuł nagle jej uwagę.

— Czy mógłbyś pokazać mi swój zegarek? — zapytała.

Jean obojętnie wzruszył ramionami, odpinając łańcuszek i położył zegarek na obrusie. Zauważywszy charakterystczne literki, omal nie zachłysnęła się kawą.

— Wszystko w porządku?

— Wiesz kto to jest M.L?! — uderzyła pięścią w stół, aż filiżanki podskoczyły na spodkach.

— Oczywiście, to zegarmistrz, Mathieu Lacroix.

— Dopiero teraz mi o tym mówisz? Musisz mnie koniecznie zaprowadzić do jego pracowni!

Przetrwać do Bożego NarodzeniaWhere stories live. Discover now