dzień dwudziesty trzeci

13 4 0
                                    

Gorące łzy Maurelle spływały strumieniami po bawełnianej poszewce poduszki. Przykryta kołdrą po sam nos, tkwiła w bezpiecznym azylu jakim był jej pokój w pensjonacie.

Po wczorajszym dramatycznym wydarzeniu, zapragnęła zniknąć i wypłakać swoje smutki w odosobnieniu. Madame Inès, ze współczującym uśmiechem, wręczyła jej klucz do maleńkiej sypialni, oferując ciepłą kolację. Niestety Maurelle była tak pogrążona w rozpaczy, że nawet jej nie tknęła.

Wczoraj złościła się na Jeana i jego brawurowe zachowanie, ale szybko wytłumaczyła sobie, że przecież usiłował pomóc. Powinna być uważniejsza i schować przedmiot w bezpiecznym miejscu, a nie paradować z nim po centrum miasta.

Wiedziała, że nie dotrze do Auxerre przed jutrem, a pan Lacroix tym bardziej nie zdąży wymyślić nowego rozwiązania. Musiała pogodzić się z myślą, że zostanie w przedwojennym Paryżu aż do następnych Świąt.

Na tę ponurą myśl, ponownie gorzko się rozpłakała. Przez zduszony szloch, ledwie usłyszała pukanie do drzwi.

— Moja droga, masz gościa — oznajmiła pani Inès.

Zanim Maurelle zdążyła zaprotestować, drzwi skrzypnęły i do środka wślizgnął się Jean. Podkrążone oczy świadczyły o tym, że minionej nocy nie spał najlepiej.

— Porozmawiajmy — zaczął, przysiadłszy na skraju łóżka.

— O czym? Wszystko przepadło — chlipnęła.

— Jeszcze nie. Mam pewien pomysł.

— Zanurkujesz do Sekwany i wyłowisz mój zegarek?

— Nie. Oddam ci swój.

— Po co? — prychnęła — Przecież...

— Posłuchaj — przerwał jej Jean. — Lacroix powiedział, że stworzył trzy zegarki. Jeden jest u niego, drugi zatonął, natomiast trzeci...

— Ten, który przenosi w przyszłość?

— ... Może być mój. — otworzył dłoń, na której leżał jego zegarek. Istotnie, wyglądał identycznie, jak egzemplarz Maurelle, czy zegarmistrza. — Musisz spróbować go jutro użyć.

Przetrwać do Bożego NarodzeniaWhere stories live. Discover now