dzień piętnasty

12 5 0
                                    

— Jesteś pewien, że to było właśnie w tym miejscu?

— Przysięgam na Najświętszą Panienkę! — dla podkreślenia wagi swoich słów, Jean położył dłoń na sercu.

— No to mamy problem. — Maurelle gniewnie zmrużyła oczy, krzyżując ramiona.

Biegła ile sił w nogach pod adres zapamiętany przez mężczyznę (który solidarnie potruchtał tam za nią), a na miejscu zamiast upragnionej pracowni zegarmistrza, ujrzała witrynę szewca. Okrutny los po raz kolejny postanowił z niej zakpić.

— Uwierz mi! Pamiętam dzień, kiedy przyszedłem tutaj z ojcem, żeby wybrać dla mnie zegarek. Do tej pory mam przed oczami złotą tabliczkę na ladzie.

— Uspokój się, przecież nie twierdzę, że kłamiesz. — uciszyła go stanowczym ruchem ręki. — Kiedy to dokładnie było?

— Pięć lat temu... — zamyślił się. — Nie, chyba trochę więcej. Maksymalnie osiem.

— Pan Lacroix najwyraźniej zdążył zwinąć interes. Pozostało nam tylko zapytać o to szewca. — ruchem głowy zachęciła Jeana do wejścia do środka.

Siwy jegomość dłubał akurat przy obcasie damskiego trzewika. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego z przybycia nowych klientów.

— Żadnych napraw aż do Bożego Narodzenia! I tak mam wystarczająco dużo... — urwał wpół zdania, ujrzawszy botki z ćwiekami wystające spod sukni Maurelle. — Matko Boska! A takich butów to nawet nigdy w życiu nie widziałem.

— Nic dziwnego, są z Chin — odparła dumnie blondynka. — Proszę się nie martwić, jesteśmy tu w zupełnie innej sprawie. Kilka lat temu, zanim otworzył pan warsztat, pracował tu zegarmistrz, niejaki Mathieu Lacroix. Wie pan, co się z nim stało?

— Ach tak! — szewca nagle olśniło. — Pamiętam go. Chyba wrócił do swojego miasta rodzinnego, Auxerre. To gdzieś...

— ... W Burgundii — dokończył za niego Jean.

Przetrwać do Bożego NarodzeniaWhere stories live. Discover now