06. Egoistyczne serce

2.5K 165 133
                                    

Dobry wieczór!

Jeśli myśleliście, że zapomniałam o rozdziale, to jesteście w błędzie! Po prostu miałam ciężki dzień w pracy i dopiero co wróciłam, więc teraz kilka słów do wszystkich, którzy chcą już być dorośli: nie chcecie, uwierzcie mi. Dorosłość jest do dupy.

No, ale nie psujmy sobie humoru. Zwyczajowo: zapraszam do czytania.

Wasza Sin.

***

Równo o siódmej, kiedy zadzwonił budzik, przeciągnęłam się na łóżku i ziewnęłam. Pierwszy raz od czterech lat byłam naprawdę wyspana i o dziwo nie spóźniona. Przez ostatnie dwa tygodnie wakacji nie było żadnego ataku Władcy Ciem. Napawało mnie to olbrzymim szczęściem i spokojem ducha, który jednak wcale nie pomagał, ponieważ równo z Władcą Ciem zniknął Czarny Kot. Po naszej rozmowie na balkonie już więcej się nie pojawił, nie przychodził na patrole ani nie odbierał wiadomości. Stresowałam się, że to przeze mnie, że nasza rozmowa spowodowała, że uciekł gdzieś i już nigdy nie wróci. A to myślenie sprawiało, że moje serce bolało jak diabli.

– Nie martw się, Marinette – zapiszczała Tikki, pojawiając się na wysokości moich oczu. – Jestem pewna, że wróci. Czuję to.

Kwami doskonale wiedziało, co czuję; w końcu ponad połowę czasu dzieliłyśmy jedno ciało jako Biedronka. A nawet kiedy nie patrolowałyśmy ulic Paryża, przyjaciółka znała mnie zbyt dobrze, żeby nie znać moich myśli i uczuć.

– Masz rację, Tikki – zwróciłam się do stworzonka. – Wierzę w niego. Muszę mu po prostu zaufać – dodałam, wstając pośpiesznie z łóżka i kierując się do szafy w rogu pokoju.

Wyciągnęłam kilka ubrań i pośpiesznie podreptałam do łazienki. Po porannej toalecie przywitałam się z rodzicami w piekarni i pochwyciłam rogalika w dłoń, wybiegając na zatłoczoną porannym ruchem ulicę.

Pierwszy dzień szkoły, w dodatku roku maturalnego! Podekscytowanie sięgało zenitu, w szczególności, że na ten rok było zaplanowane kilka atrakcji przez szkołę, wyłącznie dla maturzystów, takich jak bal maskowy na początku lutego oraz wycieczka niespodzianka zaraz po zakończeniu matur. Nie mogłam się doczekać tego wszystkiego, jednak gdzieś w głębi serca bałam się, że akurat wtedy Władca Ciem zaatakuje z pełnią swoich sił.

– Marinette! – Usłyszałam swoje imię, wchodząc na teren szkoły.

Koło masywnych, dębowych drzwi stała rozpromieniona Alya wraz z towarzyszącym jej (nieprzerwanie od czterech lat) Nino. Skierowałam się w ich stronę, machając im ręką z daleka. Przez ostatnie dwa tygodnie rzadko się widywałam z przyjaciółką, ponieważ pomagała mamie w restauracji hotelu Le Grand Paris, a przyznam szczerze, że stęskniłam się za dziewczyną.

– Tak się cieszę, że cię widzę – zawołała szatynka, rzucając mi się na szyję. – Jak się czujesz? – spytała z troską, spoglądając przy okazji na Nino. – Adriena nie było przez te ostatnie dwa tygodnie, więc Nino nawet nie mógł z nim porozma...

– Nie musicie tego robić – przerwałam jej pośpiesznie, machając dłońmi przed sobą. – Wszystko jest w porządku, naprawdę – dodałam i uśmiechnęłam się na potwierdzenie swoich słów.

Alya skrzyżowała ramiona na piersi, zmarszczyła brwi i zacisnęła usta w wąską kreskę, wpatrując się we mnie jak w święty obrazek. Ta mała cholera mnie sprawdzała! A przed jej dziennikarskim zmysłem trudno było cokolwiek ukryć. Przyjaciółka jednak po chwili westchnęła i pokiwała głową.

– Niech ci będzie – mruknęła, jednak dalej wyglądała na nieprzejednaną. – Nie zrobię nic, jeżeli ty z nim porozmawiasz i powiesz mu wreszcie, co czujesz – dokończyła z chytrym uśmiechem, a jej ciemne tęczówki rozpaliły się diabolicznymi iskierkami.

Miraculum: Stay with meWhere stories live. Discover now