12. Wszystkie kłamstwa, które ci powiedziałam

2K 159 174
                                    

Dobry wieczór, moje robaczki!

Jak widzicie dzisiaj rozdział punktualnie. Muszę Wam zdradzić, że napisałam już cały szczegółowy plan tej opowieści aż do samiutkiego zakończenia, więc teraz pewnie będzie z górki. ;) Jak zawsze możecie liczyć na emocjonalny rollercoaster i cały tabun dramatów, które czyhają na naszych bohaterów . Yupi! I tak wiem, że to lubicie. ;P

P.S. Są tu jacyś fani Chloe? ;)

No nic, zapraszam do czytania i jak zawsze widzimy się w przyszły piątek!

Buziaki,

Sin.

***

Przebłyski jasnego światła.

Cichy łagodny głos wołający moje imię.

Szloch przerywany ciągłymi prośbami.

Chlupot wody w uszach.

I rytmiczny ucisk na piersi.

Urywki tego wszystkiego pojawiały się i znikały w umyśle niczym w groteskowym kalejdoskopie ze wspomnień mojej śmierci. Myślałby kto, że życie pozagrobowe będzie cichsze i spokojniejsze, a tu taka niespodzianka.

Powoli obrazy stabilizowały się, zwalniały i układały w miarę sensowny ciąg przyczynowo-skutkowy, jednak dalej zastanawiała mnie jedna rzecz: gdzie się znajdowałam? Skoro mój umysł dalej pracował i nie dawał mi nawet w spokoju umrzeć, to nie mogłam być marta. A jeśli nie byłam martwa, to co się stało?

Na skórze czułam delikatne ciepło i miękki, puchaty materiał, a do nosa dolatywał zapach proszku do prania mojej mamy. Ostrożnie podniosłam powieki i jęknęłam cicho, kiedy światło lampki nocnej wreszcie dotarło do moich oczu. Powoli przyzwyczajałam wzrok do nagłej jasności, a gdy wreszcie mogłam dostrzec cokolwiek w panującym w pomieszczeniu półmroku, zamarłam. I to wcale nie dlatego, że znajdowałam się we własnym pokoju.

Na skraju łóżka leżała głowa Czarnego Kota (a jego dalsza część siedziała na krześle), podparta ramionami, a sam delikwent cicho pochrapywał, od czasu do czasu mrucząc coś niezrozumiale pod nosem. Mimo że obecność chłopaka zaskoczyła mnie niesamowicie, to widok jego spokojnej, pogrążonej we śnie twarzy rozczulił mnie bardziej. Chyba pierwszy raz miałam okazję zobaczyć blondyna w tak intymnej sytuacji jak ta. Jasne włosy opadały mu w nieładzie na spokojną twarz, a jego powolny, miarowy oddech był jedynym dźwiękiem dochodzącym do moich uszu. Kot wydawał się tak delikatny, tak kruchy, niczym oniryczny sen, który przecieka przez palce zaraz po przebudzeniu. I nieważne, jak bardzo starasz się go zapamiętać, pozostaje ci wyłącznie uczucie pustki i myśl, że musiała to być naprawdę piękna historia.

Prowadzona tym ulotnym, subtelnym uczuciem wyciągnęłam rękę i opuszkami palców pogłaskałam policzek blondyna, bojąc się, że nawet tym delikatnym dotykiem go skrzywdzę.

– Mamo... – wymruczał chłopak przez sen, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu. – Nie odchodź. Nie... Nie zostawiaj mnie.

Nagle chłopak poderwał się do siadu, wpatrując się we mnie swoimi intensywnie zielonymi oczami, a ja momentalnie zabrałam rękę do siebie, jakby bojąc się, że się dowie o moim niecnym czynie.

– Marinette – mruknął chłopak, nagle przytomniejąc. – Jak się czujesz?

– Ja... – Nie wiedziałam, co powiedzieć. Jak powinnam się czuć? Przecież o mało nie umarłam i nie miałam pojęcia, dlaczego tak się nie stało. Czy ktoś mnie uratował? A może trafiłam do alternatywnego świata? – Chyba dobrze, tak myślę – dokończyłam wreszcie, czując się, jakbym kłamała. Ponownie.

Miraculum: Stay with meWhere stories live. Discover now