21. Prawdopodobieństwo naszego zaufania

1.8K 130 251
                                    

No hejka, moje robaczki!

Jak tam idzie Wam kwarantanna? XD Nie umarliście z nudów? Ja siedzę dopiero piąty dzień w domu (przymusowy urlop z pracy :/), ale już mam tak totalnie dość, że zaczynam wariować. A najgorsze jest to, że przez tę cholerną kwarantannę chleję dzień w dzień! A że nie mam z kim, bo mój facet siedzi w robocie, to piję z własną poduszką. Czy to już uzależnienie, czy jeszcze jednak nie?

Więc jakby ktoś mnie zobaczył w najbliższych tygodniach na spotkaniu AA, to wiedzcie, że to wszystko wina tego paskudnego koronawirusa!

Sin. 

***

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

***

Następnego dnia Alya nie pojawiła się w szkole. Nie pojawiła się również na środowych i czwartkowych lekcjach. Na wszystkie wiadomości odpisywała bardzo lakonicznie, tłumacząc, że chce pobyć przez chwilę sama i wszystko przemyśleć. Rozumiałam jej ból; sama również nie chciałam z nikim rozmawiać od czasu kłótni z Czarnym Kotem. Emocje związane z tamtym wieczorem dalej mnie terroryzowały, mimo że w szkole próbowałam grać dobrą minę do złej gry. Tym bardziej poczułam się fatalnie, gdy w piątkowy poranek, kiedy stałam przy swojej szafce i pisałam kolejnego SMS-a do przyjaciółki, podszedł do mnie Adrien z szerokim, wręcz triumfalnym uśmiechem.

– Udało się! – oświadczył na dzień dobry, a widząc moją skonfundowaną minę, wyjaśnił: – Mój ojciec zezwolił na nasze dzisiejsze korepetycje.

– Ach! To... świetnie – odparłam, jednak jakoś tak bez większego entuzjazmu, co Adrien natychmiast musiał zauważyć. Jego uroczy uśmiech zniknął zastąpiony przez ściągnięte ze zmartwienia usta.

– Coś się stało? Nie chcesz się ze mną pouczyć?

– Co? Nie, oczywiście, że nie! To znaczy tak. To znaczy nie! – zgubiłam się w zeznaniach, po czym jęknęłam żałośnie. Złapałam się za głowę, dłońmi zakrywając oczy. Adrien musiał uważać mnie za największą idiotkę na świecie.

Zamiast jednak okręcić się na pięcie i udawać, że mnie nie zna, chłopak parsknął śmiechem, po czym momentalnie zasłonił usta dłonią, jakby wstydził się tego nagłego wybuchu wesołości.

– Więc? – wydukał, jak już się opanował. – Czy masz ochotę towarzyszyć mi dzisiaj w naukowej podróży w głąb matematyki, Księżniczko? – I, mówiąc to, ukłonił się nisko niczym prawdziwy książę.

A ja, zamiast się cieszyć takim zainteresowaniem ze strony Adriena, spięłam się niczym struna na dźwięk ostatniego słowa. Księżniczko – tak właśnie nazwał mnie Czarny Kot podczas naszego pierwszego spotkania na moim balkonie, jak również i na karteczce, którą zostawił, a która dalej pozostawała schowana za etui telefonu. W myślach potrząsnęłam głową i klepnęłam się w policzki, choć zdecydowanie miałam ochotę zrobić to też w świecie realnym.

Miraculum: Stay with meWhere stories live. Discover now