13. Świat, który nigdy nie powstał

2K 143 103
                                    

Kurza twarz! Znowu się spóźniłam! Ja chyba żyję w innym świecie, bo mój czas jakoś tak płynie szybciej niż innym i się nie wyrabiam z niczym. Pożyczcie trochę swojego czasu, pliz. Później oddam, obiecuję!

Dobra, koniec bredzenia. Zapraszam do czytania, a ja wracam do pisania, bo OFICJALNIE wycyckałam się z zapasu rozdziałów. :| 

Szlag by to. XD

Sin.

***

Ciepłe promienie słońca wpadały przez okno, budząc mnie świetlistymi pocałunkami. Przeciągnęłam się na łóżku i odwróciłam w bok, spoglądając na wciąż pogrążoną we śnie twarz narzeczonego. Ten widok zawsze mnie rozczulał, ilekroć bym na niego nie patrzyła. I chyba jakby, wyczuwając to, że o nim myślę, chłopak ziewnął i otworzył oczy.

– Dzień dobry, kropeczko – mruknął dalej rozespany, po czym zbliżył się i dał mi szybkiego buziaka w usta. A każdy jego pocałunek powodował nową falę rozkoszy. – Co dzisiaj robimy?

– Dzień dobry, kotku. Jak zawsze zapomniałeś, co? – odparłam, śmiejąc się lekko z jego gapiostwa. Chyba do końca życia będę musiała robić za jego prywatną sekretarkę. Ale jakoś nie miałam nic przeciwko temu. – Po południu idziemy na coroczny Piknik Zakochanych, a wieczorem mamy bankiet, na którym musimy być, bo...

– Bo to impreza moich rodziców, a moja matka da mi szlaban, jeśli się tam nie pojawimy, nawet kiedy się wyprowadziłem od nich – dokończył z nadąsaną miną. – Tak, wiem, kochanie, ale myślałem nad tym, że może jeszcze trochę poleżymy i spędzimy czas tylko we dwoje?

Adrien podniósł się na łokciach do siadu, po czym pochwycił mnie i przeniósł na swoje kolana. Oparłam dłonie na nagim, rozgrzanym torsie chłopaka i ponownie zachichotałam, podczas gdy Adrien zbliżył twarz do mojej szyi, łaskocząc skórę ciepłym oddechem.

– Miałem taki sen – wymruczał, całując mnie coraz niżej po każdym słowie i doprowadzając przy tym do szaleństwa. – Byliśmy w nim superbohaterami ratującymi Paryż co noc.

– Och, naprawdę? – jęknęłam cicho, czując jak moja reakcja zadziałała na chłopaka. Nie musiałam nawet na niego patrzeć, by wiedzieć, że się szeroko, niemal drapieżnie, uśmiecha.

– Naprawdę. Ty byłaś Biedronką, a ja Czarnym Kotem – odparł, po czym przejechał językiem po moim obojczyku. Jego ręce muskały nagą skórę brzucha, co rusz zahaczając o materiał czarnej, koronkowej bielizny. Każdy jego ruch dawał mojemu ciału nową falę rozkoszy i pożądania. – Ale w tamtym śnie nie znaliśmy się, więc to raczej musiał być koszmar.

– Czyli mówisz, że nasza znajomość jest spełnieniem twoich największych marzeń? – spytałam, ponownie chichocząc. Wsunęłam palce jednej dłoni w jego jasne kosmyki, a drugą przeniosłam na plecy chłopaka, drapiąc je, na co ten seksownie zamruczał.

– Nie wyobrażam sobie świata bez ciebie, moja przyszła pani Agreste. – To mówiąc, podniósł głowę i zbliżył się do mojej twarzy, łącząc nasze usta w namiętnym, powolnym pocałunku. Językiem przejechał po moich wargach, po czym delikatnie je przygryzł, powodując, że ponownie jęknęłam. Adrien Agreste zdecydowanie wiedział, jak doprowadzić kobietę do szaleństwa.

Tyle mi wystarczało do szczęścia: ta jedna osoba i dotyk ciała przy ciele, ciepła przy cieple, serca przy sercu. Moglibyśmy trwać tak w nieskończoność, a i tak wciąż pragnęlibyśmy więcej. Nagle Adrien popchnął mnie delikatnie na łóżko, zawisając nade mną. Ustami wędrował po mojej skórze wyznaczając palący szlak namiętności: od kości policzkowych, przez szyję, obojczyk, pomiędzy piersiami i wciąż niżej, aż do samego skraju koronkowych majtek. Na sekundę przystanął, spoglądając na mnie roziskrzonymi zielonymi oczami, jakby czekał na pozwolenie. A ja nie potrafiłam mu odmówić. Uśmiechnęłam się ciepło i odchyliłam głowę do tyłu, rozkoszując się przyjemnością, którą dawał mi dotyk ukochanego. Kiedy złapał zębami skrawek ciemnego materiału i powoli zaczął go ściągać, z moich ust rozległo się ciche westchnięcie. Przez przymrużone powieki spojrzałam przed siebie.

Miraculum: Stay with meWhere stories live. Discover now