16. Niektórych życzeń nie da się spełnić

1.8K 138 249
                                    

Witam moi kochani!

Piątki w robocie to jednak rzeźnia. Mimo że nabazgrałam ten rozdział już w zeszłą sobotę, to do teraz nie miałam czasu go wstawić. XD

Wiecie już pewnie, że moim ulubionym shipem jest Marichat, ale dzisiaj mają swoje święto wszyscy fani Adrienette. Cieszcie się, taka łaskawa jestem! XD

Sin. :*

***

Przeciągnęłam się na łóżku, przesuwając dłonią po chłodnym prześcieradle, na którym jeszcze kilka godzin temu leżał Czarny Kot, a po którym teraz ślad zaginął. Rozespana otworzyłam jedno oko, spoglądając na tę część łóżka, która jeszcze pachniała jego zapachem, wzdychając przy tym ciężko.

– W sumie nie mam co się dziwić, że nie został do rana – mruknęłam sama do siebie, jednak igiełka zawiedzenia i tak pojawiła się w moich myślach. Jęknęłam i przewróciłam się na drugi bok, zwijając się w kłębek z przytuloną do piersi poduszką.

– A chciałaś, żeby został? – jak zwykle rozważnie zauważyła Tikki, zmuszając mnie do zastanowienia się nad własnymi uczuciami.

Czy chciałam, żeby został ze mną? Żeby przytulał mnie co noc? Czy chciałam zasypiać przy nim i budzić się co rano, spoglądając na jego spokojną twarz? Gdyby odpowiedzi na te pytania były takie proste...

Przy Kocie moje serce wariowało, a w myślach pojawiał się kompletny chaos, to fakt. Każdy dotyk chłopaka, nawet ten najmniejszy i najdelikatniejszy, sprawiał, że odczuwałam, jakby płomień lizał moją skórę od środka: było to jednocześnie bolesne, ale i bardzo przyjemne. A przy tym tak cholernie uzależniające. Każde kolejne nasze spotkanie ukazywało mi tę część blondyna, o której istnieniu nigdy nie miałam pojęcia. Część, której nawet nie pokazywał przy Biedronce.

Czy miałam odwagę zaryzykować dla niego to wszystko, co dotychczas osiągnęłam?

Do diabła, tak! Chciałam tego! Chciałam mieć kogoś, do kogo mogłabym się przytulić, kto usypiałby mnie, trzymając w swoich ramionach co noc. Ale zawsze istniało jakieś "ale". A w moim przypadku nawet kilka, a dwa największe z nich nosiły imiona "Adrien" i "Biedronka". Nie chciałam skrzywdzić Czarnego Kota swoimi niepewnymi uczuciami, dlatego musiałam się najpierw uporać z dawną miłością, a następnie upewnić się, że i ja, i Czarny Kot będziemy bezpieczni i nigdy nie odkryjemy swoich tożsamości. To było konieczne must have, jeśli miałoby coś wyjść z naszej relacji.

Ponownie jęknęłam, ale teraz jakoś tak łatwiej było mi wstać z łóżka i stawić czoła nowym wyzwaniom. A z racji, że najbliższy czas miał należeć do tych bardziej pracowitych, nie chciałam tracić ani sekundy dłużej.

– Nie cierpię cię, Tikki – rzuciłam do stworzonka z przekornym uśmiechem, wiedząc, że kwami i tak się nie obrazi za te słowa.

– Do usług, Marinette! – odparła, przykładając niewielkie rączki do ust i starając się powstrzymać chichot.

Kiedy wyskoczyłam z łóżka, pełna zapału i energii, od razu zauważyłam niewielką, złożoną na pół, różową karteczkę, opartą o blat biurka. Z bijącym sercem chwyciłam ją i zaczęłam czytać tekst napisany pochyłym, precyzyjnym pismem.

"Przepraszam, że wyszedłem bez pożegnania. Nie chciałem cię niepotrzebnie budzić. Jesteś moją Księżniczką, Marinette. I od dzisiaj wszystko się zmieni. Obiecuję ci.

C.K."

– Ciekawe, o co mu z tym chodziło, co? – Wskazując palcem na tekst, spytałam się Tikki, która usiadła mi na ramieniu i także w skupieniu przyglądała się wiadomości.

Miraculum: Stay with meWhere stories live. Discover now