27. Chwile ulotne

1.7K 136 157
                                    

Halko, halko!

Witamy ponownie. Z racji, że dzisiaj paskudna pogoda w 3City, nawet nie ma jak na plażę się przejść i przewietrzyć po egzaminach. Więc siedzę jak kompletny nerd w laptopie, bazgram sobie pierdoły, czytam książki o rozczłonkowanych zwłokach i jak je ukryć.

Dzisiejszy rozdział jest przesłodki aż do porzygu. Ilość miłości, która się tutaj pojawiła, sprawia, że bierze mnie odruch wymiotny. XD Jednak zdecydowanie jestem fanką melodramatów i wpieprzania bohaterom nie tyle kłód, a całych drzew pod nogi. XD Więc możecie się spodziewać, że taki stan rzeczy nie potrwa długo, a następne rozdziały znowu będą chamsko brutalne dla głównych bohaterów. XD

So stay tuned!

Besoski!

***

Ciepło pleców Czarnego Kota zlewało się z ciepłem moich policzków, mieszało się i wirowało między nami. Z każdą sekundą ogarniało coraz większe kawałki mojego ciała; błogie uczucie przynależności do tego świata, tego miejsca i tej konkretnej osoby. Czułam się wreszcie pełna, wreszcie bezpieczna, wreszcie nic więcej się nie liczyło. Tylko ja i Czarny Kot; serce przy sercu.

– Księżniczko? – Delikatny głos chłopaka pojawił się między nami, a z nim dłoń w czarnej rękawiczce na moim policzku. Subtelnymi ruchami blondyn gładził rozgrzaną skórę, pozostawiając na niej ślad w postaci uniesionych włosków, gotowych ponownie poczuć jego dotyk. – Coś się stało?

– Ja, hm, nie wiem – mruknęłam niewyraźnie, ale po chwili wiedziona wewnętrzną siłą, podniosłam głowę i wreszcie spojrzałam w zielone tęczówki Czarnego Kota.

Oczy, które tak dobrze już poznałam, ale które za każdym razem odbierały mi dech w piersiach, porażając ilością tajemnic, które się za nimi kryły. Chciałam się dowiedzieć, co te oczy widziały, dlaczego płakały po nocach i na czyj widok zaczynały błyszczeć. Tak bardzo chciałam poznać tę część Czarnego Kota, której nie poznał świat; tę niewinną cząstkę, która chowała się gdzieś w mrokach wspomnień, pod osnową płaszcza niezmiennej przeszłości. Przeszłości, od której coraz trudniej było nam oddychać.

– Jeśli nienawidzisz swojego życia, to sprawię, że je ponownie pokochasz. Jeżeli żałujesz, że się urodziłeś, sprawię, że ponownie odnajdziesz szczęście i miłość. Jeśli kiedykolwiek poczujesz się samotnie, zawsze będę przy tobie, więc proszę. – Czas się wynurzyć, unieść głowę ponad wodę i ponownie odetchnąć. – Proszę pozwól mi cię uratować.

I zapewne mój słowotok trwałby dalej, gdyby usta Czarnego Kota nie zamknęły moich w ulotnym pocałunku, będącym zaledwie muśnięciem warg. A jednak tyle wystarczyło, by moje serce zaczęło bić szybciej, żeby oddech przyśpieszył, a przyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż ciała. Kiedy jednak Czarny Kot chciał się po chwili odsunąć, nie mogłam na to pozwolić. Przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej, pociągając za skrawek czarnego kostiumu, po czym położyłam jedną rękę na policzku chłopaka, a drugą wsunęłam między jego jasne włosy.

Usta miał suche od wiatru, ale przyjemnie ciepłe i delikatne. Nasze oddechy mieszały się ze sobą, opatulając nas dziwną mieszanką idealnie skomponowanych zapachów: truskawki z miętą i słodyczy migdałów z kwaskowatością limonki. Tak też smakował Czarny Kot, jak mięta z limonką, jak letni poranek o świcie, jak orzeźwiający deszcz w środku lata. Z każdym dotknięciem jego ust stawałam się coraz bardziej zachłanna. Przejeżdżałam językiem po wargach chłopaka, poznając ich każdy skrawek, każdą zmarszczkę i niedoskonałość, a on nie pozostawał w tyle. Złapał moje usta między swoje zęby i przygryzł delikatną skórę, sprawiając, że zalała mnie fala rozkoszy.

Miraculum: Stay with meWhere stories live. Discover now