07. Taniec dwóch samotności

2.3K 162 293
                                    

Dobry wieczór!

Tak na szybko, wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. A w tym rozdziale będzie trochę romantyczności, trochę komedii i trochę dramatu. Idealnie na święta. xD

Pozdrawiam i do piątku!

Sin

***

- Marinette?

Odsunęłam dłonie od twarzy i podniosłam zapłakane oczy. Przede mną stał Adrien z zatroskaną miną: kąciki ust ściągnięte, wargi lekko przygryzione i przygaszone oczy. Blond włosy oklapły po całym dniu w szkole i zajęciach wuefu, spadając mu na twarz. Przez ramię miał przewieszoną skórzaną torbę, którą po chwili położył na ziemi i ukucnął koło mnie.

No pięknie, jeszcze jego tutaj brakowało - sarknęłam w myślach.

Chłopak położył swoją ciepłą dłoń na mojej ręce, łapiąc ją i delikatnie odsuwając jeszcze dalej od twarzy.

- Co się stało, Marinette? - spytał łagodnym głosem. Drugą dłonią dotknął mojego policzka, ścierając palcami pozostałości łez.

Moje ciało przeszedł dreszcz wzdłuż kręgosłupa, jednak nie należał on do tych przyjemnych, które powodował u mnie dotyk Czarnego Kota. Wszystko było winą Adriena. Gdybym się w nim nie zakochała, byłabym o wiele szczęśliwsza. A tak to wszystkim zadawałam cierpienie.

- Proszę, powiedz mi. Wiesz, że możesz mi zaufać - kontynuował przekonywanie mnie. - Jestem twoim przyjacielem.

A we mnie coś po prostu pękło na te słowa. Fala emocji uderzyła we mnie niczym tsunami w wioskę rybacką. A wtedy nie da się już niczego zatrzymać.

Odepchnęłam jego dłoń z siłą, której się nie spodziewałam, wprawiając chłopaka w zdumienie. Wstałam pośpiesznie, a w moje ślady poszedł Adrien.

- To wszystko twoja wina! - zawołałam, rzucając mu gniewne spojrzenie. - Gdybym się w tobie nie zakochała, nie musiałabym teraz tak cierpieć!

Podniosłam rękę i dłonią uderzyłam w pierś chłopaka. Później podniosłam drugą i zrobiłam dokładnie to samo. I znowu. I znowu. I znowu. Łkałam niczym dziecko, co rusz powtarzając jak mantrę "To twoja wina".

Ile to trwało? Nie wiem. Jedyne, co wiem, to że Adrien ani razu nie zatrzymał moich dłoni. Nie złapał mnie, nie odsunął się ode mnie, ani nie powstrzymał mojego wybuchu. Po prostu stał tam, pozwalając mi się wyładować. Jaki miał w tym cel? Nie miałam pojęcia, ani nawet nie chciałam się nad tym zastanawiać.

Kiedy już moje ręce opadły bez siły, nagle zrozumiałam, co zrobiłam. Uderzyłam Adriena Agresta! I to nie jeden raz! Świadomość moich czynów sprawiła, że nagle oprzytomniałam i, nie patrząc w ogóle na chłopaka, zawinęłam się na pięcie i wybiegłam ze szkoły tak szybko, jak nigdy wcześniej. Przysięgam, że gdyby ktoś liczył mi wtedy czas, najprawdopodobniej pobiłabym rekord świata, a mój nauczyciel wychowania fizycznego byłby dumny jak nigdy dotąd.

Jak burza wpadłam do piekarni rodziców i, nawet się z nimi nie witając, pognałam do swojego pokoju, o mało się przy tym nie zabijając na schodach. Pośpiesznie zamknęłam za sobą klapę w podłodze i włożyłam kija od Bogu ducha winnej miotły, blokując tym samym wejście do pokoju. Po chwili usłyszałam, jak mama woła do mnie z dołu, próbując się dostać do pokoju.

- Kochanie, otwórz! Co się stało?! - zawołała przerażona, ponieważ nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłam.

Cóż, nigdy wcześniej też nie uderzyłam Adriena Agresta, a tu taka niespodzianka.

Miraculum: Stay with meOnde histórias criam vida. Descubra agora