forty-five

5.5K 337 304
                                    

Od ponad pięciu minut stał pod daszkiem, który osłaniał drzwi wejściowe jego domu, opierając się o ich powierzchnię, chociaż doskonale wiedział, że do przyjazdu Hyunjina zostało jeszcze trochę czasu. Wpatrywał się w pojedyncze krople deszczu, które opadały na ciągnącą się przed nim ulicę, następnie spływając wzdłuż niej aż do najbliższej studzienki. Zimny wiatr drażnił jego skórę, przenikając jego czarną katanę, którą przed wyjściem z domu zarzucił na ramiona. Było mu zimno, ale nie mógł pokazać Hwangowi, że znów ucieknie.

Już nawet nie zastanawiał się nad tym, skąd starszy dowiedział się o jego tożsamości. Nie martwił się już słowami Chana, nie interesował się już tym, że okłamał Hyunjina. Teraz jednym, co przepełniało jego myśli, było to, jak miał przekazać czarnowłosemu prawdę. Bo czy aby na pewno jego ataki paniki wszystko tłumaczyły? Nie, stanowczo nie, przecież to była w większości jego wina. To on nieumyślnie wysłał mu swoje zdjęcie, to on okłamywał go przez ostatni miesiąc, to on nie powiedział mu prawdy, gdy ten wyznał mu, że go lubi. Czuł się naprawdę podle, wiedząc, jak źle czuć musiał się teraz wyższy chłopak.

Ciemność ogarniała już Seul, bowiem dochodziła już godzina dziewiętnasta, a jesienna ulewa jedynie potęgowała uczucie smutku i ciemności. Było mu zimno, a z jego nosa cały czas spływał przeźroczysty katar, doprowadzając go do szału. Powinien się teraz uczyć na jutrzejszy sprawdzian albo chociaż pisać z przyjaciółmi, a tymczasem stał sam przed drzwiami swojego domu, czekając na chłopaka, którego tak okropnie okłamał. I kiedy na parkingu stanęło czarne auto, które już nie raz widział na szkolnym parkingu, jego serce stanęło. To naprawdę się działo, a on nadal nie wiedział, jak miał mu to wszystko powiedzieć.

Odetchnął, zarzucając kaptur szarej bluzy, która wystawała spod czarnej katany na głowę i wychodząc na deszcz. Mokre krople zaczęły opadać na jego maleńki nosek oraz jego całe, równie drobne ciało.

— Raz kozie śmierć — mruknął do siebie, obchodząc samochód i chwytając za klamkę. Przecież nie mogło wydarzyć się nic aż tak złego. Chan go nie lubił, więc w najgorszym wypadku zostałby wiecznie sam. A może taki los był mu po prostu pisany? — Cześć, Hyunjin — przywitał się cicho, gdy tylko wsiadł do samochodu. Krople uderzały z hukiem o przednią szybę, jak i o dach samochodu, drażniąc jego uszy. Starszy wpatrywał się właśnie w ten widok — na opadające na szkło, wielkie krople deszczu, nie zaszczycając go spojrzeniem nawet na chwilę.

— Hey, Jisung — odparł w końcu, a do jego uszu dotarł dźwięk zapalanego silnika. Nie miał pojęcia, gdzie chciał jechać Hyunjin, ale to w tym momencie nie było najważniejsze. Liczyło się to, że musiał mu wytłumaczyć swoje zachowanie.

Radio nie było włączone, toteż jedynym co było słychać, był właśnie dźwięk uderzenia dużych kropel deszczu o szybę. Ale może właśnie tego pragnął Hwang — nawet Jisung złapał się na tym, że monotonny, a zarazem tak poruszający dźwięk deszczu sprawił, że miał wrażenie, że odczuwa to, co jego towarzysz. Coraz bardziej pogrążał się w żalu, wstydzie i strachu, ale również zaczynał rozumieć, jak okropnie postąpił. W tamtym momencie zadawał sobie pytanie, jak postąpiłby on, gdyby się znalazł się w sytuacji, w której postawiony został czarnowłosy. No właśnie...

Jego dłonie trzęsły się, w ustach zasychało, serce tłukło w jego piersi jak szalone, a zimny pot zaczął formować się na jego karku. Naprawdę nie interesowało go to, gdzie jechał obecnie koszykarz — wtedy myślał tylko o tym, jak go przeprosić, jak wytłumaczyć swoje czyny. To, gdzie miał to zrobić, było mniej istotne od odpowiednich słów, w których potrafiłby wyrazić prawdę.

I tak właśnie upłynęło im około pięć minut jazdy — w kompletnej ciszy, przerywanej jedynie przez deszcz. W końcu jednak samochód się zatrzymał, a oczom Jisunga jak zza rozmazanej kurtyny ukazała się witryna jednej z popularniejszych kawiarni w ich okolicy.

missclick || hyunsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz