eighty-four

4.5K 221 218
                                    

STANUJCIE "CLOSE" MOJEGO BUBUSIA BO WAS KURWA POGONIE Z WIDŁAMI ŻUKI, AMEN.

Wraz z dzwonkiem do drzwi, który rozbrzmiał w domu rodziny Han, Jisung zbiegł na dół, chwytając do ręki przygotowany wcześniej plecak. Nim jednak zdążył dopaść drzwi, otworzyła je jego rodzicielka, od razu uśmiechając się na widok wieloletniego przyjaciela jej syna. Jisung nie zdążył nawet ubrać butów, a kobieta wpuściła już do przedsionka o jeden dzień młodszego od jej syna chłopaka, uśmiechając się szeroko na jego widok. Zawsze lubiła Felixa i uważała, że Jisung nie mógł trafić na lepszego przyjaciela.

— Felix! — krzyknęła, wciągając rudowłosego do środka i nie zwracając nawet uwagi na ubierającego się za nią Jisunga. — Jak ja cię dawno nie widziałam!

Felix też kompletnie zignorował sznurującego buty przyjaciela, odwzajemniając uśmiech jego mamy.

— Dzień dobry, pani Han — odparł. — Panią również miło widzieć.

— Gdzie się wybieracie? — zapytała, unosząc w górę obie brwi. Jisung już chciał odpowiedzieć, prostując swoją sylwetkę i zarzucając kurtkę na ramiona, jednak w tym momencie w przedpokoju rozległ się głos jego przyjaciela.

— Idziemy szukać kamieni — rzucił natychmiast, sprawiając, że oczy i Jisunga, i jego mamy rozszerzyły się gwałtownie. Brunet miał w tym momencie ochotę mocno złoić przyjaciela za to, że jak zwykle nie umiał on utrzymać języka za zębami. — By mieć czym zatłuc facetkę od matmy.

Jisung wyprostował się, wyrzucając ręce w górę. 

— Felix! — pisnął, wzdychając ciężko. Naprawdę czasem miał dość tego, jak wielką gadułą był Lee.

Lecz nim zdążył wyprzeć się słów rudowłosego, jego mama wybuchła głośnym śmiechem. 

— Ah, za to cię lubię, Felix — westchnęła, nie przejmując się dźwiękami zawstydzenia, jakie wydawał z siebie młodszy Han. — Lećcie, tylko uważajcie na siebie.

I po chwili istotnie opuścili ciepły przedsionek domu rodziny Han, w zamian wchodząc na okryte już mrokiem podwórze. Było chłodno, dlatego też starszy chłopak automatycznie zaciągnął mocniej rękawy kurtki. Po omacku sięgnął po dłoń wyższego, bez żadnych oporów splatając ich palce. Było to dla nich wyjątkowo zwyczajne — ot tak, po prostu zwykłe trzymanie się za ręce było normalne. Znali się od lat, a w ich przyjaźni obowiązywało wiele elementów, które dla innych mogły wydawać się dziwne. Wychodząc na spacery, trzymali się za ręce, oglądając filmy, przytulali się pod kocem i inni mogli uważać to za dziwne, ale oni twierdzili, że było to normalne. 

Jisung westchnął cicho, mocniej ściskając małą dłoń Lee. Gdyby nie jego obecność, zapewne za nic nie zgodziłby się na spacer po ciemku. Nienawidził ciemności i może było to niemęskie, ale wszelakie wyjścia po zmroku były niedozwolone w jego wewnętrznym regulaminie, jeśli nie miał ze sobą towarzysza. Może zachowywał się wtedy jak małe dziecko, ale taki po prostu był i nie mógł tego zmienił, chociaż bardzo tego chciał. Na szczęście Felix doskonale o tym wiedział, dlatego też za każdym razem chwytał młodszego za dłoń. W końcu oboje byli przyjaciółmi i chcieli pomagać sobie w nawet najgłupszych sytuacjach. Jednak w ostatnich dniach ich przyjaźń wydawała się maleć — może nie w postaci łączącego ich serca więzła, ale w istocie spędzanego ze sobą czasu. W końcu oboje z nich znaleźli w swoich życiach kogoś, kto powodował szybsze bicie ich serc, a to sprawiało, że mieli coraz mniej czasu dla siebie. Właśnie też z tego powodu umówili się na wieczorny spacer, w końcu chcąc spędzić ze sobą parę spokojnych chwil. Nie chodziło nawet o rozmowę, bo w końcu rozmawiali dzień w dzień w szkole, ale po prostu o swoją wzajemną obecność.

Właśnie w tej ciszy, machając lekko ich złączonymi dłoni i idąc przed siebie w ciemność, spędzili następne parę minut. Spacerowali po osiedlu, na którym obaj mieszkali, co chwilę rozpoczynając lekkie i ulotne tematy. Bo choć obecność i Hyunjina, i Chana w ich życiach sprawiała radość im obu, to i tak tęsknili do czasów, gdy mogli spędzać ze sobą każde popołudnie. Dreszcze przechodziły ciało niższego chłopaka, gdy zimny wiatr uderzał o jego skórę, a wtedy Australijczyk mocniej zaciskał ich dłonie, chcąc oddać mu chociaż trochę swojego ciepła. W końcu dotarli do miejsca, gdzie kończyły się domki jednorodzinne i wyższe bloki, a zaczynały się rzędy wolno stojących garaży. Podszedłszy za ostatni rząd małych budynków, odszukali miejsce, przez które zawsze przechodzili. Tak jak zwykle Felix podsadził niższego chłopaka, a ten złapał brzeg niewielkiego budynku, podciągając się do góry. Po chwili znalazł się na górze, a wtedy pomógł wspiąć się na dach swojemu przyjacielowi. Obaj usiedli przy brzegu w świetle pobliskiej latarni, spuszczając w dół swoje nogi. Zapewne gdyby nie było już po zmroku, ktoś zszedłby na zawał na ich widok albo przynajmniej mocno ich okrzyczał. Na szczęście byli już kompletnie sami, co pozwalało im na spędzenie tego czasu w przyjemny sposób.

Jisung westchnął cicho, opierając głowę o ramię odrobinę wyższego chłopaka.

— Wiesz, boję się — zaczął, obrzucając wzrokiem rozciągający się przed nimi krajobraz. Ciemność była lekko rozświetlana przez pobliską latarnię, która posyłała w mrok żółtawe smugi światła. W oddali było widać, jak w niektórych oknach bloków i domów nadal paliły się światła. Półksiężyc górował nad ich głowami, a zimny wiatr nadal obijał się od ich skóry. — Co będzie z naszą przyjaźnią. 

Felix automatycznie obrócił głowę w stronę starszego chłopaka, sprawiając, że również i Jisung uniósł głowę znad jego ramienia.

— Co masz na myśli? — dopytał rudowłosy, marszcząc delikatnie brwi.

Jisung oblizał nerwowo wargi, spuszczając wzrok. Splątał ze sobą palce obu dłoni, wzdychając ciężko.

— Wiesz — przełknął ślinę. — Ja mam chłopaka, ty też kogoś masz. Sam widzisz, że spędzamy ze sobą coraz mniej czasu — wytłumaczył. — Nie chcę, by to sprawiło, że nasza przyjaźń się skończy.

Rudowłosy pokręcił szybko głową, chwytając równie drobne dłonie niższego chłopaka. Ścisnął je, uśmiechając się pocieszająco.

— Posłuchaj mnie, głuptasie — zaczął, unosząc w górę obie brwi. — Nie ważne, czy będziemy mieć swoje połówki, czy też nie, nie zmieni to tego, że jesteś moją bratnią duszą i nigdy cię nie zostawię — westchnął, uśmiechając się szeroko. — Kocham cię, Sungie — dodał. — Może będziemy spędzać ze sobą mniej czasu, ale to nie to nic nie zmieni w naszej relacji — wytłumaczył szybko, sprawiając, że do oczy starszego napłynęły pojedyncze łzy. Chłopak pociągnął nosem, kiwając głową. — I nawet nie waż mi się myśleć, że nasza przyjaźń się skończy, bo znaleźliśmy sobie partnerów. Kocham cię, głupolu i nigdy cię nie zostawię. Jak mogłeś w to zwątpił?

Jisung jeszcze raz pociągnął nosem, wtulając się w ciało młodszego chłopaka.

— Przepraszam — zaszlochał w jego kurtkę. — I też cię kocham.

Bo poza miłością, człowiek potrzebuje w końcu również przyjaciół.

...
[1039 słów]
Taki krótki opis, bo tak.
I jeszcze raz mówię: IDŹCIE STANOWAĆ CLOSE.
A no i ogólnie trwają sobie prace nad YWFMD, TGB i sequelem do DR, jeśli kogoś to interesuje 🤭

Chcę wam tylko powiedzieć, że jesteście niewyżyci, koniec kropka. Smut ma już ponad 560 wyświetleń XD

Chciałam coś jeszcze, ale ni chuja nie wiem co, więc do sobotki, buziole <3

missclick || hyunsungWhere stories live. Discover now