5."Senny Koszmar"

10K 445 182
                                    


Albus Dumbledor od kilku dni chodził zmartwiony, bał się że to koniec Voldemort powrócił. Jasna strona straciła Złotego-chłopca, a on sam tracił nadzieje na zwycięstwo w tej wojnie. Od lat poszukiwał horkruksów Riddle, nigdy nie udało mu się dotrzeć do ani jednego. Jego wcześniejszą nadzieją było zlecenie Harryemu poszukiwań, bo on mógł je wyczuć w końcu sam jednym był. Teraz Potter nie żyje, on nie odnajdzie kawałków duszy Czarnego Pana.  Kompletna katastrofa. Jak ma rozwiązać problem? Co ma zrobić? Czy jest jeszcze nadzieja? 

Albus kręcił się niespokojnie po gabinecie. Był zgarbiony, jego pomarszczone dłonie gładziły białą długą brodę. Niebieskie oczy wbite były w podłogę. Dumbledor zastanawiał się nad swą fałszywą przepowiednią; chłopiec z mocą równą Czarnemu Panu, narodzi się z tych którzy trzykrotnie mu się przeciwstawią, pod koniec siódmego miesiąca. - i wtedy go olśniło prócz Harrego, przecież Neville Longbottom pasował idealnie do tego opisu. Albus zrobi z niego nową nadzieję dla jasnej strony, kolejnego pionka. Może uda mu się zmanipulować Voldemorta, doprowadzić na skraj szaleństwa. Wtedy ma szansę, nie wszystko jeszcze stracone. Musi się przygotować by wszystko poszło po jego myśli. Niestety nadzieja dyrektora Hogwartu była złudna, gdyż Tom wiedział już o manipulacji starego trzmiela. O fałszywej przepowiedni, o horkruksie którym był Chłopiec-Który-Przeżył. 

***

Minęło już pięć dni od pamiętnych wydarzeń na cmentarzu. Potter właśnie spał w małym pokoiku, z jaskrawo zielonymi ścianami i hebanowym łóżkiem z miękką pościelą, na przeciw znajdował się ceglany kominek, a obok wyrzeźbiona szafa. Harry niespokojnie się przewracał z boku na bok. Zimny pot spływał po jego czole, wychudzonym ciałem targały dreszcze. Chłopaka dręczyły wspomnienia o Cedricu, śmierć tego Puchona była nie potrzebna i to bolało go najbardziej. Samotne łzy spłynęły po jego policzkach. Koszmar pochłaniał chłopaka, tak usilnie próbował się schować przed tym. Ale nie umiał, nie mógł zapomnieć, ból strata to było straszne. Harry cierpiał, gdy w końcu przypomniał sobie jasne światło, które pochłonęło Diggoriego. Gwałtownie się poderwał i nie mógł już powstrzymać łez. Ich strużki spływały po jego policzkach, mocząc jego piżamę i pościel którą był otulony. Pogrążony w smutku czuł się bezsilny chciał by on zniknął, by wyrzuty zniknęły, ale one niczym pijawki przykleiły się do niego. Chłopak skulił się i schował twarz w dłoniach. Nagle drzwi lekko się otworzyły, w progu stanął Tom. Jego twarz wyrażała szok, zdenerwowanie, a nawet troskę. Z czerwonych oczu spływały bezwiednie łzy. Szybkim krokiem doszedł do skulonego zielono-okiego. Przystanął przy nim, po czym usiadł na przeciw chłopaka. Wpatrywał się w niego, po chwili chwycił wątłe ciało Harryego i przyszpilił go do swojej klatki piersiowej, zamykając w mocnym uścisku. Nie wiedział czy tak się postępuje, ale zrobił to nie świadomie tak jakby siła wyższa nim pokierowała. Potter poczuł ciepły uścisk, który ocucił go z tego smutku. Ciepło rozeszło się po jego ciele. Rozkoszne uczucie bliskości, nieświadomie oddał uścisk chowając głowę w zagłebieniu wybawcy. Trwali w uścisku jeszcze kilka minut, rozpływając się w błogim uczuciu bliskości, które było im tak obce. Potem usłyszał głęboki głos, który jak rozpoznał należał do Riddle:

- Żałoba ci nie pomoże, nie wiń się za śmierć to nie ty rzuciłeś zaklęcie.- odparł Tom. Obaj nadal trwali w uścisku. 

- Nie rzuciłem go....- urwał po czym dodał  prawie szeptem- ale jego śmierć ona była taka niesprawiedliwa. 

- Śmierć nigdy nie jest i nie była sprawiedliwa, Harry.- powiedział zimnym głosem Riddle, głaszcząc delikatnie włosy chłopaka.

- Ale...ale ja mogłem go uratować.- mówił załamanym głosem Potter, czując uścisk w sercu. 

- Nie mogłeś, nie możesz uchronić wszystkiego.- powiedział cicho Tom, zacieśniając uścisk. 

- Ja....ja po prostu....- wahał się zielono-oki, w głowie miał istny kłębek myśli. Docierało do niego to co mówił Riddle, nie może zbawić świata nie jest bogiem on jest tylko Harrym, nie wybrańcem czy zbawicielem.- Ja dziękuje Tom, nie wiesz ile to dla mnie znaczy. 

- Wiem Harry.- powiedział Riddle, poczuł jakby jakiś dystans między nimi właśnie się zatarł to był pierwszy raz gdy Potter nazwał go po imieniu. Nie widział jak, ale udało mu się pocieszyć chłopaka, zrobił to odruchowo. Czując te same emocje chłopaka, te zdradzieckie łzy te uczucia wszystkie należały do chłopaka. To było dość osobliwe, bo Tom nigdy nie czuł emocji tak silnych nawet jako dziecko. Ale emocje smutku jakie odczuwał Harry i jakimś dziwnym sposobem Tom nie równały się z tymi, które czuł gdy dotykał chłopaka. Te wyraziste  uczucie bliskości jakie obaj odczuwali, było tak namiętne, pociągające, a wręcz uzależniające gdyż obaj nie mogli się od siebie odkleić. Trwali w uścisku, w tej bliskości niczym w transie.Gdy Riddle poczuł, że oddech chłopaka staję się równomierny. Harry zasnął. Tom ułożył jego głowę na łóżku i przykrył kołdrą. Twarz chłopaka była lekko zarumieniona, na ustach błąkał się lekki uśmiech. Tom poczochrał włosy Pottera, jak to miał ostatnio w zwyczaju i udał się do swojej komnaty obok. Usiadł na rozległym parapecie i wpatrywał się w gwieździste niebo przez okno. W głowie kłębiło mu się od myśli. Czuł się obco nigdy nie czuł takiego natłoku emocji jak dziś, te uczucia były mu obce. On znał tylko samotność i gniew. A dziś coś ciepłego rozlewało się w jego sercu, ta odmienność była dziwna. Co to znaczyło, czy to słabość? A jeżeli będzie przez to słabszy. Co jeśli Harry to jego słabość?.....natłok myśli nie dawał mu spokoju. Te wszystkie pytania były przytłaczające. Zmęczenie ogarnęło Riddle, w końcu udał się do swego łóżka i zatopił w pościeli oddając się w objęcia Morfeusza. 

______________________

tekst z kursywą- wężomowa, zaklęcia oraz przepowiednia

Mój HorkruksWhere stories live. Discover now