7."Koniec Roku"

8.7K 327 409
                                    


Od zniknięcia Harryego Pottera minęły już prawię dwa tygodnie. Koniec roku szkolnego zbliżał się niemiłosiernie. Ten rok, choć zapowiadał się ciekawie ze względu na turniej, ostatecznie skończył się istną katastrofą. W całej szkole panowała ponura atmosfera. Weseli pierwszoroczni, którzy zwykle o tej porze roku zastanawiali się jak spędzą letnie wakacje, teraz prowadzili tylko ciche rozmowy, bez uśmiechów, radosnego chichotu. Najgorzej całą te sytuację znosili Puchoni i Gryfoni. Ci pierwsi byli bardzo markotni, strata można tak powiedzieć istnej gwiazdy Hufflepuffu była porażająca. Gryffindorem zniknięcie Pottera nie przejęło tak bardzo, ze względu na oskarżenia Ministerstwa i o całe rzekome oszustwo Złotego Chłopca. Nie mniej jednak paru Gryfonów było tą sytuacją nadzwyczajnie przejęta. Jedną z najbardziej przejętych osób, była chyba Hermiona Granger, która cały czas chodziła markotna, ze szklistymi oczami od łez. Jej zazwyczaj ułożona burza loków, teraz w ogromnym nie ładzie opadała jej na twarz. Bardzo zaabsorbowany sytuacją był także Ronald Wesley, który pomimo ostatnich sprzeczek o turniej przejął się zniknięciem najlepszego przyjaciela. Z tym że w przeciwieństwie do Gryfonki on chodził naburmuszony i jakiś taki zamyślony. Prócz Rona, z rodziny Wesleyów zniknięciem Harryego przejęli się Fred i Gorge oraz Ginny. Ona była najbardziej zdruzgotana, bo po jej policzkach co chwila spływały łzy. Zniknięcie Pottera zmartwiło także Wooda, prócz niego Neville też był jakiś nie obecny. Reszta Gryffindoru tylko plotkowała na ten temat oraz prowadziła ciche rozmowy. Za dwa dni mieli wrócić do domów, ale w tym roku jakby cała magia tego miejsca stała się nad wyraz przytłaczająca. 

Hermiona pakowała swoje rzeczy do kufra, zawsze robiła to wcześniej by w razie czego o niczym nie zapomnieć. O tej porze roku zwykle starała się spędzić ostatnie dni szkoły z Harrym i Ronem. Ale w tym roku było inaczej. Zielonooki zniknął i nikt nie miał pojęcia gdzie może on być. Granger wyrwała się z zamyślenia, nie mogła pozwolić by strawił ją smutek. Choć chciała wierzyć, że Harry tylko uciekł to były jakieś wygłupy, to wiedziała że on może już nie wrócić. Spakowała wszystko do kufra i udała się do pokoju wspólnego. Na czerwonej kanapie przed kominkiem siedział Ron i Ginny. Oboje mieli posępne miny i nie zwrócili uwagi na Hermione zajmującą miejsce tuż obok. Dziewczyna nie mogła patrzeć na zaszklone oczy rudowłosej i markotne nie obecne spojrzenie Rona. Pomimo tego, że ona też najchętniej by po prostu wybuchłaby płaczem, postanowiła myśleć racjonalnie i porozmawiać z rodzeństwem Wesley:

- Hej...- zaczęła niemrawo.

- Hej Hermiono.- odparł rudzielec, rudowłosa tylko kiwnęła głową na powitanie.

- Jakie macie plany na wakacje.?- powiedziała brązowowłosa.

- Nie wiem Miona.- powiedział po czym dodał- Jakoś trudno mi myśleć o czymś innym niż ten cholerny turniej.

- Wiem mi też nie jest łatwo Ron....ale wiesz?- powiedziała lekko się rozpogadzając. 

- Co....- wydukał rudzielec, patrząc tępo w iskrzące się palenisko.

- Harry nie chciał byśmy się martwili....on..on..- słabo powiedziała, po czym szybko dodała- On chciał by abyśmy cieszyli się letnią przerwą, a nie siedzieli i płakali....on chciałby abyśmy byli szczęśliwi...- mówiła prawie szeptem, jej oczy były za szklone od małych zdradzieckich łez.

- Ja po prostu nie mogę tak po prostu nie mogę.... to wszystko to za dużo.- odpowiedział Ronald, zacinając się co chwilę. 

- Ja też nie Ron, ale....Harryego już z nami nie ma i choć chcę wierzyć, że nic mu nie jest i że się znajdzie... wróci....- przerwała czując, rosnącą gule w gardle po czym kontynuowała- Ja mam pewne podejrzenia....

Mój HorkruksWhere stories live. Discover now