Rozdział 30

4.5K 287 18
                                    

HARRY'S POV:

Trzymałem mocno kierownice, patrząc na drogę. Piosenka Bastille -Pompeii rozbrzmiewała w aucie , London po cichu pod nosem nuciła kolejne słowa.

'And if you close your eyes, does it almost feel like nothing changed at all...' Pamiętam noc podczas której myślałem, że nic się nie zmieni kiedy stane się Marcelem. A jednak siedzę teraz w aucie obok ważnej dla mnie dziewczyny i wiozę nas na naszą pierwszą, prawdziwą randkę. Było coś około 8 rano i naprawdę byłem zmęczony po koncercie poprzedniej nocy, mimo, że spałem trochę podczas lotu.

Najpierw, planowałem zabrać London to mojego domu w Cheshire, jednak potem stwierdziłem, że byłoby to zbyt duże ryzyko, poza tym nie jestem pewien czy jestem gotowy na tak poważny krok. Dlatego właśnie wybrałem na miejsce naszej randki starą piekarnię. Możemy kupić parę babeczek i poszukać jakiegoś przytulnego miejsca na łące, gdzie jako dziecko uwielbiałem spędzać czas.

-Gdzie jedziemy?- spytała London, patrząc na mnie ponaglająco.

-Nie mogę Ci powiedzieć.- odpowiedziałem uśmiechając się złośliwie

-No dalej, Marcel powiedz mi.-błagała, jednak pozostałem nie przekonany, chciałem zrobić jej niespodziankę i nie mogłem nic jej powiedzieć... jeszcze.

-Nie, moje usta pozostaną zamknięte kochanie.- położyłem dłoń na jej kolanie i momentalnie poczułem jak sztywnieje. Zacząłem ponownie kręcić kółeczka na jej nodze aby się uspokoiła.

-O-okay.- powiedziała i zaskakując mnie całkowicie położyła swoja dłoń na mojej.

***

Po godzinnej podróży, nareszcie byliśmy w Holmes Chapel, zaparkowałem mojego Range Rovera naprzeciwko drzwi do piekarni. Miejsce, które na zawsze opuściłem kilka lat temu. Spokojne, jednak kiedy jesteś dzieckiem, pełne przygód.

Wysiadłem z auta i podbiegłem do drzwi London, żeby pomóc jej wysiąść. Kidy nasze ręce się ponownie zetknęły poczułem jak przyjemne uczucie budzi się wewnątrz mnie i wędruje w kierunku żołądka. Jej oczy zaczęły skanować miejsce, nie omijając żadnego drzewa czy krzewu. Uśmiechnęła się szeroko kiedy zobaczyła piekarnię i ruszyła za mną w jej stronę.

-Marcel?... Jesteś Directioner?- uśmiechnęła się, a ja zamarłem słysząc ostatnie słowo.

Cholera, co zrobiłem źle? Czy to jest zbyt oczywiste, że przywiozłem ją do piekarni? No nie!

-Um, d-dlaczego?- zapytałem niepewnie

-Nie wiem... po prostu Eleanor nazwała Cię Harry, a jeden z nich też ma tak na imię, prawda? Dodatkowo zabrałeś mnie do piekarni w której on pracował. Nie wiem o tym zespole dużo, jednak coś tam kojarzę.- wytłumaczyła

-T-ty ich nie lubisz?

-Lubie, ale nie jestem typem fanki, która wariuje na ich punkcie. To do mnie nie pasuje, nie jestem taka. Ale to nic złego jeśli ich lubisz.- zachichotała popychając mnie do wejścia.

Moje serce podskoczyło. Nawet nie wiem czy to przez ulgę czy może jednak przez strach i ostrożność. London wie więcej niż myślałem, że wie. Na szczęście Barbara mnie nie rozpoznała w Marcelu, mimo to byłem przerażony, znowu.

-Jaką chcesz babeczkę?- przełamałem się w końcu i zapytałem, pokazując jej jednocześnie ogromny wybór pomiędzy kolorami, smakami i wyglądem ciastek.

-Uhm...- jej oczy krążyły od jednych do drugich słodkości, nie mogąc się zdecydować. -Więc, chciałabym tą z chrupiącym kremem na wierzchu i kruszoną czekoladą.

Wyszczerzyłem zęby, przypominając sobie, że to także ulubiona babeczka mojej siostry. Tak bardzo za nią tęsknie i z moją mamą. Niestety nie mogłem ich odwiedzić. Nie dzisiaj, nie w tym momencie.

Kilka minut później, pokazała się Barbara i mimo, że miałem ochotę mocno ją wyściskać, nie mogłem. Nie miała pojęcia kim naprawdę jestem... Właściwie, niedawno odwiedziłem ją z ekipą kiedy kręciliśmy materiał do filmu 'This is us', który miał się niedługo ukazać w kinach. Nigdy nie zapomnę tego błysku w jej oczach, kiedy mnie zobaczyła ponownie.

-Cześć. Poproszę jedną z kruszoną czekoladą na wierzchu i jedną z kremem waniliowym.-próbowałem mówić inaczej niż mówię będąc Harrym, zmieniłem ton głosu i mówiłem wolniej niż zazwyczaj.

***

Kiedy wyszliśmy z cukierni, London zatrzymała się po kilku krokach a ja obróciłem się w jej stronę. Patrzyła na mnie skanując od góry do dołu, marszcząc zabawnie brwi. Wzruszyłem ramionami.

-No co?

-Więc, ty naprawdę przejechałeś tak długą drogę tylko po to, żeby pójść na babeczki?- zachichotała cicho

-Nie, po prostu mamy dziś ładny, słoneczny dzień, mamy też babeczki i znam tu dobre miejsce gdzie możemy spędzić czas.

-Mało jest miłych miejsc w Londynie?- podniosła brwi

-Nie tak pięknych jak to.- odpowiedziałem, ponownie wzruszając ramionami

-Okay, poddaje się- powiedziała i zaczęła się śmiać, ruszając w moją stronę.

***

-Wow, naprawdę nie kłamałeś mówiąc jak pięknie jest tutaj.- jeszcze raz rozejrzała się wokół, podziwiając widoki wokół nas.

Trawa była wysoka, więc tylko kolorowe główki kwiatków wystawały nad nią. Zjedliśmy już nasze babeczki i wypiliśmy całą twinings*, którą przyniosłem ze sobą.

-Wiem- wymamrotałem, kładąc się na plecach i wkładając sobie ręce pod głowę. -Chodź tu.

-Skąd znasz te wszystkie miejsca? -spytała London, jednocześnie kładąc się obok mnie.

Nie chciałem znów jej okłamywać, dlatego w najprostszy sposób powiedziałem jej prawdę.

-Wychowywałem się tutaj.

-Naprawdę? Jej oczy rozszerzyły się- To znaczy, że w zasadzie znasz Harrego Styles, to jest powód przez który ich lubisz, tak?

-Tak jakby.

Twinings- to typowa brytyjska herbata, przysięgam, że jest przepyszna^^
****

Hi Miśki :) do u was? Rozdziały są dość długie, a ja jako uczestniczka mądrze brzmiącego programu IB nie mam zbyt dużo wolnego czasu na tłumaczenie. Dlatego wybaczcie jeśli rozdziały nie będą pojawiały się bardzo szybko ;) mam nadzieje że mimo wszystko randka London i Harrego wam się podoba ;)
Do następnego :) x

Undercover nerd- tłumaczenieWhere stories live. Discover now