Rozdział 31

4.3K 346 25
                                    

HARRY'S POV:

Nareszcie się skończyło. Powiedzieliśmy dowidzenia profesorom uczącym nas przez ostatni rok matmy i angielskiego, opuściliśmy budynek uniwersytetu. London i ja chcieliśmy iść dziś na miasto, żeby kupić jej sukienkę i mój garnitur. Jej rodziców to nie interesowało dlatego chciałem zrobić coś specjalnego dla niej.

Jechaliśmy razem moim Range Roverem do centrum Londynu, znalazłem miejsce parkingowe niedaleko Oxford Street, co graniczyło z cudem. Chwyciłem rękę London i pociągnąłem w stronę Starbucks'a, żeby szybko kupić coś do picia.

Szliśmy, ja popijając mój smoothie z mango, a ona swoją wiśniową herbatę, wzdłuż ulicy i niezliczonej ilości sklepów. London cierpiała ostatnio na ból głowy, dlatego zdecydowała się na coś ciepłego do picia, mimo że to był naprawdę upalny dzień. Rzadko udawało mi się poruszać po stolicy bez towarzyszących mi ochroniarzy, reporterów i krzyków biegnących za mną fanów. Dobrze było być znów starym, zwyczajnym mną.

-Czujesz się chociaż trochę lepiej?

-Marcel, w ciągu ostatnich pięciu minut spytałeś mnie o to chyba ze dwadzieścia razy.- zachichotała London i wzięła łyka herbaty z kubka.

-Po prostu się o ciebie martwię.- powiedziałem, zarzucając swoją rękę na jej ramiona.

Ponownie posłała mi jej najpiękniejszy uśmiech. -Tak, do soboty będzie dobrze, tak myślę.

Sobota. Czekałem na ten dzień tak długo, że naprawdę ciężko jest mi uwierzyć, że zostały jeszcze tylko dwa dni do momentu w którym London pozna prawdziwego mnie. Tylko moje serce łopotało niepewnie w piersi. Z jednej strony, to w końcu zdejmie ten gówniany ciężar z moich ramion z drugiej cholernie się boje. Kłamstwa się skończą, a ona będzie znała całą prawdę.

Szczerząc się ponownie, pociągnąłem ją do pierwszego sklepu, Gucci. Całkowicie zapomniałem, że London nie kupuje w takich sklepach, więc byłem jedynym który chciał tam wejść. Pamiętam o tym wieczorze kiedy powiedziała mi, że nienawidzi płytkich celebrytów. Prawdopodobnie, to zdanie dotyczyło także ich modowych wyborów.

-Naprawdę musimy tu wchodzić?- jęknęła, wykrzywiając twarz.

-No wiesz, to twój dzień ukończenia szkoły, więc powinnaś być dobrze ubrana.

-Tak ale równie dobrze mogę kupić coś ładnego w normalnym sklepie jak topshop.

-Chciałem, żebyś poczuła się specjalnie...

-Marcel, to że ubiorę niesamowicie drogą sukienkę, nie znaczy, że będę się czuć 'specjalnie', twoja dłoń jest dla mnie wystarczająca.- posłała mi uśmiech, praktycznie siłą wyciągając mnie z tego sklepu i ciągnąc do innego.

Jedna rzecz jakiej jestem pewien, to to, że London nie jest jedną z tych panienek, które nie potrafią przestać rozmawiać o torbie Chanel. W zasadzie to mi się podoba. Jest całkowicie inna od dziewczyn z którymi się umawiałem, zanim jej nie poznałem.

+++

-Więc... czy mają inny rozmiar?- wyszeptała London zza zasłony przymierzalni.

Słowa jakimi musiałem odpowiedziałem zraniły moją duszę.

-Nie, skarbie to jedyny rozmiar jaki im został.

-Oh...- usłyszałem jak mruczy, potem zapanowała cisza.

London nie powinna się martwić. Znajdziemy inną sukienkę. Tylko dlatego, że ta jedna nie pasuje a ona naprawdę jej pragnie, to nic będą inne. W topshop są setki sukienek w jej rozmiarze. Tylko dlatego, że ta jedna jest za mała ani o cal nie zbliża nas do końca świata.
Jednak moje myśli odpłynęły kiedy usłyszałem chlipanie. Zmarszczyłem brwi, chciałem się upewnić, że ten dźwięk nie był tylko moim wyobrażeniem, jednak chwilę potem usłyszałem cichy szloch ponownie.

Undercover nerd- tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz