6. Jak zdechły skunks

957 56 2
                                    

[T/I pov.]

Strach w mojej głowie krzyczał coraz głośniej gdy tak wędrowałam po zaskakująco dużym sklepie. Przez cały czas próbowałam nie podnosić wzroku z podłogi. Za wszelką cenę chciałam uniknąć kontaktu z obcym demonem.

"No niezła z Ciebie niańka." Mamrotałam półgłosem przemierzając alejki. Miałam nadzieję, że uda mi się gdzieś wypatrzeć niebiesko-włosego, mimo tego, że doskonale widziałam jak to wspaniałe trio wybiega ze sklepu.

Gdy tak chodziłam, po pewnym czasie zauważyłam, że większość napisów na opakowaniach jest w języku, którego nigdy na oczy nie widziałam. Jednak mimo tego wiele prodóktów było prawie identyczne albo chociaż podobne do tego co mamy na Ziemi.

Z jakiegoś powodu zawsze były nieco inne od naszego ludzkiego jedzenia.

A do tego, co mnie bardzo zaskoczyło, na większoci opakowań był wielki czerwony napis i to po angielsku, który mówił: GWARANTOWANE: 100% WEGETARIAŃSKIE.

O co chodzi z tą fobią demonów do bycia takimi roślinożercami?

To pytanie krążyło mi po głowie bez przerwy. Parę razy musiałam stanąć i zamknąć oczy gdy fala oszołomienia uderzyła mnie z całą siłą, a potem powoli odchodziła.

Wszystkie obrazy, filmy i książki o demonach  przedstawiały te życzliwe istoty jako złośliwe, bezwzględne i krwiożercze bestie. Wszystkie lekcje z tym związane stanęły mi przed oczami.

Więc jakim cudem jest to możliwe żebym trafiła sobie do demonów z prawdziwego zadażenia i dowiedziała się, że są tylko bandą niedojrzałej młodzieży z szalonymi kolorami na głowach, którzy podpalają swoje własne domy i niszczą toaletę?!

Nie wspominając już o tym, że mają ciała nie z tej ziemi, są zabójczo przystojni i gotowi zaserwować grila wyglądając przy tym jak Daddy material.

Minęłam kolejny zakręt i nagle wszsytko zmieniło się jakbym trafiła do totalnie innego sklepu. Wszędzie były książki i magazyny, zamiast produktów spożywczych.

Tematy na okładkach były przeróżne. Zaczynały się na: Jak zrobić żelki o smaku masła orzechowego na serze jalapeno, a kończyły na: Czy ludzie na prawdę istnieją.

"Demony są psychiczne." Komentarz sam wyleciał mi z ust gdy zobaczyłam okładkę ksiązki: Czy ludzie na prawdę istnieją. Był na niej namalowany Ryan Gosling. Autor najwidoczniej chciał się zabawaić w Picasso poprzez namalowamie ucha biednego Ryana Goslinga tam gdzie powinien być jego podbródek.

Kontynuowałam przeglądanie magazynów. Gdy mi się znudziło i miałam odejść z powrotem w sekcje żywności usłyszałam nieznajome głosy. Dobiegały z wejścia do sklepu. Z tego co udało mi się usłyszeć była to dwójka mężczyzn-demonów.

Zimny pot zaczął zlatywac po moim czole i szyi. W ułamku sekundy zaczęłam szukać sobie jakiejś optymalnej drogi ucieczki.

"Widziałeś tych trzech z Bangtan Boys, biegnących po ulicy jak jakieś lunatyki?" Zawarczał głos z nieprzyjemną chrypą. "Jak ludzie mogą w ogóle myśleć o tym, że to właśnie oni nadają się na kolejnych przywódców Ósmego Regionu?!"

"Co nie?" Zgodził się drugi głos, był bardzo wysoki jak na głos mężczyzny. "Dosłownie podpisujemy tym naszą wolę śmierci. Jednak tak mi się wydaje, że to byli ci trzej najmłodsi z ich grupy."

"No i? Nawet jeżeli oni byli najmłodsi, widzieliśmy przecież ich hyungów. Są tak samo szaleni jak te smarkacze."

Głosy zdawały się być coraz bliżej, a ja desperacko próbowałam przebiegać do innych alejek, jak najdalej od plotek Pana Chrypy i Pana Soprana.

Moja Niania-DemonWhere stories live. Discover now