25. Ocalić życie zmarłego

2.6K 267 322
                                    

*L*

Najprostszym sposobem wydaje się ukrycie. Nie jest to jednak takie łatwe. Policja będzie szukać do skutku. Jeśli znajdą choćby jeden ślad Lighta bądź psy złapią jego trop, nie mogę liczyć na nic innego, niż karę. Chyba, że zeznałbym im dobrowolnie o ujęciu Kiry. Nikt jednak nie powiedział, że zamierzam go komukolwiek oddawać.

Niestety samo ukrycie również stanowi problem. Nie znam miejsca, gdzie mógłby się schronić. Jeśli natomiast zostawię go na wolności, ucieknie. Będzie miał problem z wyrobieniem fałszywej tożsamości, ale przy odrobinie szczęścia, może mu się udać.

Związanie go i zostawienie w lesie również nie wchodzi w grę. Najlepiej byłoby umieścić go w miejscu, w którym spokojnie mógłby przeczekać kilka dni i to jak najszybciej. Nie wiem w końcu, kiedy policja postanowi mnie sprawdzić. O mojej tajemnicy wie jedynie Near, ale on nie może pomóc w tej sprawie. Byłoby to działanie wbrew prawu. On nie uznaje takich zagrywek. Tak, jak ja wcześniej, stąpa czystą ścieżką. Cóż, trochę z niej zboczyłem...

Wracając, mógłbym zabrać Yagamiego do hotelu. Zameldował bym go tam, używając innego nazwiska i po problemie. Gorzej natomiast, że będę zmuszony znaleźć osobę, która przypilnuje go odpowiednio i nie skusi ją wysoka nagroda, oferowana przez władze.

— Ryuzaki — Light popatrzył na mnie wzrokiem pełnym błagania. W jego oczach niemal dało dostrzec się łzy. Zapewne krokodyle, choć sądząc po sytuacji, w jakiej się znajdywał, przyparty do ściany, mógł równie dobrze mieć rzeczywisty powód do płaczu.

— Jaką mam gwarancję, że nie spróbujesz uciec? — zerknąłem spode łba.

— Jeśli zaryzykuję, mogę słono za to zapłacić. Wszyscy znają moją twarz — odpowiedział krótko.

— Jeśli zaryzykujesz, zawsze masz szansę na powodzenie, zwłaszcza z twoją inteligencją — podsumowałem go.

— Nie chcę, by moja rodzina znów przeżywała ten koszmar. Po tym wszystkim... Nie chcą o mnie z pewnością słyszeć. Nie wybaczą mi...

— Więc widzisz swój błąd? — zagadnąłem.

— Proszę, nie zbaczajmy z tematu. Pomożesz mi, czy skażesz na pewną śmierć?

Westchnąłem.

— Zabezpiecz włosy. Nie możesz zostawiać śladów. Musimy tu posprzątać — wyciągnąłem z jednej z szuflad gumowe rękawiczki — Załóż je. Odcisków palców również musimy się pozbyć.

Blondyn jedynie skinął głową i posłusznie wykonał polecenie. Dostrzegłem, jak jego kąciki ust delikatnie się unoszą. Nic dziwnego. Mi samemu udzielał się pozytywny nastrój, związany z podjętą decyzją.

*time skip*


Nie jestem w stanie powiedzieć, ile czasu nam to zajęło. Ręce zaczynały boleć, nie mówiąc już o kręgosłupie, zwłaszcza w okolicach karku.

Przed drzwiami leżał worek ze zużytymi mokrymi chusteczkami oraz niepotrzebnymi śmieciami, należącymi do Yagamiego.

Podłoga została najpierw odkurzona, a potem dokładnie umyta. Dwa razy. Specjalnymi środkami do czyszczenia.

Pokój blondyna został opróżniony z jego ubrań, które leżały w kartonie tuż obok worka. Łóżko pościeliliśmy, a pościel po dokładnym wypraniu, umieściliśmy w skrzynce, jako zapasowa dla mnie. Przenieśliśmy trochę rzeczy, by pomieszczenie robiło za swojego rodzaju schowek.

Light wykonywał to wszystko, paradując z siatką na głowie. Nie chcieliśmy w końcu zostawić przypadkiem włosa. To zaważyłoby o wszystkim.

Chwilowo sprzątał przedsionek mopem. Podłoga była jeszcze mokra.

— To wszystko? — upewnił się.

— Tak — zatwierdziłem — Teraz musisz mnie posłuchać bardzo uważnie.

— Mówisz, jak do dziecka, Ryuzaki — praktycznie mi przerwał.

— Więc powinno do ciebie dotrzeć — poprawiłem włosy, chcąc zakryć ręką lekki uśmieszek, który wkradł się na moje usta — Pojedziemy do motelu, oddalonego o wiele kilometrów od tego miejsca. Tak, by nikt nigdy tam nie szukał. Jeśli spróbujesz uciec, znajdą cię. Trwa chwilowa obława, nie masz szans — starałem się go przestraszyć.

— Nie zamierzałem uciekać — odpowiedział krótko.

— N-nie? — głos mi się zarwał.

— Mieliśmy żyć razem, prawda?

Co on próbuje zrobić? Chce zagrać na moich emocjach? Dobrze wie, że razem sporo przeszliśmy. Jest świadomy, że nie jestem w stanie tak po prostu puścić tego w niepamięć.

Naprawdę próbuje posunąć się do tak ohydnej zagrywki? Dodatkowo, w jakim celu?

Chce, bym spuścił z niego oko? Był nieostrożny, ponieważ zapewnił mnie, że nie ucieknie? To niedorzeczne! Dlaczego znowu kłamie?

— Tak — odwróciłem wzrok. Ruszyłem przed siebie w stronę mojego pokoju — Pójdę po portf-

Nie dokończyłem. Mijając Lighta, nie doceniłem śliskości podłogi.

Chwyciłem chłopaka za ramię, chcąc w ten sposób odruchowo uchronić się przed upadkiem, jednak brązowooki również nie był na to przygotowany.

Oboje straciliśmy równowagę i w dwie sekundy znaleźliśmy się na posadzce.

Mało brakowało, a moja głowa zaliczyła by bliskie spotkanie z progiem. Na szczęście kilka centymetrów uratowało mi życie.

Przez myśli przeleciała mi scena z kuchni, tuż po bitwie na jedzenie. Kiedy obaj byliśmy w niemal identycznej sytuacji. Light na górze, ja na dole. Tym razem jednak na suficie nie znajdował się żaden naleśnik, mający przerwać chwilę.

Uchyliłem zaciśnięte strachem powieki, by spojrzenie od razu padło na czekoladowe oczy chłopaka. Ujrzałem w nich swoje odbicie. On również patrzył w te moje, będąc tak samo zdezorientowany chwilą. Nutka strachu, zaciekawienia wraz z tęsknotą wdzierała się siłą do naszych serc. Przynajmniej ja to tak odczuwałem. Przypominały mi się wspólnie spędzone godziny na grach, śledztwie, robotach domowych... Z pozoru zwykłe czynności zostawiły na mnie nieodwracalny ślad. Zaznaczyły swoją obecność na całe życie, niczym głębokie rany, niosące blizny.

Nim zdążyłem spostrzec, Light zbliżył się. Złote włosy uciekające spod reklamówki, okalały gdzieniegdzie jego twarz. Były nieco dłuższe, niż wcześniej, wyglądały naprawdę dobrze. Chłopak wyglądał, jak postać z jakiegoś obrazu. Promień słońca wdzierający się przez gęste szkło, doskonale współgrał z jego delikatną cerą, oświetlając ją.

Za moment złociste pasma spotkały się z moim czołem, muskając je lekko. Tak blisko były. Musiały się na czymś oprzeć, nadal podlegając sile grawitacji.

Jego wargi lekko rozchyliły się, jakby czegoś pożądały. Zagubiony wzrok spoglądał na te moje, z niemym pytaniem o pozwolenie.

Przez kręgosłup przebiegły ciarki, a tuż za nimi na ciele pojawiła się gęsia skórka.

Szybko położyłem Lightowi dłoń na ustach, nim te spotkały się z moimi.

— Light... Myślałem, że już przestaliśmy udawać — powoli się podniosłem, czując wilgoć na plecach. Lekko odepchnąłem chłopaka, bym mógł swobodnie wstać — Czas jechać.

*Light*

...

Udawać...?

Nieświadomy [L x Kira]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz