29. Cała prawda

2.3K 257 348
                                    

*Light*


Po opowiedzeniu historii, w słuchawce słyszałem jedynie głuchą ciszę. Gdyby nie brak charakterystycznego pikania pomyślałbym, że mój rozmówca po prostu odłożył komórkę.

— Ryuzaki?

— Jadę po ciebie — odezwał się nagle.

— Nie! Nie trzeba! Nozomu nie wezwie policji! Nie po tym, co opowiedziała! — próbowałem go zatrzymać.

— Light, zdradziłeś się — utrzymywał śmiertelnie spokojny ton, napawając mnie jedynie stresem — Będę za kilka godzin, spakuj się — rozłączył się.

Po drugiej stronie usłyszałem pikanie.

...

Powoli odłożyłem słuchawkę, niemo patrząc w losowy punkt przed sobą.

Schyliłem głowę, a zaraz potem złapałem się za włosy.

Krzyknąłem, nie przejmując się kompletnie tym, gdzie jestem i że może to przeszkadzać wielu osobom. Nie obchodziło mnie w tej chwili, czy ktoś postanowi tu wejść, czy tamta kobieta zdoła mnie namierzyć i znów zacznie się przystawiać. Chciałem jedynie dać upust frustracji zebranej we mnie w dniu dzisiejszym, a także zapewne tłumionej przez te wszystkie miesiące w niewoli.

Zaznałem zaledwie posmaku rzekomej wolności, by zaraz potem brutalnie mi ją wyrwano... Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sam jestem wszystkiemu winien...

A gdybym... Gdybym po prostu uciekł? Mógłbym... W tym momencie mogę się ukryć, zabrać z Nozomu i jej córką, prawda? Wspomniała, że wyjeżdżają wieczorem... Może mógłbym dołączyć? Nawet po tym wszystkim... Może kobieta mi wybaczy i ocali? Powinienem spróbować?

— Nozomu! — wstałem.

Nie wziąłem absolutnie nic. Po prostu wybiegłem z pokoju.

Tak szybko, jak wcześniej uciekałem przed brunetką, tak szybko biegłem do niej z powrotem.

Zapukałem głośno do drzwi, by zyskać pewność, że na pewno usłyszała nawet, gdyby brała prysznic.

Nie musiałem czekać długo. W zasadzie nie minęło nawet pół minuty. Sekundy mogłem policzyć na palcach.

Nie przedłużając, ujrzałem smukłą twarz ciemnowłosej.

— Tak?

Zaraz potem w wejściu pojawiła się również córeczka. Uśmiechneła się na mój widok.

— Nozomu... — wydyszałem — Potrzebuję twojej pomocy.

— Pomocy? — uniosła brew, przyjmując nieprzyjemny wyraz twarzy. Wyrażał zniecierpliwienie i wyraźny brak zainteresowania. Oparła się bokiem o framugę.

— Death Note jest zagrożony — gładko skłamałem — Potrzebuję się ukryć, mógłbym dziś zabrać się z tobą? Najlepiej teraz.

Brunetka otworzyła szerzej oczy, ale już po kilku sekundach jej mina stała się obojętna.

— Nie, Light — odparła krótko.

— A-ale... — zaciśnąłem dłoń w pięść — Powiedziałaś, że mogę na ciebie liczyć!

— To było zanim mnie okłamałeś i wystawiłeś. Dałeś mi wyraźny sygnał, że kompletnie mnie nie potrzebujesz i nie chcesz mieć ze mną już nic wspólnego — kobieta zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.

— Ale to było zanim... NOZOMU! — głośno zapukałem.

Po drugiej stronie usłyszałem jedynie dźwięk przekręcania klucza, a następnie cichy szept:

— Jeśli notatnik będzie zagrożony, znajdzie innego właściciela. Być może lepszego — odgłos kroków pokazał, że oddaliła się od wyjścia.

Uderzyłem pięścią w ścianę, chcąc w ten sposób rozładować złość, lecz na niewiele się to zdało.

Spuściłem głowę. Wolnym krokiem udałem się do pokoju, gdzie nie pozostało mi nic innego, jak spakować się i czekać na powrót Ryuzakiego.

*L*


Co on sobie myślał? Obiecał, że będzie ostrożny, a już zdążył się wygadać. Aż tak bardzo pragnął kontaktu z drugim człowiekiem? Mam na myśli nie ze mną. Znudził się?

Eh...

Zostawienie go w takim miejscu nie było ani trochę odpowiedzialne. Wygląda na to, że wina leży po mojej stronie. Jestem odpowiedzialny za jego ujawnienie.

Nie potrafię powiedzieć, co teraz mógłbym zrobić.

Skoro Yagami nie jest w stanie siedzieć cicho przez jeden tydzień, to jak mógłbym wysłać go w inne miejsce z nadzieją, że tym razem będzie trzymał się zasad? Może wykupiłbym domek lub znalazł jakiś opuszczony, by najzwyczajniej w świecie go tam uwięzić? To dobry pomysł, jednak takie działanie wymagałoby dalszych przygotowań. Choćby sprawdzenia grubości ścian i za montowania nowych okien, stabilnych, z kuloodpornymi szybami. Do tego nie wszędzie jest system wentylacyjny, a przecież nie mogę pozwolić, by Light nie otrzymywał stałego dostępu tlenu. To więzienie, nie tortury.

Może zwykłe auto nadałoby się? Jak utrzymać człowieka przy życiu na wolności tak, by jednocześnie nikt o nim nie wiedział?

*time skip*

Wszedłem do pokoju. Light... Wyglądało na to, że spał.

Powoli podszedłem do łóżka i usiadłem na jego krawędzi. Spojrzałem na okrytą pasmami włosów twarz chłopaka. Jednym, powolnym ruchem je odgarnąłem, nie chcąc mu przerywać snu.

— Light... — westchnąłem — Dlaczego potrafisz jedynie udawać normalnego?

Położyłem się obok i zapatrzyłem w biały sufit. Powieki stopniowo opadły, aż całkowicie zasłoniły mi pole widzenia.

Co mam zrobić? Naprawdę chcę go ukryć, ale... Jeśli nie będzie współpracować... Czy woli śmierć od życia u mojego boku...? Czy w takim razie powinienem robić cokolwiek? Mogę... Przecież go po prostu wypuścić... Nie ma już swojej broni, może stać się lepszym człowiekiem... Lub skończyć na krześle elektrycznym. To jego wybór, więc... Czy na pewno powinienem go powstrzymywać?

Obróciłem się na bok. Przyłożyłem twarz do ramienia blondyna. Lekko się w niej wtuliłem.

*Light*

Głęboko westchnąłem, czując ciepło Ryuzakiego tuż obok.

Powoli obróciłem się na bok, obejmując go nieznacznie ręką. Też chciałem, by czuł, że jestem świadomy, jednocześnie nie powodując u niego paniki.

Choć minęło zdecydowanie zbyt mało czasu na tęsknotę, to i tak w jakimś stopniu wdarła się do mojego serca. Może to zwykłe przyzwyczajenie? Nie, nie będę się oszukiwał.

Dziwne, że dopiero teraz dotarły do mnie złe scenariusze całego wyjazdu.

Nadal uważałem L za niestabilnego psychicznie, pomimo jego zapewnień. Nie chciałem go zostawiać, a jednocześnie nie miałem absolutnie nic przeciwko przyjazdowi tu. Ba, nawet się cieszyłem. Ale najważniejsze, że nic się nie stało. Jedynie... Znów udało mi się zawieść jego znikome zaufanie...

Chłopak wtulił się we mnie i cicho zamruczał. Od dawna brakowało mi tych wspólnych nocy.

— Jedziemy, czy zostajemy jeszcze chwilę? — szepnąłem.

Brunet w odpowiedzi wdrapał mi się na brzuch i wygodnie ułożył.

Uśmiechnąłem się pod nosem na ten gest. Doprawdy, potrafił być chwilami nawet całkiem uroczy.

Nieświadomy [L x Kira]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora