32. Swoją ścieżką

2.2K 233 277
                                    

Na swoje usprawiedliwienie powiem, że mi się po chorował, a w ramach rekompensaty łapcie taki smaczek, przez który prawie poryczałam się wczoraj w autobusie.

___________________________

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


___________________________


*Light*

Zdjąłem jednorazową maseczkę z twarzy, chcąc oddychać pełną piersią. Oparłem przedramiona na barierce i zapatrzyłem się w spływającą po kamieniach wodę.

Nie było mnie tu od lat. Dość dużo się zmieniło, nawet ścieżka cieczy lekko zboczyła z wcześniejszej drogi. Z zieleni zostały tylko łyse skały, a most został odnowiony. To jedyne, co stało się lepsze.

Miejsce straciło swój klimat i wyglądało tak... Zwyczajnie... Aż przykro było na nie patrzeć, mając w głowie wspomnienia...

— Więc takie miejsce wybrałeś? — westchnął brunet, zapatrując się w wodospad — Nie widzę tu nic specjalnego, ale to twoja decyzja.

Jak zwykle obojętny. Nawet, pomimo zabrania go w to miejsce, nie raczył choć odrobinę nacieszyć się widokiem. Nadal było tu pięknie. Nic tego nie zmieni. Jedynie nastawienie Lawlieta jest nieco... Odtrącające.

— To ładne miejsce, spójrz — wskazałem na mały kwiatek, który idealnie omijały strumienie wody — I dość niezwykłe — przysunąłem się bliżej chłopaka, by następnie objąć go ramieniem.

W odpowiedzi usłyszałem jedynie ciche mruknięcie niezadowolenia. Nie wyrywał się jednak w żaden sposób, nie próbował odejść. Prawdę mówiąc, nawet zdołał się lekko o mnie oprzeć, co skutkowało uśmiechem z mojej strony.

— To nie tak daleko od domu, na pewno uważasz to za bezpieczne?

— Mają do przeszukania Japonię i całą resztę świata. Dlaczego mieliby zajrzeć tutaj, skoro wszystko posprzątaliśmy i nie ma tam po mnie śladu?

— Racja... — przytaknął — Nie powinienem przebywać zbyt długo poza domem — w jednej chwili zmienił temat — Wracam — zdjął z siebie moją rękę i odsunął się o krok.

— Tak szybko? — westchnąłem smutno — Więc... — podszedłem, stając z nim twarzą w twarz.

— Więc... — tym razem nie próbował w żaden sposób uciec wzrokiem. Patrzył mi prosto w oczy, co bardzo mnie cieszyło.

— Miło było cię znać, Lawliet — uśmiechnąłem się lekko — Wystąpiło wiele kłamstw, wiele nieporozumień... Cóż, byliśmy po prostu wrogami — przewróciłem oczami — Ale po tym wszystkim... Poznaliśmy w końcu na nowo. Z tej właściwej strony... Przynajmniej tak myślę... I choć nasze drogi tu się rozchodzą...

— To dziwnie brzmi, przestań — przerwał mi — Po prostu żegnaj, Light — uśmiechnął się lekko.

— Żegnaj Lawliet — złożyłem pełen czułości pocałunek na jego czole.

Widziałem, jak policzki chłopaka robią się malinowe, a w oczach przez moment zamigotała iskierka radości.

Powoli zbliżył się, by zaskoczyć mnie czymś nowym na sam koniec. Wyprostował się, dzięki czemu miał lepszy dostęp do mojej twarzy.

Przymknął oczy i otarł miękkie usta o mój policzek, wprawiając mnie w chwilowe osłupienie, jakie zaraz potem zastąpiło dość ciekawe uczucie. Dziwne łaskotanie w brzuchu utrudniało skupienie się na chwili.

Detektyw odwrócił się i powoli odszedł w swoją stronę. Raz na mnie spojrzał, ale tylko raz. Później nie zawrócił. Nie zawahał się ani na chwilę. Zupełnie jakby to wszystko, co razem przeżyliśmy, zostało tak po prostu bezpowrotnie wymazane.

Gdy zniknął z pola widzenia, wróciłem wzrokiem na wodospad. Znów rozmyślenia sięgnęły głębokich wspomnień. Miałem wrażenie, że widzę obok siebie ojca, lecz on... Nie wróci...

Westchnąłem.

Pod mostem płynęła rzeka, rozpoczynając się na nowo po kilkunastometrowym spadzie wody. W końcu i tak wyląduje w oceanie, by zmieszać się z resztą wód i kompletnie utracić swoje znaczenie, jakiekolwiek by ono nie było...

Czy tego właśnie chciałem? Skończyć zupełnie sam, po wszystkim, co osiągnąłem? Huh... Przynajmniej wiem, że zrobiłem więcej, niż jakikolwiek człowiek do tej pory. Choć wiem, że moje czyny... Nie były w stu procentach właściwe... I niektórych z nich nadal w pewnym stopniu żałuję... To jestem w stanie żyć spokojnie z taką przeszłością. Nie przeszkadzałoby mi, by przyznać się, kim jestem, gdyby nie to, że jestem poszukiwany. Może z czasem to minie. Pomyślą, że ktoś skradł ciało bądź pochowano mnie nieoficjalnie w innym miejscu, a przez błąd w papierach wynikło nieporozumienie na skalę światową.

Nawet zabawne.

Moim celem chyba zostanie odwiedzenie siostry. Oczywiście nie zrobię tego bezpośrednio... Chciałbym raczej... Po prostu ją zobaczyć. Z daleka. Dowiedzieć się, czy jest wszystko w porządku, czy nikt ze względu na mnie jej nie prześladuje... A może uzyskała nową tożsamość, zmieniła wygląd i mieszka teraz gdzieś za granicą? Nie chce przyznać się do tego, co zrobił jej brat... A może wręcz odwrotnie? Tęskni i przewodniczy ruchem wspierającym ideologię Kiry?

<Pojęcie ludzkie przechodzi, jak ja nienawidzę słowa "ideologia" XD ~ autorka>

Nigdy nie sprawdziłem tych informacji... Możliwe, że bałem się prawdy. Nie chciałem jej usłyszeć. Nie chciałem poczuć się odrzucony przez nią. Moją kochaną siostrzyczkę...

Pora znaleźć nowy dom. Choć mam jedynie plecak z niezbędnymi rzeczami, moim zadaniem jest odnalezienie się w tym świecie. Bez niczyjej pomocy. Cóż, nie licząc wsparcia finansowego ze strony Lawlieta...

Jego prawdziwe imię jest o wiele ładniejsze od tego, którego używał oficjalnie...

*Lawliet*


Zdjąłem z głowy kaptur, wsiadając do samochodu. Przetarłem rękawem czerwone od płaczu oczy.

Więc to już... Ostateczny koniec, na który nigdy nie byłem gotowy. Teraz mam tę całą odpowiedzialność z głowy, chociaż przyjemnie było kogoś strzec...

Dosłownie na następny dzień przyjechała policja. Funkcjonariusze zadali jedynie kilka prostych pytań. Pozwoliłem im rozejrzeć się po domu, choć nie mieli nakazu.

Tak jak myślałem, nie znaleźli niczego. Zresztą, nie szukali raczej zbyt dokładnie. Ich celem było znalezienie człowieka, nie śladów jego obecności. Z pewnością myśleli, że nie byłem przygotowany na wizytę, więc nie zdążył bym ukryć Lighta. A jednak.

Nieświadomy [L x Kira]Where stories live. Discover now