Troskliwość Trzech Węży cz. 2

5.2K 307 169
                                    


Harry prychnął i powoli usiadł, przeczesując na koniec włosy.

― Chodź do mnie, maleńka. ― Poklepał się po kolanie i sowa usłuchała.

Zeskoczyła na kołdrę i, kiwając się na boki, wdrapała po nodze. Na koniec, z pełną dumą, wysunęła nóżkę z listem, bezczelnie patrząc na Malfoya, siedzącego tuż obok w fotelu.

Harry rozwinął zwój, który zwyczajowo otoczony był zaklęciem zmniejszającym do momentu odebrania przez adresata.

― To od Hermiony ― rzekł po przeczytaniu kilku pierwszych linijek. ― Martwi się.

Zapomniał się, że tym razem nie tylko Hedwiga słucha i umilkł, czytając dalej. Na koniec westchnął, odkładając list na kolana i oparł głowę o zagłówek.

― Cóż. Jest źle.

― Tak i to bardzo ― potwierdził Lucjusz, podając mu fiolkę, którą wcześniej chciał podać Potterowi Severus. ― Jeśli cię nie mdli, oczywiście.

Tak jak wcześniej Harry upił łyk, a dopiero po chwili resztę. Drżenie nie ustało całkowicie, ale nie odczuwał już ciągłego napięcia w mięśniach, jakby w każdej chwili był gotowy do ucieczki.

― Domyślałem się, że musi atakować, w końcu skądś brał jeńców do tortur, które mi pokazywał. Byłem jednak przekonany, że ma ich po prostu zapas z danego ataku.

― Ataki są codziennie. Nikt nie zna dnia ani godziny pojawienia się Czarnego Pana w otoczeniu tych kilkorga popleczników, którzy jeszcze zostali u jego boku.

― Śmierciożercy uciekli od Toma?

― A ty co byś zrobił, gdyby nagle zaczął mordować twoją rodzinę i to na twoich oczach? Moja żona żyje tylko dzięki bliźniakom Weasleya, ku szczęściu i jednocześnie mojej rozpaczy.

Harry zachichotał. Dług życia u Weasleyów musiał mocno nadszarpnąć dumę Malfoyów.

― Nie są tacy źli, no nie? Jest szansa na drugie śniadanie?

― Oczywiście. Wystarczy powiedzieć. Skrzaty tutaj nie reagują na imiona, by pacjenci nie mogli uciec. Nie wszyscy są tu dla tylko własnego bezpieczeństwa.

― Chciałbym kleik z sokiem malinowym i gorzką herbatę ― rzekł w powietrze Harry, testując.

Zapach ciepłego soku z malin rozszedł się po pokoju minutę później.

― Widzę, że lubisz gorzką herbatę. Początkowo myślałem, że wolisz ją, gdy masz mdłości.

― Pasuje idealnie do słodkiego kleiku. Nie zamula smaku.

Lucjusz sięgnął po książkę, jedną z kilku pozostawionych przez Draco i zaczął czytać, dając odrobinę komfortu jedzącemu.

― A co z dyrektorem? ― Harry nie należał do osób milczących przy posiłku.

― Gdyby nie Severus Snape nadal nie wiedzielibyśmy, co dokładnie poczyna. Dla wszystkich nadal jest dobrym Albusem. Oddzielił się całkowicie od Zakonu, oświadczając, że jest już za stary na kolejną wojnę i oddaje prym młodszym. Nikt nie ma mu tego za złe, bo to przecież Albus Dumbledore. ― W głosie Malfoya wyraźnie słychać było narastającą złość. ― Kolejny Gryfon, którego nikt nie przejrzewałby o zdradę. ― Harry już odsuwał talerz i ujął dwoma rękami filiżankę.

Kilka kropel spadło na pidżamę, ale wzruszył tylko ramionami na widok dezaprobaty arystokraty.

― Mało zjadłeś.

― Pobijam rekord. To i tak więcej niż przez ostatni tydzień. To naprawdę dobrze nie mieć tych okropnych wizji, nawet jeśli jestem uwięziony tutaj.

― Nie jesteś więźniem ― zauważył poważnie mężczyzna.

― Ale wyjść też nie mogę, inaczej zaleją mnie wizje.

― Dopóki nie znajdziemy jakiegoś rozwiązania.

― A oklumencja?

― O tym musisz porozmawiać z Severusem.

To będzie w takim razie ciężka rozmowa. Zwłaszcza po tym, jak skończyły się lekcje z mistrzem eliksirów. Co prawda, Snape nie zachowywał się w ciągu ostatnich godzin jakby nadal nosił o to żal, ale to był Snape. Nic nie można brać za stuprocentową pewność.

Harry wstał, aby trochę się rozprostować, skoro mógł to zrobić bez strachu, że zaraz ugną się pod nim nogi. Przechadzał się po pokoju, zaglądając do szafy, stojącej przy drzwiach oraz szuflady w komodzie po drugiej stronie łóżka, a tuż przy łazience.

Blizny - TutorWhere stories live. Discover now