Gryfonizm Smoka cz. 2

4K 284 86
                                    

Kilka godzin później Harry'ego obudziła cisza. Nawet nie wiedział, kiedy zasnął. Całe ciało mrowiło, ale nie drżał prawie wcale.

Salon był pusty.

Spróbował się podnieść i choć nogi odezwały się tępym bólem, przełożył je ostrożnie na podłogę, by móc prosto usiąść. Ktoś przebrał go w czystą pidżamę, a także nakrył go grubym kocem, którym teraz przykrył bose stopy.

Trochę dziwnie było nagle być samemu, chociaż z trójką Ślizgonów był nie za długo, to nagle poczuł się opuszczony. Ta samotność dała mu jednak możliwość pomyślenia. Posiadał nadal zbyt niewiele informacji o tym, co się dzieje, ale nawet ta, o której wiedział, była przerażająca.

Zakon w zasadzie nie istniał, skoro aurorzy tak drastycznie zostali usunięci, a spora ich część należała właśnie do grupy wsparcia Dumbledore'a. Nie pojmował, jak ktoś mógł tak łatwo pozwolić zamordować najbliższych, oddanych mu ludzi? Czy faktycznie żądza władzy tak przeżerała ludzkie serca? Czy jeśli faktycznie weźmie sprawy w swoje ręce, to i jego to spotka? Przecież miał jedynie szesnaście lat.

Ale jeżeli nic nie zrobi, to zginą kolejni. Tom i Albus będą mordować bez końca do momentu aż on się załamie albo zabraknie czarodziei lub mugoli, a to przecież niemożliwe.

Tylko co ma zrobić? Severus powiedział, że musi nauczyć się zwalczać wizję. Jednak, żeby tego dokonać, musi brać w nich udział. Może jest możliwość dozowania wizji? Jakiś rodzaj bariery, podobnej do tej, w której obecnie przebywał, tyle że o słabszym działaniu? Coś pomiędzy tą z ośrodka, a tą teraz.

― Nie wstawaj! ― zaniepokojony krzyk od strony drzwi należał do Draco, który zaraz potem odwrócił się i zawołał: ― Obudził się! ― Potem znów do Pottera: ― A ty się nie ruszaj.

Gryfon przewrócił oczami. Gdyby ktoś jeszcze niedawno powiedział mu, że Ślizgoni przejawiają ataki nadopiekuńczości, to wysłałby go do świętego Munga.

― Potter! ― Już na wejściu zawarczał Snape. ― Masz połamane obie nogi, więc gdzie się wybierasz?

― Tylko usiadłem. Opuściłem je ostrożnie.

Wraz z Lucjuszem ułożyli go z powrotem na kanapie, niesłuchając wcale tłumaczeń.

― Czy jesteś w stanie wypić Szkiele-Wzro? ― upewniał się mężczyzna.

― Raczej tak. I chyba nie mam wyboru. Miesiąc w gipsie mnie nie raduje.

Musiał użyć całej siły woli, by jednak zaraz nie zwrócić mikstury. Tego smaku nie da się zapomnieć. Udało mu się w miarę uspokoić żołądek po kilku łykach soku podanego przez Draco.

― A teraz będzie boleć, jak dobrze pamiętam.

― Po tym, co ostatnio przechodzisz, ten stopień niedogodności będzie jedynie kłopotliwy, Harry.

Potter podziękował szczerze Severusowi i westchnął na koniec.

― Co się stało? ― dopytywał się mężczyzna.

― Chciałbym jak najszybciej zacząć ćwiczyć blokowanie Toma, profesorze.

― Jesteś zbyt słaby. Eliksir, który zażyłeś, można stosować bardzo rzadko.

― Dlatego potrzebowałbym bariery, która przepuszczałaby tylko pewien poziom wizji. Czy jest to możliwe?

Snape spojrzał na Malfoya pytająco.

― Jest ― odparł ten. ― Ustawienie jednak musi poczekać. Muszę odzyskać siły. Nawet ta obecna jest słaba przy granicach.

― Ja też. ― Uśmiechnął się Harry. ― I dziękuję.

Blizny - TutorWhere stories live. Discover now