W tej pozycji zastał syna Lucjusz.
― Merlinie, co się stało? ― szepnął, dotykając ramienia Draco i zwracając na siebie uwagę zaspanego chłopca.
― Wizja. Czarny Pan napiera coraz mocniej.
― A ta krew? ― Wskazał na ubranie.
― Z jego blizny. Przejdźmy do kuchni. Niech śpi.
Malfoy senior obserwował poczynania syna, który czule dotknął czoła Harry'ego.
― Znów gorączka?
― Odrobinę. Reakcja obronna organizmu, jak sądzę.
W kuchni Draco zdjął koszulę, odkładając ją na brzeg krzesła i zmył krew. Ubranie oczyścił zaklęciem. Potem sięgnął po filiżankę z herbatą, przygotowaną przez ojca.
― Załamał się ― oświadczył nagle. ― Niestety zaraz potem stracił przytomność, więc spodziewaj się wszystkiego, gdy się ocknie. Moje zadanie nadal bez zmian?
― Tak. Zgromadź tylu, ilu zdołasz. I nie pokazuj się w tym stanie matce.
― Dobrze, ojcze.
Aportował się i Lucjusz został sam, zastanawiając się, co przyniesie pobudka Gryfona.
Dwie godziny później ten został sam zbudzony. Tom znowu ponowił atak.
Malfoy szybko odłożył czytaną książkę i przysiadł na łóżku, odciągając dłonie Harry'ego od opatrunku, który próbował zerwać.
― Nie! Puść mnie! Niech to się skończy! ― Szarpał się w uścisku, gdy ten przycisnął ręce do materaca.
― Uspokój sie, to zaraz minie. Wytrzymałeś gorsze.
― Wal się, Malfoy! Puszczaj!
― To przestań się krzywdzić. To jedynie uporczywy ból głowy. Przetrwałeś gorsze wizje. Nie daj mu się.
― Mówi pan to samo co Draco. ― Przestał się szarpać.
― Znów wróciliśmy do „pana"?
― Chrzań się. Niedobrze mi.
Przyzwana miska chwilę potem została opróżniona i odesłana do mycia.
Harry ciężko opierał się o ramię mężczyzny, gdy go podtrzymywał. Akurat czoło było na idealnej wysokości jego barku i mógł je pocierać. Gdy zauważył, co robi, chciał odsunąć się zażenowany.
― Zostań ― powstrzymał go, kładąc dłoń na plecach. ― Skoro sprawia ci to ulgę, to mi to nie przeszkadza.
Objął go pewniej ramieniem i zanurzył dłoń we włosach. Harry nagle zrozumiał zachowanie Draco. Wiadomo, po kim to odziedziczył. Rozluźnił się w końcu i odetchnął, czując jak wolno mija migrena połączenia.
― Nienawidzę tej blizny ― mruknął, układając się wygodniej w objęciach mężczyzny.
Nagle było mu już obojętne, że to właśnie Lucjusz.
― Każdy nosi swoje własne przeznaczenie. Twoim jest nosić tę bliznę i nauczyć się wykorzystywać dla własnych korzyści.
― Nie chcę tego!
― A jeśli dzięki niej mógłbyś uratować mnóstwo ludzi?
― Wolałbym zrobić to sam, a nie dzięki temu, co ona sobą reprezentuje.
― Ta blizna to ty. Jest częścią ciebie jak ręka czy noga. Nie robi różnicy, czy uratujesz kogoś dzięki temu, co o tobie myślą z powodu uzyskania tego znaku, czy tego, jakiego zaklęcia użyjesz. Liczy się efekt końcowy oraz sposób, w jaki go osiągnąłeś, bo nie sądzę, aby jakikolwiek przymus był przez ciebie tolerowany.
ВЫ ЧИТАЕТЕ
Blizny - Tutor
ФанфикHarry jest zalewany wizjami od Toma. Nigdy w życiu nie spodziewał się uzyskać pomocy od tej właśnie trójki Ślizgonów i to jednocześnie. Opowiadanie zostało napisane i należy w pełni do Zilidya D. Ragon. Ja tylko publikuję je dla szerszej publicznoś...