Lód i Ogień cz. 2

2K 146 40
                                    

Harry i Neville pojawili się w skrzydle szpitalnym. Pomfrey podniosła głowę znad biurka.

― W czym mogę pomóc? Jak czuje się profesor Snape?

― Pan Malfoy zatrzyma go kilka dni, by odpoczął. Nadal ma w sobie klątwę, więc nie ryzykuje przeniesienia tutaj ― odparł Harry.

― Odniosłeś jakieś obrażenia? ― Już wstawała, ujmując różdżkę.

― Fawkes mnie uleczył. ― Zatrzymał jej zapędy. ― Przepraszamy, że przeszkadzamy.

Pociągnął Neville'a w stronę salki, gdzie wcześniej był Draco.

― Wyglądasz, jakbyś brał udział w pojedynku. Gdzie masz koszulę?

Harry parsknął, dopiero teraz zauważając, że jest na wpół nagi.

― Czemu nic nie mówisz? ― zbeształ Neville'a. ― No! Czemu?! Jeszcze sobie Draco coś ubzdura...

― Rządzisz wszystkimi dookoła, jakbyś nad wszystkim panował, to nie miałem zamiaru cię rozpraszać brakiem tak błahej rzeczy jak koszula. Tamta i tak do niczego się nie nadała. Cała poplamiona była waszą krwią.

― Krwią? Czyją jeszcze? Coś się stało? ― Draco zerwał się z łóżka.

To był moment, gdzie Harry żałował, iż przyjął Neville'a.

― Musiałeś, Neville? Skoro Lucjusz nic mu nie powiedział, to może miał jakiś powód.

― Co się, do jasnych gaci Merlina, dzieje?!

Feniks zaskrzeczał ostrzegawczo.

― Zaatakowano bariery Hogwartu. Snape i Harry wykryli zagrożenie. Profesor dostał klątwą, Harry drugą ― relacjonował bez najmniejszej emocji Longbottom. ― Obaj uleczeni, koniec historii. A i złapali trzech śmierciożerców.

Malfoy usiadł na brzegu łóżka, a Harry zasłonił twarz dłonią.

― Czy ciebie już do końca pojebało, Harry? ― spytał przeraźliwie poważnie Malfoy. ― Czy ten twój syndrom bohatera kiedyś się wyłączy?

Zerwał się na równe nogi i dopadł Pottera, popychając go na ścianę.

Neville wycofał się z sali, gdy zatopili się w żarliwym pocałunku. Feniks przeskoczył na jego ramię, ale oni już tego nie zauważyli.

― Mamy chyba dłuższą chwilę, nauczyłbyś mnie chociaż tarczy.

Ptak schował głowę pod skrzydło udając, że nie słyszy. Jednak, gdy tylko opuścili szpital, nakazał mu znaleźć pustą salę.

― Harry ― mruknął Draco, dotykając nagiego torsu Pottera.

Sunął dłonią po żebrach z fascynacją muskając blizny. Harry pozwalał mu na to, obserwując emocje na jego twarzy, których ten nie ukrywał. Uśmiechnął się delikatnie, ujmując drugą dłoń Malfoya i składając w jej wnętrzu pocałunek. Blondyn zatonął w spojrzeniu, które już widział w Azylu. Teraz go nie zaskoczyło. Czuł się niesamowicie, wiedząc, że jest jedynym, na kim ten wzrok spoczywa.

― Mój Draco ― szepnął Harry, wsuwając palce w jasne kosmyki i przyciągając twarz do kolejnego, tym razem powolnego pocałunku.

― Twój ― potwierdził, gdy pozwolił mu złapać oddech. ― Przeraziłeś mnie. Nawet nie wiedziałem, że jesteś zagrożony.

Potter pchnął go na łóżko i usiadł tuż obok, obejmując lekko roztrzęsionego Ślizgona.

― Było ze mną dwóch protektorów. To Severus był nieostrożny, ale Lucjusz raczej mu to dobitnie i dogłębnie...

Blizny - TutorWhere stories live. Discover now