Harry i Neville pojawili się w skrzydle szpitalnym. Pomfrey podniosła głowę znad biurka.
― W czym mogę pomóc? Jak czuje się profesor Snape?
― Pan Malfoy zatrzyma go kilka dni, by odpoczął. Nadal ma w sobie klątwę, więc nie ryzykuje przeniesienia tutaj ― odparł Harry.
― Odniosłeś jakieś obrażenia? ― Już wstawała, ujmując różdżkę.
― Fawkes mnie uleczył. ― Zatrzymał jej zapędy. ― Przepraszamy, że przeszkadzamy.
Pociągnął Neville'a w stronę salki, gdzie wcześniej był Draco.
― Wyglądasz, jakbyś brał udział w pojedynku. Gdzie masz koszulę?
Harry parsknął, dopiero teraz zauważając, że jest na wpół nagi.
― Czemu nic nie mówisz? ― zbeształ Neville'a. ― No! Czemu?! Jeszcze sobie Draco coś ubzdura...
― Rządzisz wszystkimi dookoła, jakbyś nad wszystkim panował, to nie miałem zamiaru cię rozpraszać brakiem tak błahej rzeczy jak koszula. Tamta i tak do niczego się nie nadała. Cała poplamiona była waszą krwią.
― Krwią? Czyją jeszcze? Coś się stało? ― Draco zerwał się z łóżka.
To był moment, gdzie Harry żałował, iż przyjął Neville'a.
― Musiałeś, Neville? Skoro Lucjusz nic mu nie powiedział, to może miał jakiś powód.
― Co się, do jasnych gaci Merlina, dzieje?!
Feniks zaskrzeczał ostrzegawczo.
― Zaatakowano bariery Hogwartu. Snape i Harry wykryli zagrożenie. Profesor dostał klątwą, Harry drugą ― relacjonował bez najmniejszej emocji Longbottom. ― Obaj uleczeni, koniec historii. A i złapali trzech śmierciożerców.
Malfoy usiadł na brzegu łóżka, a Harry zasłonił twarz dłonią.
― Czy ciebie już do końca pojebało, Harry? ― spytał przeraźliwie poważnie Malfoy. ― Czy ten twój syndrom bohatera kiedyś się wyłączy?
Zerwał się na równe nogi i dopadł Pottera, popychając go na ścianę.
Neville wycofał się z sali, gdy zatopili się w żarliwym pocałunku. Feniks przeskoczył na jego ramię, ale oni już tego nie zauważyli.
― Mamy chyba dłuższą chwilę, nauczyłbyś mnie chociaż tarczy.
Ptak schował głowę pod skrzydło udając, że nie słyszy. Jednak, gdy tylko opuścili szpital, nakazał mu znaleźć pustą salę.
― Harry ― mruknął Draco, dotykając nagiego torsu Pottera.
Sunął dłonią po żebrach z fascynacją muskając blizny. Harry pozwalał mu na to, obserwując emocje na jego twarzy, których ten nie ukrywał. Uśmiechnął się delikatnie, ujmując drugą dłoń Malfoya i składając w jej wnętrzu pocałunek. Blondyn zatonął w spojrzeniu, które już widział w Azylu. Teraz go nie zaskoczyło. Czuł się niesamowicie, wiedząc, że jest jedynym, na kim ten wzrok spoczywa.
― Mój Draco ― szepnął Harry, wsuwając palce w jasne kosmyki i przyciągając twarz do kolejnego, tym razem powolnego pocałunku.
― Twój ― potwierdził, gdy pozwolił mu złapać oddech. ― Przeraziłeś mnie. Nawet nie wiedziałem, że jesteś zagrożony.
Potter pchnął go na łóżko i usiadł tuż obok, obejmując lekko roztrzęsionego Ślizgona.
― Było ze mną dwóch protektorów. To Severus był nieostrożny, ale Lucjusz raczej mu to dobitnie i dogłębnie...
![](https://img.wattpad.com/cover/233092796-288-k457944.jpg)
YOU ARE READING
Blizny - Tutor
FanfictionHarry jest zalewany wizjami od Toma. Nigdy w życiu nie spodziewał się uzyskać pomocy od tej właśnie trójki Ślizgonów i to jednocześnie. Opowiadanie zostało napisane i należy w pełni do Zilidya D. Ragon. Ja tylko publikuję je dla szerszej publicznoś...