Proszę cz. 2

2K 177 34
                                    

Akurat jego nie miała zamiaru ruszać. Zawiadomiła też dyrektorkę o stanie profesora.

Kilka minut później ta przybyła w towarzystwie bladego Lucjusza oraz Draco, który natychmiast dopadł łóżka Harry'ego.

― Co się stało? ― zapytał starszy Malfoy.

Na widok zaklęć wyciszających uniósł brew.

― Nie znam szczegółów, ale w efekcie kontaktu umysłowego pana Pottera sądzę, że wszyscy śmierciożercy stracili Znaki. Chyba, że chodziło tylko o was, co też może być możliwe. Proszę usiąść, ministrze. Jestem zdziwiona, że jest pan przytomny.

Posłuchał, siadając na brzegu łóżka Severusa.

― Co z nimi?

― Trudno powiedzieć. Nie wykryłam żadnych zaklęć. Severus jest wyczerpany magicznie, natomiast pan Potter ma wstrząs mózgu, ale nie doznał żadnego urazu, aby mieć takie efekty.

― Harry? ― Draco cały czas próbował złapać z Gryfonem kontakt. ― Co mu jest? Ma otwarte oczy, ale nie reaguje, jak do niego mówię.

Kobieta natychmiast podeszła i zaświeciła końcem różdżki przed oczami Harry'ego. Reakcja była ledwo dostrzegalna.

― Mogłabym dać mu eliksir bezsennego snu, ale jeśli to faktycznie jakiś uraz, to może się to źle skończyć.

― Sam eliksir jest fatalnym pomysłem. Harry nadal nie może go pić ― zrugał ją podenerwowany Ślizgon.

Ujął dłonie chłopaka, chcąc je po prostu trzymać.

― Jest strasznie zimny ― wystraszył się.

Kobieta ponownie sprawdziła stan Gryfona.

― Musimy go rozgrzać. ― Rzuciła zaklęcie rozgrzewające i przykryła go kocem.

― Harry, co się dzieje? Ocknij się. Mam zawołać kogoś? Chcesz bliżej Fawkesa? Powiedz coś, proszę.

Feniks pojawił się przy głowie Pottera, ocierając się o niego i śpiewając smutno.

― Fawkes, co on znowu zrobił? Czemu mu nie przeszkodziłeś?

Ptak uniósł głowę i spiorunował go tym swoim złotym spojrzeniem. Zaśpiewał ostro długą reprymendę.

― To chociaż go ulecz. Proszę.

Jeśli ptak może prychnąć, to Fawkes to w tym momencie zrobił i przeskoczył na łóżko. Pochylił głowę nad rękoma Harry'ego i uronił łzę. Ta jednak nie spłynęła po skórze, pozostawiając złocisty blask. Zatrzymała się w powietrzu kilka milimetrów nad skórą i wyparowała z sykiem, niczym uderzając w rozpalony piec.

― To znaczy, że on znów to robi? ― Draco ścisnął mocniej chłodne dłonie Gryfona.

― Co robi? ― wtrącił się Lucjusz.

Sam też trzymał dłoń Severusa, ale ten miał normalną temperaturę, a nawet odrobinę podwyższoną. Dotyk jednak uspokajał.

― Zablokował nas. Gdybym użył Legilimens, to pewnie odbiłbym się od blokady.

Nagle sala rozbrzmiała cichym alarmem, podrywając obu Malfoyów na równe nogi. Pomfrey skierowała się biegiem do drugiej sali. Ślizgoni ruszyli za nią.

Zamarli zaraz za progiem.

Śpiący Lord Voldemort rozsypywał się na ich oczach w pył, tworząc niewielkie kupki piasku na podłodze. Tak zwyczajnie.

― Umarł? ― zapytała cicho kobieta, ale nie odważyła się podejść bliżej.

Niespodziewany trzask spowodował, że całą trójką podskoczyli. Cztery skrzaty bez słowa zaczęły zamiatać piasek, wrzucając do pojemników, z którymi przybyły.

Blizny - TutorTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang