Sekwencje weryfikujące cz. 1

1.9K 171 5
                                    

Harry z szerokim uśmiechem obserwował, jak Severus próbuje uwolnić się z rąk pijanego Lucjusza. Draco podawał ojcu proszek fiuu i po chwili odesłali go do Narcyzy. Ona z całą pewnością doprowadzi go szybko do trzeźwego stanu.

― Cud, że w ogóle tutaj trafił ― burknął Snape, otrzepując szatę z popiołu, który wzbił minister.

― Śmierć Voldemorta należało świętować. Jednego Czarnego Pana mniej ― stwierdził chłodno Draco, nadal naburmuszony zachowaniem ojca. ― Ale to była libacja. To karygodne. Dorośli ludzie na wysokich stanowiskach nie powinni dawać takiego przykładu.

Severus poprawił szatę, która próbował z niego zdjąć Lucjusz i wcale nie przeszkadzało mu, że jego własny syn patrzył.

Potter obserwował całą tę zabawną sytuację z fotela przy kominku. Kończyli odrabiać zaległe zadania, przy których pomagał im Snape, gdy niespodziewanie przybył podchmielony Lucjusz.

Od śmierci Riddle'a minęły cztery dni. Choć nikt nie poinformował o tym Pottera, on wiedział. Nadal nie zdradził, czego dokładnie dotyczyła jego rozmowa z Riddlem. Uwolnienie zwolenników zmniejszyło szeregi Albusa, ale nie opustoszały one do końca. Mniejsza ilość spowodowała jednak zmniejszenie się ilości i siły ataków. Chyba, że sam Albus ruszał ze swojego ukrycia. Okoliczności zmusiły go do tego.

Sytuacja wydawała się patowa. Nie mieli szpiegów, nie znali postępów pracy Slughorna. Mogli tylko podejrzewać, na jakim jest stadium.

Jednemu, czemu dziwił się Severus, to błyskawicy na czole Harry'ego. Ich znaki zniknęły, lecz blizna Chłopca-Który-Przeżył nie.

Sam zainteresowany tylko wzruszył na ten temat ramionami.

― Ta blizna to ja. Pewnie nigdy już nie zniknie.

Jak dla mistrza eliksirów Harry był zbyt cichy. Tylko Draco wzbudzał w nim jakieś bardziej poruszające emocje. Notorycznie natykał się na nich po kątach może i nierobiących czegoś makabrycznego, ale jedynie wtedy dostrzegał więcej życia w Potterze.

Chłopak nie był chory. Zaklęcia niczego nie wykrywały, ale to był tiro. Skoro potrafił powstrzymać feniksa przed uleczeniem, to czym byłoby oszukanie zaklęcia diagnostycznego? Mogło też zwyczajnie nic mu nie być, a on sam był przeczulony.

Tyle, że intuicja nigdy go nie zawiodła. Coś się działo, a on nie potrafił odkryć co.

― Wracajcie do siebie. Za kwadrans cisza nocna.

Pozbierali swoje rzeczy i pożegnali się.

Snape odczekał ten kwadrans i ruszył na obchód. Był piątek i zwykle był to czas na schadzki wśród starszych roczników. Czy oni naprawdę byli tacy głupi, że myśleli, iż nie znał w tym zamku każdego schowka czy pustej klasy? Nawet pokój życzeń nie stanowił dla niego tajemnicy, choć ta sala doskonale kryła swoich tymczasowych mieszkańców. Na nich wystarczyło poczekać jedynie korytarz dalej.

― Panno Granger, mogę wiedzieć, co robi pani poza dormitorium o tej porze? ― zatrzymał Gryfonkę w miejscu samym tonem głosu.

Nie wystraszyła się jednak, że ją złapał.

― Doby wieczór, profesorze. Pani Pince mnie przytrzymała. Pomagałam jej w układaniu książek. Oto przepustka.

Wręczyła mu nauczycielski zwój, pozwalający uczniowi na przebywanie poza dormitorium po dwudziestej drugiej oraz poza klasą w czasie zajęć.

― Wiesz, że prosto sprawdzić czy faktycznie dostałaś go dziś. Może to pozwolenie...

― Proszę sprawdzać. Nie potrzebuję kłamać.

Blizny - TutorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz