Ukryta prawda cz. 1

1.2K 128 61
                                    

― Naprawdę to powiedział?

― Panie Longbottom, może mi pan powiedzieć, po co miałbym wymyślać taką historię? ― oburzył się tym niedowierzaniem Snape.

Harry po swoim oświadczeniu wrócił do swojego pokoju. Przynajmniej tak powiedział Severusowi trzy godziny temu. Do drastycznego końca czegokolwiek czy to czyjegoś życia lub spektakularnej destrukcji materii nieożywionej w międzyczasie nie doszło, więc w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach faktycznie tak zrobił.

Neville, jak widać, nie do końca się przebudził, bo nadal nie wydawał się być przekonany do tego, co słyszał.

Draco także nie należał do tej grupy.

― On coś kombinuje ― stwierdził po dłużej chwili.

― Nie sądzę. Odbyłem tu dość ciekawą rozmowę z obecnym Potterem ― powiedział mężczyzna, obserwując wstających protektorów. ― On dostrzega, że jego obecna wersja nie ma żadnej ciekawej przyszłości. To go irytuje w takiej skali, że woli odpuścić i dać szansę tej łagodniejszej wersji siebie. Choć nadal twierdzi, że to on jest tą prawidłową osobowością, tylko był dotychczas zbyt stłumiony.

― Profesorze, czy jest tu gdzieś wolna sala, w której mógłbym przygotować swój krąg? ― spytał Neville. ― Będę też potrzebował kilku dodatkowych elementów. Nie jestem do końca przekonany, co do ich użyteczności, ale nie wyłamię się z powodu tego, co o nich myślę.

Severus przysunął sobie czysty pergamin i wziął pióro.

― Sala jest tuż obok. Przygotuję ją w ciągu godziny. Co dokładnie potrzebujesz?

― Sól, lawendę, mostek młodego kapłona, czerwoną wstążkę, cztery czarne świece, pajęczynę, siano, kilka złotych monet... ― Z każdym składnikiem usta Severusa układały się w coraz szerszy uśmiech. ― Tak, wiem profesorze.

― To wszystko elementu przełamania uroków. W czym mają nam pomóc te zabobonne, nawet wśród mugoli, rzeczy?

― Naprawdę nie wiem. Muszę jednak wpleść je w sekwencję, stykającą się z ziemią, nawet jeśli nie rozumiem ich użyteczności. Mam tylko jedną próbę i wolę nie ryzykować na tak błahych dodatkach. Jeżeli pomogą, to dobrze.

― A jeżeli zaszkodzą? ― zapytał Malfoy. ― Jak sam mówisz, mamy tylko jedną próbę.

― Te składniki mają wzmacniać kod, nie wpłyną w żaden sposób na jaźń. Gdyby jednak były za słabe, to tu właśnie przydałaby się dodatkowa moc. Rozmawiałeś z tym chłopakiem, co powiedział?

Mistrz eliksirów uśmiechnął się do siebie, słuchając dyskutujących protektorów. Jeszcze rok temu nie uwierzyłby chociażby w najmniejsze przypuszczenie, że tych dwóch chłopaków będzie współpracować, by pomóc Harry'emu. O sobie już nie wspominając. Odszedł na bok i przyzwał szkolnego skrzata. Nakazał mu jak najszybsze dostarczenie potrzebnych składników.

Westchnął ciężko. Dwójka protektorów jeszcze nie znała najnowszych wiadomości. Albus poczynił kolejny krok, aby czarodziejski świat uznał Pottera za Czarnego Pana. Ku niesamowitej irytacji Snape'a, nawet nie musiał się starać. Publiczne ogłoszenie, że chłopak uczęszcza obecnie do Durmstrangu zapaliło lont. Wywiad z kilkoma przerażonymi uczniami oraz dyrektorem, który chwalił jego niesamowite zdolności, dolała oliwy do ognia.

Snape mógłby uznać, że to nawet mugolska nitrogliceryna. Do wieczora Złoty Chłopiec będzie Czarnym Panem.

Już teraz teren szkoły był oblegany, ale dyrektor trzymał wszystkich z daleka. Czekał na kumulację. Nikt w szkole nie otrzymał dziś żadnej poczty. On sam dowiedział się od przerażonego skrzata Harry'ego. Już widział reakcję McGonagall, gdy reporterzy uderzą do niej, skoro nie mieli możliwości dostania się do Durmstrangu.

Blizny - TutorWhere stories live. Discover now