Wystarczająco dobry cz. 2

2.5K 197 67
                                    

Jakiś czas później dwóch rozluźnionych mężczyzn dołączyło do Draco, piszącego coś na kilku pergaminach jednocześnie. Pióra kopiowały wszystko, co pisał w jednym.

― Jak wypad? ― zapytał Severus, jakby scena wcześniej w ogóle nie zaistniała.

― Harry poprosił oficjalnie o zgodę do zalecania.

Lucjusz upuścił trzymaną właśnie filiżankę, do której Severus wlewał wrzątek.

― Zrobił to? ― Odskoczył od strumienia gorącej wody.

― Teraz? ― Snape odstawił czajnik.

Sięgnął po kieliszek, potem drugi na chrząknięcie partnera i nalał obu do pełna Ognistej.

― Zgodziłem się ― odparł, ale na twarzy nie widać było oczekiwanego w takich chwilach zwykle szczęścia.

Ojciec odstawił nietknięty napój i usiadł obok.

― O co chodzi, Draco?

Pergaminy zwinęły się i ułożyły równo na stole.

― Harry się zakochał, ale ja...

― Sam nie wiesz, na czym stoisz?

― Mam ciarki, gdy mnie dotknie. Denerwuję się, gdy znika mi na dłużej z oczu. Ale to nie jest to, czego on pragnie.

― Dajcie sobie czas. Zalecanie idealnie do tego pasuje. Po prostu mu pozwól.

Severus pozostawił tę rodzicielską rozmowę. Wolał sprawdzić co u chłopaka, który nie miał takich możliwości.

Klęczenie we wzorze skwitował westchnięciem. Ten Gryfon nigdy nie nauczy się prosić o pomoc, niezależnie jak bardzo będzie zależało od tego jego życie.

Wizja musiała trwać jakiś czas, ponieważ feniks zakończył śpiew, gdy tylko drzwi zostały zamknięte. Harry opadł na ręce, ciężko dysząc. Otarł czoło rękawem, ścierając smugę krwi.

Severus przykucnął przy nim.

― Pomogę ci wstać.

― Chwilę, kręci mi się w głowie.

Unoszące się tuż obok ciało Czarnego Pana powodowało ciarki, lecz nie było gdzie go umieścić, więc po prostu znajdowało się nadal w salonie.

Lekko się zataczając, Harry podniósł się z podłogi.

― Warzenie eliksiru trwa. Albus wysłał gdzieś ludzi, ale nie wiem gdzie. ― Trzymał się za głowę, starając skupić wzrok w jednym punkcie. ― Ma jakiś plan. I...

Spojrzał na Snape'a, marszcząc czoło, ale nie skończył zdania.

― I? ― Ten jednak domagał się odpowiedzi.

― Nic. Nieważne.

― Harry? ― powtórzył ostrzej, ale chłopak tylko uśmiechnął się do niego słabo.

Bez słowa odwrócił się do wiszącego w powietrzu Toma i zagwizdał na feniksa. Pod minimalnie drżącą dłonią pojawiły się symbole nieznane mistrzowi eliksirów, które zostały wchłonięte w otaczającą osłonę Czarnego Pana.

― Kiedy jedziemy do Hogwartu? ― zapytał chłopak, jakby nic się nie stało.

― Co zrobiłeś?

― Testowałem zaklęcie. Nic specjalnego ― zbagatelizował wcześniejsze działanie.

Odzyskał też równowagę, bo stał już pewniej na nogach.

Blizny - TutorTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang