Rozdział V "Złota włócznia"

101 9 115
                                    


Roki obudził się wcześnie, przynajmniej tak wywnioskował po półmroku, panującym w całej kwaterze. Usiadł na łóżku i przetarł oczy, nie wiedząc przez chwilę, gdzie się znajduje. Zaraz potem jego umysł przypomniał sobie o wszystkich wydarzeniach z poprzedniego dnia. Usłyszał powolny oddech Edwarda i uśmiechnął się, zdając sobie sprawę, że wszyscy jeszcze śpią. On wstał tak wcześnie przez zwykły odruch, spowodowany dotychczasowym chłopskim życiem. Zawsze budził się, w akompaniamencie piejących kogutów, gdakających kur i szurających łasic, które wracały na poddasze po całonocnym polowaniu. Pewnie teraz jego rodzice otwierali oczy właśnie przy tych dźwiękach. Gdyby teraz był z nimi, musiałby zanieść jedzenie kurom i owcom, przynieść świeżej wody ze strumyka, a potem wykonać podstawowe prace w polu. Westchnął, wiedząc, że już prawdopodobnie nigdy nie będzie tego robić i położył się, od razu zasypiając.

Obudził się, gdy ciepłe promienie słońca zaczęły padać na jego zamknięte powieki. Przypatrywał im się chwilę, gdy skakały radośnie po karmazynowych ścianach. Usiadł na łóżku i przetarł oczy. Odwrócił się w stronę wciąż śpiącego Edwarda. Aspekt oddychał powoli, powodując podnoszenie i opuszczanie cienkiej kołdry. Roki rozejrzał się. Avi też musiała spać, ponieważ ani jej nie widział, ani nie słyszał. Było ciszej niż kiedykolwiek i jedynie jego serce biło, wydobywając z piersi przytłumiony dźwięk. Wstał powoli, nie chcąc nikogo obudzić. Podszedł do okna. Za grubą szybą wbito jeszcze pionowe kraty, które mogły powodować wrażenie zamknięcia i uwięzienia, ale Roki czuł się dzięki nich jeszcze bezpieczniej.

Przybliżył się, niemal dotykając nosem szyby. Słońce oświetlało całe miasto, które wydawało się być skąpane w promiennym blasku. Metropolia ciągnęła się aż po horyzont, który tutaj, okazał się kamiennym obmurowaniem. Bliżej widział jeszcze jeden mur, który zasłaniał nieco widok na resztę miasta. Teraz, wieży był jednak na tyle wysoko, że nie musiał się tym martwić. Widział mnóstwo dachów i baszt, oraz grubych donżonów. Na każdym powiewały trójkątne flagi z symbolem czterech żywiołów. Dostrzegł też długą stajnię i wyróżniającą się w dole karczmę. Centralnie pod sobą miał zaś budynek ligi, z którego środka wyrastała monstrualna wieża, mieszcząca tenże kwaterę. Budowla miała płaski dach, zbudowany z szarego kamienia, tak samo jak ściany. Z bliska nie był to ładny budynek, ale może nie miał być ładny, lecz duży.

Mieściła się tu jedyna na świecie szkoła aspektów i kreatorów, a z podziemi dochodziły głuche brzmienia kowalskich młotów prosto z kuźni ognia, do której tylko upoważnieni mieli dostęp. Oprócz niej budynek mieścił wielkie sale i potężne kamienne koloseum. W dodatku w wewnątrz wyryte były, zbrojownie, magazyny, koszary, oraz miejsce owiane złą renomą. Więzienie demiurgów. Jedyne tak tajemnicze miejsce, w którym przetrzymywano wszystkich z tej jakże enigmatycznej i unikalnej rasy, którą niektórzy nazywali stworzycielami, lub śpiącymi. "Demiurdzy to nieszczęśnicy. — Przypomniał sobie słowa pradziada. — Ta moc to przekleństwo, nie można jej opanować, nie wiadomo kiedy się ujawnia i niemożliwe jest przewidzenie jej skutków".

Roki poczuł szczupłą, ciepłą dłoń na swoim boku, która wyrwała go z rozmyślań. Potem druga ręka dotknęła jego przeciwnej strony. Przeszedł po nim przyjemny, elektryzujący dreszcz. Chciał się obrócić, lecz dłonie oplotły się na jego brzuchu i czule ścisnęły. Na karku poczuł przytuloną twarz i ciepły oddech, który połaskotał jego szyję.

— Dziękuję — szepnęła postać do jego ucha. — Zawsze będę twoją dłużniczką. — Złapała go teraz za rękę i lekko pociągnęła, tak żeby się obrócił. Roki spojrzał na nią, jej twarz była mu znajoma. Stała przed nim Lili, córka samego Balothona. Brązowe włosy, które widział, gdy ją ratował, zamieniły się w płomiennorude, jak słońce chowające się pod horyzontem. Oczy miała teraz jak bursztyny, świecące się i wesołe. Kolor jej twarzy też nabrał innej barwy, bardziej żywej, jasnej, nie bladej jak przedtem.

Onira  {Tom I}Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin