Rozdział VI "Treningowa kompromitacja"

68 7 74
                                    


Wszyscy wstali bardzo wcześnie, wszyscy, tylko nie Roki. Nawet słońce nie zdążyło jeszcze wzejść, a na horyzoncie nadal nie było widać żadnych latających wysp. Stali już ubrani, dziś inaczej niż zawsze. Avi miała na sobie białą, cienką koszulkę, na którą założyła skórzaną kamizelkę, zapinaną na solidne metalowe guziki. U jej dołu dało się dostrzec pojemną kieszeń. Przepasana była czarnym paskiem, poniżej którego, w krótkiej pochwie widniał sztylet, a raczej sztylecik, z ostrzem nie dłuższym od palca. Jej skórzane, czarne spodnie ściśle przylegały do szczupłych nóg, a po ich bokach błyskały metalowe nity. Avi chodziła po pokoju, przygryzając kromkę chleba, polanego miodem. Na krześle, obok niej leżał refleksyjny łuk, o rzucającym się w oczy kształcie przypominającym fale. Jego ostro zakończone ramiona budziły grozę. Ciemne drewno, z którego łuk został wykonany, sprawiał wrażenie swoistej jedności z Avi.

Lili siedziała nieco z boku. Wciąż widać było u niej urazę do słów Edwarda. Miała na sobie cienką, białą sukienkę, która sięgała do kostek. Długie, jasnorude włosy opadały kaskadą na ramiona i plecy. Jako jedyna założyła już w buty o cienkiej podeszwie, przez którą sprawiały wrażenie lekkich i delikatnych.

Edward siedział po przeciwnej stronie, ubrany w zielony kapelusz, opasany czarną wstążką, przez którą przeplótł zieloną gałązkę oliwną. Założył grubą, skórzaną, czarną kurtkę. Na ramionach przymocowane miał brązowe, szelki. Spodnie wykonane z czarnej, solidnej skóry, były luźne, niekrępujące ruchów. Roki zerwał się z łóżka, wiedząc, że też powinien być już gotowy.

— Myślałeś, że dziś też sobie pośpisz? — rzucił Edward zadziornym głosem i ugryzł kolejny kęs chleba.

— Wybaczcie, już do was dołączam — Roki naciągnął na siebie koszulę i lniane spodnie.

— W szafie masz porządne ubranie — mówił Edward, wskazując ręką, po której ściekał miód. — Musisz się dobrze ubrać. Dziś do południa mamy trening.

Roki doskoczył do komody niemal jednym susem, czuł na sobie spojrzenia całej trójki i miał wrażenie, że się z niego naśmiewają. Otworzył szybko szafę. Zauważył tylko jedną kostkę ubrań. Sięgnął po nie. Były to czarne spodnie, wykonane ze skóry, oraz twarda kamizelka z widocznymi naramiennikami, nabijana ćwiekami dla lepszej ochrony. Szybko założył ubranie i poczuł się przez chwilę jak żółw w skorupie. Odzienie było twarde i ciężkie, a skóra opinała każdą część ciała. Edward jak zwykle wiedział, co czuje chłopak.

— Przyzwyczaisz się — parsknął śmiechem, widząc Rokiego z szeroko rozstawionymi ramionami. Dziewczyny też zaśmiały się cicho, nawet Lili, która siedziała dziś zasmucona. Zjedli szybko śniadanie. Roki jadł jeszcze szybciej, widząc, że cała trójka czeka na niego przed drzwiami. Edward machał rękami, jakby się rozgrzewał. Avi przeskakiwała z nogi na nogę,a na jej ramieniu podskakiwał przełożony łuk. Czarne strzały w kołczanie wydobywały dzwoniący, metaliczny stukot. Ubrała ciemne, wysokie buty z cholewką, sięgające jej niemal do kolan. Od góry opadały lekko, sprawiając wrażenie, jakby były podwinięte. Na ręce naciągnęła, ściśle przylegające rękawiczki z cienkiej skóry, które sięgały aż za łokieć, pozostawiając jedynie nieokryte ramiona. We włosach znowu wplotła czerwoną wstążkę

Lili siedziała na niskiej szafce i obojętnym wzrokiem patrzyła w nicość. Roki dołączył do nich. Zeszli po zimnych schodach, a potem udali się, już znanymi Rokiemu korytarzami. Czuł się jak u siebie, w starym domu, jakby zaraz miał wyjść na pole pełne roślin i zacząć przekopywać glebę. Wiedział skąd to uczucie, mimo że budynek ligi tak bardzo różnił się od jego chaty i jedynie wczesna godzina przypominała mu to, co zostawił za sobą.

Onira  {Tom I}Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang