Rozdział XVIII "Nocne motyle"

47 4 22
                                    

— Kawał drogi — powiedział Roki, przywołując w myślach wszystkie uliczki i zupełnie różniące się dzielnice, które musieli przebyć, aby usiąść w czerwonej stajni.

Spędzili tutaj już dobrych kilka godzin. Zjedli mnóstwo wybornego jedzenia, chociaż Edward cały czas narzekał na jakość zamówionych posiłków. Roki przeżył szok, gdy spróbował dziczyzny polanej miodem. Dawniej mógł tylko pomarzyć o tego typu smakołykach.

Za oknami zaczynało się ściemniać, a do karczmy przychodziło wielu coraz bardziej podejrzanych ludzi. Gruba właścicielka biegała spocona z piwami i pośpieszała swojego chudego męża. Wyglądał komicznie, gdy biegał między stołami, a jego chuderlawe nóżki uginały się pod ciężarem noszonych kufli.

Piwo zdecydowanie stanowiło produkt najczęściej zamawiany. Edward opróżnił właśnie trzeci kufel i dłonią przywołał właścicielkę.

— To samo — Włożył w jej dłoń kilka monet. Kobieta uśmiechnęła się na siłę i oddaliła tak szybko, na ile pozwalało jej otyłe ciało.

Avi szturchnęła lekko Edwarda. Nie zareagował, więc potrząsnęła nim mocniej.

— Nie powinieneś więcej pić — upomniała go, lecz on machnął na to ręką.

— Edward, chciałem ci dziś coś powiedzieć — zaczął Roki i zobaczył, że Avi kręci mu przecząco głową. Popatrzył na nią. — Muszę, sama też chciałaś, abym to zrobił.

— To chyba nieodpowiedni moment na tę rozmowę.

Kobieta wróciła i postawiła pośpiesznie piwo przed nosem Edwarda. Powąchał je i upił łyk. Skinął głowa do Rokiego, który też upił trochę swojego złocistego napoju.
Czuł już działanie tejże cieczy, a na jego twarzy pojawiły się pierwsze wypieki. Oczy zaczynały błądzić po pomieszczeniu, nie mogąc się skupić na niczym szczególnym. Sam nigdy nie pił i dwa kufle okazały się wystarczające.

— Co chciałeś mi powiedzieć — dopytał Edward i nachylił się nad stołem. Roki spojrzał jeszcze raz na Avi, która wzruszyła ramionami.

— Muszę się dostać do więzienia demiurgów — wypalił naraz Roki i usłyszał parsknięcie aspekta.

— Co ci odbiło? Tam nie da się ot, tak wejść.

— Jesteś aspektem, na pewno coś wymyślisz — nalegał Roki. Edward wyprostował się i przetarł twarz dłonią. Skóra szczypała go od alkoholu.

— Nawet jeśli, to i tak bym tego nie zrobił. Nie można od tak tam wchodzić, a prawa należy przestrzegać. — Zatoczył się na krześle. Musiał podeprzeć się ręką, aby nie spaść. Avi złapała go za ubranie.

— Nie zamówisz już żadnego alkoholu — powiedziała i zabrała w połowie opróżniony kufel sprzed jego nosa. Nie przejął się tym zbytnio. Teraz bardziej zainteresował się tematem więzienia.

— Po co co chcesz tam wejść? Piwo uderzyło ci do głowy?

— Dziewczynka na wyspie mi tak powiedziała.

Edward wychylił się i Avi znów musiała go przytrzymać.

— Dziewczynka mu tak powiedziała — powtórzył drwiąco, patrząc na przyjaciółkę. — Słyszysz? Dziewczynka mu tak powiedziała — Parsknął śmiechem, opluwając piwem blat stołu. Otarł usta wierzchem dłoni. — Nie pomyślałbym, że po dwóch piwach będziesz chciał włamać się do więzienia.

— Chyba rzeczywiście nie mówisz poważnie, Roki? — Avi poparła Edwarda.

— Mówię całkiem poważnie, tam jest moja rodzina.

Onira  {Tom I}Where stories live. Discover now