❤ Urodziny.

2.9K 97 34
                                    


Przepraszam za zaprzestanie publikowania tej opowieści, ale zapraszam na ZAKOŃCZONĄ nowo opublikowaną przeze mnie historię Justina i Seleny. Opis poniżej.

LESS LONELY

Nowe życie miało rozpocząć się wraz z przeprowadzką, którą dawno temu zaplanowałam. Nie byłam w stanie wytrzymać ani chwili dłużej w mieście, które codziennie mi o nim przypominało. Wakacyjny czas był najlepszą porą na to, by wyleczyć stare rany i dać się ponieść głośnej muzyce. Pragnęłam wielu nieprzespanych nocy, które niestety nadeszły i to z całkiem innego powodu, niż chciałam, a wszystko dlatego, bo on też tutaj był - mój ex.

Link:
https://www.wattpad.com/story/218461539-less-lonely

Znajdziecie mnie na profilu @DariaBacza97 oraz wyżej opisaną historię! Dziękuję każdemu!

________

Drugi dzień wakacji zaczął się ,,skromnym" przyjęciem zorganizowanym przez rodziców Alice. Tym razem były to czterdzieste urodziny jej matki. Tłuste zero na końcu i tak już okrągłej liczby. Kto by się spodziewał, że będąc w tym wieku, nadal szarpnie się na kolejną z uroczystości. Z drugiej strony, dziesięciolecie minęło, a kobieta przebrnęła przez nie bez żadnego szwanku.

– Ali, proszę załóż na siebie coś innego. Mamy dziś wyjątkowych gości. – Kristina, kobieta o długich, opalonych nogach i ciemnych włosach zlustrowała swoją córkę od góry do dołu swoimi czarnymi oczyma, po czym kiwnęła głową z niezadowoleniem to w lewo, to w prawo.

– Wyjątkowych? Mogłabyś wyrazić się trochę jaśniej? Poza tym, nie wyglądam przecież aż tak źle. – Alice spojrzała w lustro, przyglądając się dziewczynie w odbiciu. Lśniące, brązowe kosmyki sięgały jej do pośladków, a w pełni znudzone, błękitne oczy zdawały się być jeszcze jaśniejsze niż zwykle. Wydatne usta i pastelowo-różowe policzki idealnie współgrały z białym, krótkim sweterkiem oraz jasnymi jeansami, które właśnie na sobie miała. Uniosła jedną brew, odsłaniając niesamowicie długie rzęsy i westchnęła głęboko. – Masz rację, przebiorę się.

– Tylko szybko! Barklerowie będą tu za chwilę! – Usłyszała za sobą donośny głos matki, gdy w pośpiechu wbiegła na górę. Otworzyła drzwi prowadzące do jej pokoju, a ciepły, letni wiatr wleciał do środka i ostudził nieco jej rozgorączkowanie tym cholernym dniem.

- Barklerowie? Ci ludzie nie są nawet wyjątkowi! – fuknęła. – To tylko jej nowi znajomi – mruknęła pod nosem, po czym otworzyła wielką, brązową szafę, przypominającą trochę tą z filmu Narnia. Jej wzrok powoli przesuwał się po wieszakach. Przez dłonie przewinęło jej się kilkadziesiąt rodzajów materiału. –Idealna! – Uśmiechnęła się promiennie, wyłowiwszy błękitną, rozkloszowaną sukienkę na ramiączka, która odkrywała plecy i w zupełności pasowała jej do oczu. Do tego czarne sandałki i była gotowa zbiec z powrotem na dół.

Było dość głośno, kiedy Alice dołączyła do reszty towarzystwa i nim zdążyła się usadowić jej wzrok przykuł pewien chłopak. Miał karmelowe włosy przycięte równo po bokach, ale grzywkę zostawił nieco dłuższą, która w kuszący sposób opadała mu na czoło. W perfekcyjny sposób dopełniało to ostre kontury jego twarzy. Jasne, niebieskie jeansy przylegały w miejscu, na które najprawdopodobniej miały zwracać uwagę, a biała koszula ze srebrnymi spinkami u mankietów opinała się na jego mięśniach, niczym pędy roślinki mocno przytwierdzonej do kija. Tylko, że w jego przypadku wyglądało to o wiele seksowniej. Niespodziewanie przeniósł na nią swój wzrok, co sprawiło, że poczuła ucisk w gardle. Wstał i zaczął zbliżać się w jej stronę.

– Cześć. Jestem Justin – mruknął, bacznie lustrując długość jej sukienki. – Mogłabyś mi powiedzieć, gdzie trzymacie whiskey? – Uśmiechnął się, a cudowna biel jego zębów sprawiła, że Alice musiała wziąć głęboki oddech, nim była w stanie udzielić odpowiedzi na to pytanie.

–Tak. Jest tutaj – odchrząknęła i kucnęła przy jednej z szafek. Złapała za kryształową butelkę i podała mu ją.

– Dzięki. – Przygryzł delikatnie wargę. Melodia jego głosu była jak jedna z najpiękniejszych ballad na świecie. – Fajny masz tyłek. – Mrugnął do niej, a czarne rzęsy przyćmiły czekoladowy brąz jego tęczówek. Alice zarumieniła się, zdając sobie sprawę, że sukienka może i rzeczywiście była nieco za krótka. Nie powinna była się przynajmniej nachylać.

– Fajny, czy też nie, na całe szczęście nie jest twój. – Uśmiechnęła się arogancko.

– Chciałaś powiedzieć jeszcze nie. – Nawilżył językiem usta, po czym upił trochę alkoholu.

– Nie jest. Nie był i nigdy nie będzie, Justin – warknęła poirytowana. Nienawidziła zadufanych w sobie dzieciaków. Wzięła szklankę wypełnioną sokiem i przełknęła go głośno.

– Mylisz się... jak ty w ogóle masz na imię? – Znów ten zmiatający z nóg uśmiech. Naprawdę zaczynała uważać, że prowokował ją do tego, by się na niego rzuciła i zaczęła dotykać przy wszystkich.

– Alice. – Zwęziła oczy w dwie kreski.

– Więc widzisz, Alice. – Zaśmiał się mimowolnie. – Sęk w tym, że jeśli mówię, że coś będzie moje, to uwierz mi, tak się stanie. – Przeniósł wzrok na jej długie nogi i zacisnął usta, lustrując ją płonącym żywym ogniem spojrzeniem. Poczuła dreszcz w każdym miejscu, po którym przemierzał oczami.

– Niby, dlaczego mój tyłek miałby nagle stać się twój? – Skrzyżowała ramiona na wysokości klatki piersiowej.

Justin przetarł kciukiem swoje usta i delikatnie uniósł ich kąciki ku górze.

– Bo sama tego zapragniesz.

____________
Mam nadzieję, że się podobało!
Zapraszam również na nowego wattpada! 

Never fall in love // Nigdy się nie zakochuj.Where stories live. Discover now