Gwiazdy

3.9K 132 37
                                    

-Poczekaj pomogę ci to wziąć. - powiedziałam patrząc na Janka, który zdawał się być bardzo osłabiony, co było normalnym objawem odstawienia narkotyku.

-Dziękuję. - wzięłam od niego jedną z toreb z jego ubraniami i włożyłam ją do bagażnika.

-Rozmawiałam z Guziorem.

-Nie wiedziałem, że się znacie.

-Robię coś dla niego na nadchodząca płytę, no ale do rzeczy. Dowiedziałam się trochę, żeby wiesz jakoś ci pomóc. Zaprosiłam go jutro do mnie...to znaczy do nas. Obiecał, że zrobi, co będzie mógł, żeby ci pomóc.

-Dzięki. Doceniam to, chociaż podejrzewam, że się na mnie nieźle wkurwi.

-Już się domyślił, że go kłamałeś odnośnie "kolegi, który potrzebuje towaru".

-Głupio mi. - przyznał.

-Rozumiem.

————————————————————————

-Hej - powiedziałam i uścisnęłam kolejno Kacpra i Filipa. - Wchodźcie. - uśmiechnęłam się.

-Hej. - przynieśliśmy wino mam nadzieję, że się poczęstujesz. - rzucił Filip.

-Tak właściwie to ja wychodzę. Umówiłam się z Kamilem. Wrócę przed północą. Musicie sobie to wyjaśnić.

-Jesteś wspaniała.

-Przestań Kacpi. Dobra lecę. Papa.

Janek

-O a co wy tu?

-Zuza zaplanowała nam randkę dzisiaj.- zaśmialiśmy się w trójkę

-Przynieśliśmy wino. - na te słowa posłusznie wyciągnąłem trzy kieliszki, a następnie rozlałem alkohol. Przez pierwsze trzydzieści minut starałem się ukryć to, jak się czuję jednak chłopaki przejrzeli mnie na wylot.

-Co jest młody? Jak się czujesz w ogóle?

-Fizycznie chwilowo jest okej, ale..

-Stary, chcemy żebyś wiedział, że możesz na nas liczyć.

-Jak bardzo zjebałem?

-Janoo- przeciągnął Filip.

-Przepraszam was, wiem, że mieliście ze mną strasznie ciężko przez ostatni miesiąc. Jest mi głupio naprawdę.

-Nie mamy ci tego za złe.

-Ale ja mam sobie za złe. To wszystko zaczęło iść w złą stronę i no nie wróżę sobie niczego dobrego.

-Czemu tak mówisz?

-Myślałem dzisiaj dużo. Stary popatrz. Rzuciłem studia. Wszystko postawiłem na rapik, a kurwa nie pamiętam kiedy ostatni raz coś pisałem. Od wydania Plansz minęło już dużo czasu, a ja stoję w miejscu. Jak tak dalej pójdzie to ja nie wiem co będzie. Co jak skończą się oszczędności? Co jak zacznę odczuwać jakieś skutki palenia takiej ilości szlugów i wlewania w siebie litrów alkoholu?

-Jane..

-Co jak zostanę sam?

-Janek. - chłopcy przysiedli się do mnie bliżej, a moje oczy się zaszkliły.

-Nie myśl o tym. Teraz będzie tylko lepiej. Jesteśmy już na dobrej drodze. Musisz dać nam sobie pomóc, otworzyć się i też dać coś od siebie, zmotywować się. Damy radę.

-Jestem takim idiotą. Jeszcze ta zdrada znowu. Chyba serio jestem gówno wart.

-Myślałem, że nie czułeś już nic do niej później.

-Bo nie czułem, potrzebowałem kogoś, ale kurwa. Sam fakt.- uroniłem kilka łez.

Jestem i tak wdzięczny za to, że tu są. za to, że mi pomagają, że mogę na nich liczyć. Tak bardzo ich podziwiam.

-No to, co Jano.- westchnął Filip. - Za twoje szczęście do kobiet? - parsknęliśmy śmiechem i wzięliśmy łyk alkoholu.

Czas mijał nam bardzo szybko. Tęskniłem za tym. Tak dawno nie rozmawialiśmy normalnie.

-Będziemy się zbierać. - rzucił Kacper patrząc na zegar, który wskazywał godzinę 23.22. - Widzimy się w poniedziałek w biurze?

-Pewnie. - uśmiechnąłem się i posłusznie zamknąłem drzwi za chłopakami. Powoli zaczynała boleć mnie głowa, a mój zły humor cały czas się pogłębiał. Podniosłem kieliszki z ławy i ostrożnie opłukałem je pod strumieniem ciepłej wody, a następnie odłożyłem je na swoje miejsce. Udałem się do sypiali Zuzy i wyjąłem ze swojej walizki szare dresy i białą podkoszulkę. Wstałem od bagażu, a mój wzrok powędrował na kilkadziesiąt zdjęć wiszących nad dużym łóżkiem dziewczyny. Podszedłem bliżej, by móc lepiej im się przyjrzeć. Na każdym z nich była szczęśliwa. Uśmiech jej pasował. Wyglądała pięknie.

Złapałem się na tej myśli i natychmiast podążyłem w kierunku łazienki. Czułem się słaby, ale resztkami sił opłukałem swoje lekko wychudzone już ciało. Powoli odsunąłem przesuwane drzwi prysznica i natychmiast okryłem się czerwonym ręcznikiem, gdyż chłód dotknął mojej skóry i momentalnie dorwały mnie nieprzyjemne dreszcze. Spojrzałem w lustro. Moja skóra wydawała się być bardzo sucha. Oczy były lekko zaczerwienione a tuż pod nimi rozdzierały się lekko fioletowe sińce. Nie wyglądałem najlepiej i ciężko patrzyło mi się na swoją osobę, dlatego nie minęło dużo czasu, aż oderwałem od siebie wzrok. Ostrożnie wsunąłem na siebie świeże rzeczy tak, aby nie upaść przy tym na podłogę i opuściłem pomieszczenie.

Usiadłem przy oknie i lekko je uchyliłem. Mimo moich prób powstrzymania się wyjąłem zwykłego szluga z paczki, a następnie odpaliłem go zaciągając się dymem. Spojrzałem na godzinę. Prawie północ. To bardzo mnie zmartwiło, gdyż nie wiedziałem gdzie i o której będzie Zuzia. Wlepiłem swój wzrok w rozgwieżdżone niebo. Noc była ciepła. Słychać było jeżdżące samochody i głosy ludzi, którzy nietrzeźwi usiłowali wrócić do domu. Moje myśli powędrowały do odległych lat. Zaczęły analizować najważniejsze wydarzenia przy tym nie pomijając żadnego mojego upadku i wzlotu. Wyobrażałem sobie swoją osobę, każdy najmniejszy szczegół, który mógł doprowadzić do tego, że jestem tutaj, że tak bardzo się zagubiłem. I nie wiem ile tak trwałem. gapiąc się w niebo. Analizując. Rozważając. Myśląc. Myśląc jak to wszystko przemija i jak tak naprawdę nie mamy na nic wpływu. Jak ten świat może nas zniszczyć. Jak duży wpływ ma to wszystko na nas. Tak bardzo tego nie rozumiałem. Tak bardzo chciałem, by wszystko chociaż na chwilę się zatrzymało. By wszystko było znów normalnie. Bym znowu był tym starym Jankiem. Tym, który potrafi żyć bez wszystkich używek. który jest w stanie kochać i akceptować siebie. Który potrafi radzić sobie z emocjami. Który nie czuje się samotny, mając przy sobie tak wspaniałych osoby.

Do moich myśli doszedł pobliski dźwięk karetki. Oderwałem swój pusty wzrok podążając nim za jadącym ambulansem. To mogłem być ja. To mógł być ktoś z moich bliskich. Martwię się o Zuzę. Z Powrotem odpłynąłem tym razem myśląc o przemijalności tego wszystkiego. O bólu po stracie. O tym jak to wszystko szybko się kończy.

-Nie śpisz jeszcze?- usłyszałem ciepły głos dziewczyny i po prostu ją przytuliłem.-Coś się stało? - spytała lekko zakłopotana tą sytuacją.

-Nie, nic. Gdzie byłaś? Powoli zaczynałem się martwić.

-Byłam z Kamilem w restauracji, a później w kinie. A jak z chłopakami i jak się czujesz.

-Jest trochę lepiej, dziękuję ci za to wszystko. - rzuciłem drapiąc się po głowie i patrząc na dziewczynę robiącą coś w kuchni.

-Przestań. Zrobię ci jakieś kanapki. Musisz więcej jeść.

-Nie trze..

-Z czym chcesz?

Nie zasłużyłem na to.

Thx   || Jan-rapowanieDär berättelser lever. Upptäck nu