part seventeen

711 61 67
                                    

3os. Lp. 

—— Pierdolił głupoty, jak Sanuś po czekoladzie, olej frajera ——  wzruszył ramionami, rozkładając się wygodniej na szerokim parapecie w pokoju swojego przyjaciela. Oparł nogi o ścianę, przypatrując się cały czas poczynaniom starszego chłopaka, krążącego po pokoju niczym chomik w kole do biegania. 

—— Wiesz, chciałbym... Ale kurwa coś mi nie wychodzi —— mruknął z nutką wyczuwalnej desperacji w głosie. Zatrzymał się przy łóżku i rzucił się na nie bezwiednie, pozwalając ujść częściowej irytacji. Rzucił pustą butelką po soju, a ta praktycznie od razu rozbiła się na malutkie kawałeczki, zapełniając podłogę szkłem. Żaden z nich nic sobie z tego nie zrobił, a Woo nawet nie drgnął, praktycznie ignorując ten wykonany przez czerwonowłosego gest. 

—— Jest o wiele więcej takich szpetnych, wyrośniętych, lamusowych małp na świecie, jeszcze się zauroczysz nieraz. On był frajerem i nie zauważył ani twojej dupy, ani najwyraźniej chujowo jadł twoje babeczki cytrynowe —— stwierdził, przewracając leżące obok poduszki, gdy zaczęły uwierać go w kręgosłup. 

—— Tylko, że... To nie jest zauroczenie —— burknął, wpatrując się bezradnie w swój sufit, na którym widniała niebieska plama. Plama ta pojawiła się tam jakiś rok temu, podczas farbowania włosów, młodszy z współlokatorów postanowił napełnić balon resztą farby i zwyczajnie się nim bawić. Chwilę później, jak ostatni debil wylądował na podłodze, a kawałek gumy z kolorową mazią wystrzelił do góry, roztrzaskując się na suficie.

Pomimo wkurwienia, jakie przyniosło Hongjoong’owi tamto wydarzenie, teraz poczuł dziwną tęsknotę i zwyczajnie zapragnął, aby to wszystko już się skończyło. Przeklinał się w myślach, że pozwolił sobie zakochać się w przyjacielu, wpaść w to wszystkim nam znane “friendzone”. Próbował się wyleczyć, czatował z różnymi ludźmi, nawet dwa razy udało mu się umówić z kimś na randkę. Los jednak chciał, że za każdym razem myśli dwudziestoparolatka wędrowały w stronę Songa. 

—— Nie pierdol! Hyung! —— podniósł się momentalnie, otwierając szeroko oczy. —— Zing zdarza się tylko raz w życiu! —— krzyknął, na co starszy mimowolnie wywrócił oczami. Zapomniał praktycznie, że Wooyoung należy do grona oddanych fanów Hotelu Transylwania, z obsesją na punkcie Vlada oraz Jonathana. Niejednokrotnie również zmuszał go do oglądania tych filmów animowanych, a z każdym kolejnym razem przeżywał każde wydarzenie jeszcze bardziej, pomimo tego, że znał wszystkie dialogi na pamięć. 

—— To w takim razie on jest moim Zing —— powiedział i przetarł twarz dłońmi, odgarniając pchające się do włosów czerwone kosmyki włosów. 

—— Zing się nigdy nie myli... To niemożliwe... —— mruknął zaskoczony, wpatrując się w niego jakby właśnie zmartwychwstał po sześćdziesięciu—dziewięciu dniach, mianując się kolejnym Jezusem. 

Kim naprawdę czasem chciał wierzyć w bzdury opowiadane przez Junga, chciał, żeby to wszystko mu przeszło i okazało się jedynie głupim zauroczeniem, ale zanosiło się jedynie na to, że Mingi jest naprawdę jego Zingiem, który zdarza się przecież tylko raz w życiu i nigdy się nie myli. 

Hongjoong po prostu zrobiłby dla niego wszystko, mógł nawet jak Najman pójść pod siedzibę klubu Raków i czekać na Stanowskiego. 

Różnica była taka, że on potrafił wyczuć żart i nawet nie chciałby się oszukiwać, że cokolwiek z tego wyjdzie. Uczucie kłębiące się w nim najprawdopodobniej na zawsze w nim pozostaną, nieodwzajemnione, może zdecydują się odejść, dać chłopakowi upragniony spokój. 

Miał dość powtarzającego się dookoła imienia swojego współlokatora, jego twarzy pojawiającej się w snach. Gdziekolwiek brązowooki by nie spojrzał, dostrzegłby przyjaciela. Chociaż całość go bolała, a on sam ranił go jedynie mocniej, nie mógł poradzić nic, że zakochiwał się coraz bardziej.

Próbował nawet obrzydzić sobie młodszego, ale zdążył zobaczyć go już w praktycznie każdym możliwym wydaniu, także ta opcja wydała się praktycznie niemożliwa do zrealizowania, wpędzała go jedynie jeszcze bardziej w to całe bagno zwane miłością. 

Zaprosił do siebie Wooyounga z nadzieją, że jakoś mu pomoże, skorzystał nawet z chwilowej nieobecności swojej mamy, która akurat najbliższe dwa dni zdecydowała się spędzić u jego siostry i ponownie wrócić do syna oraz swojego kochanego zięcia. Jak się okazało, wyższy chłopak wolał wpaść w kolejną fascynację związaną z ukochaną bajką i nie był zbyt pomocny, chociaż Kim cieszył się z samej jego obecności i radosnej atmosfery, którą wprowadzał za każdym razem, gdy przychodził. Nie spodziewał się nawet przesadnie, że oświeci go jakąś mądrością, czy przekona do wierzenia w te głupią paplaninę. 

—— “Dwa nietoperze w nocy się spotkały i nagle ‘Zing’ już się zakochały. Wiedziały, że będą razem już cały czas, bo w życiu takie ‘Zing’ zdarza się tylko raz — nie przegap go” —— zacytował, analizując wszystko w głowie, nie spuszczając nawet wzroku z czerwonowłosego. Hongjoong jedynie westchnął i usiadł na środku łóżka po turecku. 

—— Ja i Mingi... Kocham go, ale on mnie nie kocha —— powiedział, uśmiechając się jedynie smutno. 

—— Co? —— mruknął Song, stając w progu drzwi, wbijając spojrzenie w współlokatora.

•🪐•🪐•🪐•

No więc cóż... Pożyjemy, zobaczymy;)

Co u was?

Miłego dnia! Bądźcie zdrowi~

that's okayWhere stories live. Discover now