part thirteen

747 66 73
                                    

Tomasz Hajto pierdonął starą babę na pasach i nie poniósł za to żadnych konsekwencji, więc czemu ja do chuja mam tak przejebane, a wszedłem tylko do łazienki?

Czy to jest ta słynna kara boska za brak wiary przez całe życie? Jeśli tak, to jest szansa żeby się nawrócić? Mogę iść nawet na księdza, ale niech to się skończy..

Może normalnie gdybym zamknął się w łazience i zgasło by światło, to miałbym to wszystko gdzieś, i po prostu usiadł na podłodze, i zaczął napierdalać w Candy Crush, ewentualnie męczył jakiś moich idiotycznych znajomych, że nie mam co robić, nudzę się, takie tam bzdety..

Różnica jest taka, że w normalnych okolicznościach, kładąc duży nacisk na słowo normalnych, nie byłbym w malutkim pomieszczeniu, gdzie panuje ciemność z Hongjoong'iem, z którym kurwa jestem pokłócony i raczej za sobą nie przepadamy. Aktualnie.

Na dodatek, nie mamy teorytycznie pojęcia czy prąd włączą jeszcze dziś, do tej pory pamiętam, jak wyłączyli go w całym budynku na trzy dni i musiałem żywić się tym co oferowała knajpka po drugiej stronie ulicy, nie żebym na codzień tego nie robił, ale wiele dałbym żeby znowu zjeść kimchi, które robi Hong...

Tęsknię za jego żarciem i możliwością, że dosypał mi do kawy trutkę na szczury.

Jest jeszcze jedna, bardzo znacząca rzecz, która stanowi ogromną różnice między byciem zamkniętym w łazience bez prądu samemu, a byciem zamkniętym w niej z moim współlokatorem...

-- Mingi -- szepnął, odwracając się najprawdopodobniej w moją stronę, może i widziałem jedynie zarys niektórych rzeczy, ale jego postać była praktycznie schowana w mroku. Słyszałem w jego głosie nutkę strachu, wybrzmiewającą doskonale w moich uszach, wiedziałem co to znaczy.

Kim bał się ciemności, chociaż w jego wypadku powiedzenie "bać" jest ogromnym niedomówieniem.

Nie zastanawiając się dużo, chwyciłem na ślepo jego dłoń, przysuwając się bliżej i obejmując jego ciało ramionami.

-- Spokojnie -- mruknąłem, czując jak mocno wtula się w mój tors i zaciska dłonie na mojej koszulce. Oddech starszego był nieregularny, znacznie przyspieszony, w całej tej ciszy słyszałem jak szybko biję mu serce.

Gładziłem jego plecy dłonią, nie chcąc pozwolić mu na to, aby znowu zaczął panikować. Teraz już naprawdę miałem gdzieś własną dumę, wiedziałem, jak reaguje na takie rzeczy już nie raz i zdecydowanie nie jest to miły widok, gdy twój przyjaciel dusi się płaczem, a ty możesz jedynie siedzieć oraz patrzeć na to.

-- Jestem tutaj... Nic ci nie grozi -- mówiłem, chcąc go uspokoić.

-- B-boję się... Mingi... -- odparł, a jego głos zadrżał. Poczuł jak coś moczy mi koszulkę, zagryzłem swoją wargę.

-- Wiem, że się boisz, ale hej... Jestem tutaj z tobą, pomogę ci -- odrzuciłem na bok swoje rzeczy. Chwyciłem starszego pod udami, podnosząc go i samemu siadając na podłodze, układając niższego na swoich kolanach, przytulając go do siebie jedną ręką. Z trudem wyciągnąłem telefon z tylnej kieszeni spodni, na ślepo włączając latarkę i opierając go tak, aby świecił na naszą dwójkę.

-- Hongjoong -- powiedziałem cicho, chcąc aby chociaż trochę uniósł na mnie wzrok, co raczej nie poskutkowało. -- Spójrz na mnie, proszę -- uśmiechnąłem się, widząc przed sobą jego twarz. Nie przeszkadzało mi to, że jest cały czerwony, a jego nos jest delikatnie napuchnięty. Widziałem w oczach niższego przerażenie. Ułożyłem dłonie na jego policzkach, zaczynając gładzić je powolnie kciukiem, ścierając płynące łzy.

-- M-mingi.. J-ja.. -- wydukał, rozchylając wargi.

-- Cichutko, jestem tutaj, widzisz? -- odgarnąłem mu włosy z twarzy, nie przestając uśmiechać się delikatnie, naprawdę chcąc pokazać mu, że nic takiego się nie dzieję.

Pokiwał głową w odpowiedzi, a ja wewnątrznie odetchnąłem z ulgą, widząc, że moje marne pocieszanie i uspokajanie, jednak coś daję.

Objął moją szyję rękami, wtulając się we mnie ponownie. Z lekkim zawahaniem chwyciłem go w pasie, pozwalając się przytulić.

Po dosłownie chwili to dziwne uczucie minęło i docisnąłem jego ciało jeszcze mocniej, samemu czerpiąc niewytłumaczalną przyjemność z tych malutkich czułości.

Dopiero teraz poczułem, jak jego ciało w moich ramionach wydaję się małe. Nie pierwszy raz go przytulałem, ale wcześniej nie zdawało się, abym zwracał na to większą uwagę.

Uśmiechnąłem się, rozczulając się nad sam nie wiem czym.

Hongjoong objął moje biodra nogami, wyraźnie czułem, jak jego mięśnie powoli, stopniowo się rozluźniają, a oddech niższego wraca do normy, jednak nadal się nie odsuwał.

Ja też nie chciałem, nie liczyło się w tym momencie nawet to, że zaraz jebną mi plecy. Ciepło rozchodzące się po całym moim ciele było zwyczajnie zbyt przyjemne, a strach przed czymkolwiek zniknął nie tylko u Kim'a, ale też u mnie.

-- Ptysie wy moje, sypialnia jest chyba od takich rzeczy -- zaświergotała matka chłopaka, otwierając nagle drzwi do łazienki.

Mój współlokator oderwał się ode mnie momentalnie, a na jego twarzy czerwona plama magicznie się powiększyła.

-- Song, ty jebany zboczeńcu -- prychnął, wstając natychmiast i kopiąc mnie w piszczel.

Nie przejąłem się, chcąc zatrzymać w sobie to tajemnicze ciepło na jak najdłużej.

•🪐•🪐•🪐•

Hehe...

Co u was?

(Prawie zapomniałam to dodać, proszę o wybaczenie, ale matma jest tak nudna, że aż mi się przypomniało)

that's okayWhere stories live. Discover now