part thirty-two

272 26 10
                                    


Golenie Sana trwało w sumie dobry tydzień, przez siedem dni biegaliśmy za nim jak jacyś idioci z pianką do golenia, maszynką oraz ręcznikiem. W trakcie tego niesamowicie ekscytującego tygodnia zniszczyliśmy tylko jedno krzesło, trzy szklanki oraz straumatyzowaliśmy dwie osoby: mnie i tego niegolącego się idiotę.

Nie wdawajmy się idiotę w szczegóły, w jaki sposób doszło do tego, że udało nam się go ogolić. Niektórzy nie mówią o Brunie, Polski rząd nie mówi o tym jak sobie nie radzi, a inni nie gadają o goleniu Sana i przy tym zostańmy, żyjąc dalej w spokoju.

Żeby rozjaśnić wam co dzieję się dzisiaj muszę wspomnieć o pewnym szczególe. Wooyoung jakiś cudem przekonał do wszystkiego Choi, jednym z warunków, jakie postawił było mimo wszystko pójście na basen.
Takim oto cudem wylądowaliśmy w wodzie wśród drących mordę dzieciaków z dmuchanymi rękawkami... I nie, nie mowa tutaj o Jongho, o dziwo. Na umilenie czasu mieliśmy jeszcze dziwnie patrzących się na nas staruszków, siedzących od dwóch godzin w jacuzzi, jakby ich skóra nie była wystarczająco pomarszczona.

Udaliśmy się na basen sportowy o głębokości prawie dwóch metrów, wcale to akurat nie był mój pomysł, żeby nie pośmiać się z tonącego tam Kima.

—— Dlaczego my tu jesteśmy? —— mruknął chyba najbardziej niezadowolony z nas wszystkich Yeosang. Ten to się nawet nie oderwał od brzegu, pizda jebana.

—— Rzucałem kośćmi, pójście na basen będzie najbardziej adekwatne do naszej energii —— odezwał się San. Zrobił już dzisiaj trzy baseny i wcale bym się nie zdziwił, gdyby wypalił wcześniej pół kilograma jointów. Pierdolił dzisiaj bardziej niż zwykle, a o to ciężko.

—— Jakimi kurwa kośćmi? —— wtrącił się momentalnie Seonghwa, zmarszczył brwi i wyłowił spod wody mojego wspaniałego chłopaka. Nie zdziwię się, jeśli noc spędzę na kanapie, nawet jeśli mamy dwa łóżka w domu.

—— Nie pytaj —— mruknął Woo, zasłaniają San'owi usta dłonią, nim zdążył się odezwać i przypadkiem rozkręcić.

—— Twojej starej.

Oczywiście, musiałem to powiedzieć z pełną premedytacją i nie — nie mam zamiaru żałować.

—— Ale ty jesteś zabawny, nic dziwnego, że Hong woli wisieć na Hwa'ie —— prychnął mi w odpowiedzi Yunho i akurat wepchnął Sana pod wodę, przyduszając go kolanem, żeby nie mógł wrócić szybko na powierzchnie.

Przyglądałem się tej scenie zamyślony. Powinienem zareagować, czy może mieć to głęboko w dupie? Mój charakter kłócił się z sumieniem, co jakiś czas wtrącał się rozsądek, ten miał najwięcej racji. Zadałem sobie pytanie: czy gdyby się topił, którykolwiek z moich lojalnych przyjaciół ruszyłby mi na pomoc?

Oczywiście, że nie.

Oczami wyobraźni widziałem jak wszyscy śmieją się nad moim trupem i jedzą wspólnie żelki, świętując pozbycie się największego pryszcza na dupie; dosłownie największego.

Kolejne pytanie: czy jestem lepszy od nich?

Oczywiście, że nie.

Ale moja duma nie przeżyłaby tej świadomości, więc ruszyłem mu bohatersko na ratunek. Odepchnąłem tego ulizanego zjeba, wpadł chyba na tę zdradzającą mnie ze sobą dwójkę, co średnio mnie obchodziło. Mój los i tak był przesądzony, nie ważne co się wydarzy — jestem panem kanapy oraz orzyganego przez kota sąsiadki koca.

—— Mój bochaterze! —— pisnął Choi, zarzucając mi ramiona na barki.

—— Friends in need is a friend in dick  —— odparłem dumny z siebie, przeżywając właśnie main character moment.

—— Indeed, debilu! —— poprawił mnie momentalnie mój wspaniały krasnal, nawet jeśli jego umiejętności posługiwania się językiem były lepszy od moich, to tak czy siak... (Mój) chuj mu w dupę.

—— Pierdol się, bo też skończysz pod wodą, Kim!

—— Jak to też? —— wciął się San, marszcząc brwi.

Bez zbędnego gadania spowrotem wepchnąłem go pod wodę. Niech sobie Yunho nie myśli, że może topić moją ulubioną mordeczkę do podtapiania. Tamten krótki popis bohaterstwa stał się jedynie walką o dominację na swoim terytorium. Podtop ziomka i już jest twój, tak działa miejsca dżungla. Tego właśnie nauczyło mnie oglądanie pingwinów z Madagaskaru.

—— Song! Puszczaj go! —— krzyknął na mnie Hong. Ewidentnie chciał do mnie podpłynąć, na moje szczęście sam by się wtedy utopił, więc przed nim przynajmniej byłem bezpieczny.

—— Mogliśmy was zostawić w basenie dla dzieci, przynajmniej poznalibyście kogoś na własnym poziomie —— mruknął znowu Seonghwa, który miał być tutaj z nas wszystkich chyba najbardziej rozważny... Coś się nie udało.

—— Szkoda, że nie ma tu ameb w takim razie, wtedy ty miałbyś adekwatne towarzystwo —— odgryzłem się, w końcu też dając spokój San'owi.

Chłopak wyłonił się spod tafli momentalnie, biorąc łapczywy łyk powietrza, który miał uratować jego egzystencję.

—— Całe życie przeleciało mi przed oczami... I wiecie co? Było chujowe.

.・゜゜・.・。.・゜✭・.・✫・゜・。.

Tęskniłem tak bardzo, że napisałem już dzisiaj ten rozdział. To na przeprosin, że nie było mnie tak długo.

Rozdział 35 będzie ostatnim, ostatnim dla części pierwszej! Cześć druga pojawi się myślę, że do wakacji, do tego czasu będę za to pracował nad taegyu i changlixami, ale najpierw dokończę Hongi.

Mam też nadzieję, że uda mi się nadgonić wszystko i odzyskać wszystkie osoby czytające moje hongi

Jak się czujecie?
Have a nice day<3c

that's okayWhere stories live. Discover now