part eighteen

635 55 21
                                    

3os. Lp.

Wooyoung ścisnął wargi, skacząc wzrokiem naprzemiennie z jednego na drugiego, czekając na ciąg dalszy wszystkich tych wydarzeń. Miał ogromną ochotę wyciągnąć swój telefon z kieszeni czarnych dresów, które miał na sobie, ale jednak uznał, że lepiej będzie tego nie robić. Nie trzeba specjalnie bardziej ich wkurwiać, zwłaszcza iż teraz sytuacja jest już wystarczająco skomplikowana i teoretycznie nawet go nie dotyczy, co poradzić, że znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie?

-- Co, co? -- odpowiedział, jak gdyby nigdy nic z grobową miną, nie pokazując młodszemu poruszenia całokształtem tej niewygodnej dla siebie sytuacji. -- Pomagam dzieciakowi przygotować się do przedstawienia, zapisał się na kółko teatralne -- wzruszył ramionami, kłamiąc mu prosto w oczy. Nie widział innego rozwiązania, zwłaszcza po tym co usłyszał z jego ust niedawno, nie chciał ryzykować straty, ich relacja i tak od dawna wisiała nad przepaścią (co było dla najniższego niezwykle bolesne), nie chciał skazać jej na śmierć, nieodwracalne pogrzebanie w trumnie uczuć, trumnie milczenia.

-- Kółko tea- A... No tak! -- odezwał się od razu. Miał nadzieję pomóc w sytuacji i wesprzeć Kima, chociaż przez jego głowę przebiegła myśl o wyznaniu prawdy. Jung był zupełnie pewien, że przyjaciel sam z siebie nie wyzna prawdy swojemu obiektowi westchnień, zdawał sobie sprawę z jego strachu, ale jednocześnie nie powinien robić takich rzeczy za niego.

Zing nigdy się nie myli, miał tą pewność. Problem tkwił w tym, że nie wiedział do końca jak ją wykorzystać, bynajmniej na ten moment nie wiedział. To był Zing, potrzebna mu jedynie jedna drobna pomoc...

-- No wiesz Song, pisze się skrypt i uczy się roli, którą nam przydzielą -- kontynuował, dostrzegając wyraźne spięcie w czerwonowłosym. -- Nowe hobby, można przy okazji zrzucić na kogoś jakiś fajny reflektor.

-- Yhm, wiem -- mruknął niewyraźnie i skrzywił się, przez jego twarz przemknął praktycznie niezauważalny grymas rozczarowania odpowiedzią. Uznał wytłumaczenie za w miarę sensowne, nie miał nawet ochoty z nim dyskutować z obawy przed ewentualnym gniewem ze strony współlokatora, które ze spokojem można porównać do reakcji kobiet na wyrok Trybunału Konstytucyjnego albo chociażby do Najmana, który je mandarynki.

Hongjoong momentalnie się rozluźnił, chociaż nadal czuł pewien niepokój związany z tym, bo przecież Mingi w każdej chwili może stwierdzić, że jednak wymyślony teatr bardzo go interesuje, a on pojęcie o tym miał zerowe, dalsze kłamstwa najprawdopodobniej wykazałyby to dość szybko. Nie chciał zostać przyłapany i zmuszony do wymyślania czegoś innego lub co gorsza, przyznania się do swoich uczuć, a tego na pewno nie zrobi.

-- No to spierdalaj i nam nie przeszkadzaj -- fuknął w jego stronę, starając się zmienić wyraz twarzy na bardziej groźny, ale nie był wstanie stwierdzić na ile mu się to udało, zważywszy na targające nim uczucia, które z każdą chwilą mnożyły się jeszcze bardziej. -- I stara cię pukać nie nauczyła? Nie twoja sprawa, to się nie wpierdalaj.

-- Szedłem do kibla akurat -- wyjaśnił, unosząc ręce w geście obronnym. -- To... Miłej próby czy co wy tam robicie -- rzucił na odchodne i opuścił pokój.

Najstarszy odczekał chwilę, aż współlokator oddali się wystarczająco i podszedł do drzwi, zamykając je za sobą na klucz. Oparł głowę o ścianę, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.

-- Pojebało cię do końca. Jaki kurwa teatr -- parsknął Woo, zeskakując z parapetu na podłogę. -- Jeszcze ten debil sobie w to uwierzył, ale z was obu rury nieprzeczyszczone, chyba jednak idealnie do siebie pasujecie. Idź za nim, może się jeszcze załapiesz na wspólny prysznic i kolejne macańsko w kiblu, bo nikt was drzwi nie nauczył otwierać.

-- Zamknij się, bo San dowie się o tym tablecie -- zagroził i odwrócił się, zjechał powolnie plecami po ścianie w dół, przymykając swoje powieki. -- Czy ten cyrk może się już po prostu skończyć?

-- Powiedz mu to się skończy -- mruknął, podchodząc do niego. Nie zrobił sobie nic z groźby, która padła w jego stronę, wiedział, że starszy teraz nie zajmowałby się rzeczami takimi jak rozwalony tablet Sana. -- Sam to ciągniesz, hyung. Zachowujecie się jak kiwnięte dzięcioły.

Nie odpowiedział, nawet dziwne porównanie nie zrobiło na nim większego wrażenia, przyzwyczaił się do tego typu słownictwa, które używał dość często młodszy chłopak. Nie chciał dopuścić do siebie takiej myśli, nie zwracał uwagi na to ciche przeczucie przytakujące słowom Junga.

Co miał poradzić na swoje uczucia? Znowu udawać, że nie istnieją, skoro już dawno upewnił się, jak bardzo to pogarsza całokształt emocjonalny? To było zdecydowanie zbyt trudne, dwa głupie słowa, które jednocześnie mogą zepsuć i naprawić, może właśnie dlatego były tak straszne. Na pierwszy rzut niewinne, ukrywające ten cały ciężar za plecami.

Nad tym myśleli obaj.

Hongjoong, chowający swoją twarz w dłoniach oraz Mingi, który właśnie wlał sobie szampon do oczu.

•🪐•🪐•🪐•

Trochę mnie nie było, cóż.. Ale już jestem, lepiej skupmy się na pozytywach.

Co u was? Jak minął dzień? Jak nowy semestr?
Miłego dnia wam życzę albo nocy.. Ale jak noc, to lepiej spać, a nie czytać fanfiction

Moje życie przez cały ten okres nieobecności zdążyło zrobić kilka fikołków. Z tragedii wpadło z cud, później w koszmar, a na końcu w stan dziwnej euforii, która powoduje, że czuję się jak wypaleniu rocznego zapasu trawki w co najwyżej tydzień. Przynajmniej sobie radzę, mam nadzieję, że wy również.

that's okayWhere stories live. Discover now