part twenty-one

605 62 39
                                    

½

Chwila odpoczynku i czas na uporządkowanie swoich myśli wreszcie nadszedł, niby wiem, że nie powinienem osiągać tego za pomocą alkoholu czy w towarzystwie mojego kochanego przyjaciela, który nadal zapuszcza brodę wyglądem przypominającą koperek.
Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy ten palący się kamień to nie jakiś narkotyk, bo San zdążył już włączyć nawet piosenkę z intra Myszki Mickey, usiąść na poduszce i zacząć... Chyba medytować, ale chuj go wie, wolę nawet nie pytać.

Zignorujmy go póki co, w zasadzie jestem tutaj zaledwie od pięciu minut, a ten imbecyl nawet nie raczył otworzyć mi drzwi, więc zrobił to Wooyoung z grabiami. Tego też nie chce wiedzieć, czasami niewiedza jest lepsza, zwłaszcza że pewnie odpowiedź zwrotna brzmiałaby "Nie jesteś godny posiąść tej mistycznej wiedzy", to tak znając Woo.

—— Wsłuchaj się w tę spokojne dźwięki...

—— Masz na myśli Myszkę Mickey?

—— Ryj kurwa zamknij, cwelu jebany i słuchaj —— warknął na mnie, ale nie drgnął ani trochę. Cały czas siedział na poduszce z krzyżowanymi nogami oraz dłońmi ułożonymi przy kolanach. —— Najważniejszy jest spokój mordeczko.

—— Jasne, a ty jesteś jego oazą, ta? —— parsknęłem nawet nie kryjąc mojego rozbawienia. Wepchnąłem dłonie do kieszeni spodni z nadzieją, że chłopak wreszcie sobie odpuści i raczy wysłuchać tego co mam do powiedzenia, ale jakoś się na to nie zapowiadało.

—— No ba, sensei San. Love and peace ludzie.

Z tego co mi przy okazji wiadomo to Hongjoong spędza ten dzień w bibliotece, układając książki na półkach, a bardziej po prostu je czytając, bo nikt nie patrzy. Teoretycznie nawet tam nie pracuje, chodzi sam z siebie, czasem pomoże właścicielce i przy okazji schowa się za regałami zaplecza, gdzie ma wstęp jako klient specjalny. Momentami mu tego zazdroszczę, ma miejsce tylko dla siebie, może się w nim schować i ma praktycznie stuprocentową pewność, że nikt mu nie przeszkodzi. Ma miejsce, gdzie może czuć się całkowicie swobodnie, może być w zupełności sobą. 

—— Szklanka nie będzie szklanką, jeśli nikt się z niej nie napiję —— wypalił w pewnym momencie San, wytrącając mnie ponownie ze świata rozmyśleń. Jeszcze przed momentem praktycznie zapomniałem o jego istnieniu, ale oczywiście cwel musiał mi przeszkodzić i zniszczyć marzenia, jak zwykle. 

—— Naćpałeś się czy co? —— zmarszczyłem brwi. Spojrzałem na przyjaciela ponownie, on jak zwykle nawet o milimetr nie drgnął. Siedział na tej jebanej poduszce i czaił się jak Najman na Stanowskiego.

—— Co? Nie... Nie, jeszcze nie —— zachichotał. —— Słuchaj ziomuś, skoczyłbyś do gościnnego? W szafce wiesz co będzie, sięgnij i przynieś. Musisz się rozluźnić, bo naprawdę ostatnio słabo z twoją aurą, wyczuwam złe moce... Chociaż może to ten kebab co wczoraj jadłem, ale filozofia to same pytanie. Nieważne. 

—— Ee... Spoko? Mogę iść, medytuj dalej czy co ty tam odpierdalasz —— stwierdziłem. 

Czasami to wszystko zastanawia mnie bardziej niż powinno. Czas wyłączyć resztki rozsądku, to w tym towarzystwie szkodzi bardziej niż pomaga. Lepiej nie myśleć, bo pomyślisz za dużo i skończysz jako kolejne zwłoki w piwnicy Wooyounga. 

Pora oderwać się od wszystkiego, pozwolić sobie odpłynąć raz, a dobrze. Teraz nie ma żadnych zmartwień, żadnego seksu po pijaku, ukrywanego przez tygodnie w zasadzie już z zupełnie niewiadomych powodów. Koniec kłótni, rzucanych na wiatr słów, niekończących się konfliktów. 

Mam wrażenie, że całe moje życie w ostatnim czasie zmieniło się w pisany przez rozwydrzoną nastolatkę z okresem scenariusz.

Tutaj jest spokój. Nie muszę się tym przejmować, nie muszę przejmować się...

—— Hongjoong? —— zmarszczyłem brwi. Zatrzymałem się na środku pokoju i wbiłem wzrok w postać siedzącą na łóżku z telefonem w dłoni. Zamrugałem szybko. Przez moment myślałem, że mam omamy, ale gdy tylko chłopak uniósł na mnie wzrok, uzmysłowiłem sobie, że jednak wszystko dzieję się naprawdę. 

—— A ty tu co? —— spytał, a na jego twarzy pojawił się błysk zdziwienia. Otworzyłem usta, żeby coś odpowiedzieć, ale nawet najmniejszy dźwięk nie chciał opuścić mojego gardła. 

—— Chyba ja powinienem spytać o to samo...

—— Byłem pierwszy —— rzucił twardo. Nie był wyraźnie zadowolony z mojej obecności tutaj, szczerze ze wzajemnością. Przyszedłem tu z zamiarem odpoczynku od współlokatora, a nie z myślą, że nadal będzie za ścianą. Rano mówił o bibliotece, czyli coś ukrywał? Nie chciał żebym wiedział o odwiedzinach Wooyounga? 

—— San chciał żebym mu stąd coś przyniósł —— odpowiedziałem zgodnie z prawdą, gdy już szok częściowo minął. Moje dłonie oblał zimny pot, który był dla mnie jedną wielką zagadką, tak samo jak ten nagle rosnący stres.

—— Miałem tu czekać na Woo —— rzucił, spodziewając się pewnie, że za moment tak czy siak odrzucę pytanie. Pokiwałem głową, rozglądając się dookoła niczym skończony debil. 

—— I się doczekałeś! —— krzyknął roześmiany Jung. Wychylił głowę zza progu drzwi z szerokim uśmiechem na ustach, tuż za nim pojawił się wyszczerzony San. Pomachali nam, a drzwi zatrzasnęły się z hukiem.

•🪐•🪐•🪐•

Nałykałem się jakiś proszków przeciwbólowych i dokończyłem to... Przepraszam z góry za błędy, ale już nawet siły nie mam sprawdzać tego znowu.
Głowe mi zaraz chyba dosłownie rozwali.

Co u was? Jak samopoczucia?

Ja kupiłem sobie eyeliner i przefarbowałem włosy na granatowy, robi się dość interesująco...

Miłego dnia, wieczoru lub cokolwiek!

Hej.. Psst..

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
that's okayOn viuen les histories. Descobreix ara