part twelve

712 56 64
                                    

W poprzednim życiu chyba byłem za Legią, że teraz Bóg mnie tak kara.

Przecież się poprawiłem... Legia to chuje, a Lech Mistrz Polski! Nasza duma Wielkopolski!

Ja umrę, to drugi dzień mojej katorgi, a już czuję się jak Empik po najeździe narodowców.

Pani Kim zawsze przyjeżdża w najmniej odpowiednim momencie, pamiętam, jak przyjechała tu pierwszy raz. Oczywiście - tak jak lubi, bez wcześniejszego uprzedzenia, wbija z gratami jak do siebie, a ja w tym samym czasie leżę skacowany w kuchni na podłodze i jem tosty z Yongho, marudząc coś o rozjebanym parasolu.

Musi bohatersko załagodzić nasz konflikt, który rzecz jasna wyczuła sama, już po jednym słowie wymienionym z moim kochanym współlokatorem.

Nic w tym może złego, do przeżycia.. W normalnych warunkach jeszcze jest w miarę, z naciskiem na "w miarę" do wytrzymania.. Dzisiaj nie panują normalne warunki, bo ja i Hong nie rozmawiamy ze sobą, on strzela fochy, ja ratuję swoją dupę, ale..

Za każdym razem gdy w naszym skromnym mieszkanku pojawia się rodzic, któregokolwiek z nas, my zobowiązujemy się do użyczenia jednej z sypialni, a sami wtedy śpimy w jednym łóżku.

Zazwyczaj różnicy nam to nie robi, ale cóż.. Pokłóceni, zamknięci w moim pokoju, ja ukrywam przed nim tajemnice w postaci naszego pijackiego współżycia, on próbuje pewnie nie zabić mnie we śnie.. Lub właśnie na odwrót, knuje plan mojego morderstwa, pewnie znalazł już idealne miejsce na moje zwłoki, czyli piwnice babci Wooyoung'a, tam jakby chcieliby znaleźć moje ciało, najpierw znaleźli by piętnaście innych i może wtedy już mój szkielet, zmieniający się w proch gdzieś walałby się między innymi zwłokami.

Trochę chyba odbiegłem od głównego wątku, nieważne.

Tak, spałem w jednym łóżku z Hongjoong'iem.
Tak, spędziliśmy sam na sam kilka godzin.
Tak, jeszcze żyje.
Tak, nie rozmawialiśmy.
Tak, nadal siebie ignorujemy.

Szczur mi nawet na "Dobranoc" nie odpowiedział. Czy ja naprawdę mam mu lecieć po kwiatki i błagać o wybaczenie? Wychodzi na to, że chyba będę musiał.

Mama mego najlepszego przyjaciela ciągnęła mnie cały dzisiejszy dzień po galerii, argumentując to tym, że przecież jestem taki silny, że jakieś dwie torby z butami noszone przez godzinkę to dla mnie nic. Problem polegał na tym, że to nie były dwie torby, a cały bagażnik toreb, które nosiłem jakieś dobre pięć godzin w tą j spowrotem. Co z jednej strony było zbawieniem, bowiem nie musiałem wstrzymywać tej niszącej uszy, niezręcznej ciszy, jaka panuje między mną i starszym, ale chyba zaczynam powoli zastanawiać się, czy nawet ona nie jest lepsza od tych cholernych zakupów.

Zmarnowałem tam cały dzień, teraz jest już ciemno, pani Kim już poszła spać, krasnoludek spierdolił nawet nie wiem gdzie, nie potrzebuje zresztą wiedzieć.

Mogę cieszyć się samotnością, upragnionym spokojem.

Ubrałem moje słuchawki, włączając najgłośniej jak tylko się da pierwszą lepszą z moich playlist na spotify i poszedłem do łazienki. Przeskakując sobie z nogi na nogę, wszedłem do środka, trzaskając tak jak miałem w zwyczaju drzwiami.

—— Nie widzisz, że jest kurwa zajęte?—— warknął na mnie, łypiąc na mnie spode łba. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy go zawstydziłem, czy te rumieńce na twarzy są sprawą gniewu na mnie. Sugerowałbym jednak tą drugą opcje.

Przełknąłem głośno ślinę, wiedząc, że najpewniej nadszedł mój koniec, mógłbym się ewakuować, ale jakaś część mnie uznaje, że nie ma takiej konieczności.

Dlatego przez dobrą chwilę stałem przed niższym, skanując wzrokiem jego praktycznie w całości odsłonięte nogi. Miał na sobie jedynie za dużą koszulkę, która wyglądała na jakąś moją, ale to tak czy siak nie ma znaczenia.

—— Sorry, ślepy jestem —— wydukałem w końcu, odwracając się na pięcie, chcąc zwyczajnie spierdolić, tak jak mam już chyba w zwyczaju. Naciskam klamkę, a ona ani drgnie. Powtarzam ruch, znowu i znowu, coraz mocniej i mocniej, starając się jakkolwiek otworzyć te piekielne drzwi.

Kim fatyguje się, odpychając mnie od nich, samemu próbując wygrać z przeklętym zamkiem, który no cóż.. Postanowił nagle przestać sobie działać. W wyobraźni słyszę już śmiech moich znajomych, kiedy dowiedzą się o tym wszystkim.

Gorzej już być naprawdę nie może.

—— Co ty zrobiłeś z tymi drzwiami? —— fuknął, patrząc na mnie z mordem w oczach, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

—— Nic? Zatrzasnęły się.. Nie moja wina —— wzruszam ramionami, odganiając własne spojrzenie od ciała starszego. Jest tu ewidentnie za duszno, za gorąco, zaczyna mi chyba odwalać przez niedobór powietrza.

—— Zajebiście —— prychnął, a równocześnie z tym w pomieszczeniu zapanowała ciemność. Wyłączyli prąd.

•🪐•🪐•🪐•

Zastanawiam się co teraz zrobić, bo kusi mnie jedna opcja, ale znowu mam ochotę to przedłużyć jeszcze bardziej..
Bynajmniej, nadal będę męczyć Songa.

Co u was?

that's okayWhere stories live. Discover now