25

360 45 9
                                    

Poranek minął im przyjemnie, po paru godzinach Bakugo poszedł do pracy, a Kiri był tak podjarany, że idą zobaczyć nowe mieszkanie nie mógł usiedzieć na dupie. Po paru godzinach tu przeglądania Internetu a tam oglądania paradokumentów w tv. Ubrał się i nawet godzinę wcześniej wybrał się na spacer po Katsu do pracy. Nie spieszył się a nieodśnieżone chodniki na jego osiedlu nie przyspieszały mu drogi do restauracji. Ubrał kaptur, a nosek zakrył szalikiem. Mimo że normalnie szedłby tam z tylko pół godziny, teraz zajęło mu to godzinkę. Cieszył się, że wyszedł wcześniej. Przez tą pogodę idealnie przyszedł po baku gdy już ten powinien kończyć pracę. Jeszcze tylko wspomnę, że Kiri dwa razy prawie się po drodze zabił. Ah...te śliskie chodniki czy ulice. Ale Bakuś wymasuje mu raczej wieczorem pupcie~ Gdy już miał wejść do środka idealnie ze środka wyszła mu znana osoba.

-..o Midoriya dawno się nie widzieliśmy-uśmiechnął się do niego przyjaźnie a ten się lekko skrzywił. Coś się mu stało?

-.. Kirishima? Co tu robisz?-popatrzył na niego nie zrozumiały

-przyszedłem po Katsu wydaje mi się, że już powinien skończyć prawda? 

-..to ty nie wiesz?

-czego nie wiem? Coś mu się stało? Jest w szpitalu? A może...-zacisnął pięści wystraszony, że jego plany się zmienią, ale to mieszkanie to ich okazja!

-kacchan nie pracuję tu od już prawie miesiąca...-popatrzył na niego. A kolorowy świat Kiriego się załamał. A w jego głowie pojawiło się wiele pytań CZEMU MI NIE POWIEDZIAŁ? GDZIE ON JEST? SKĄD MIAŁ KASĘ? DLACZEGO MNIE OKŁAMYWAŁ?

-z jakiego powodu?-popatrzył na mniejszego kładąc mu ręce na ramionach

-..um...przyszedł nie w formie do pracy-mruknął kręcąc głową

-co to znaczy?-zmarszczył brwi patrząc na niego

-był pijany, nietrzeźwy. A może odurzony czymś innym? Złapałem go i kazałem wracać do domu, ale ten się uparł gdy już chciał wyjść złapał go szef. No i wyleciał 

-co...kiedy to było?!

-n..no miesiąc temu-pokiwał głową. A większy od razu wziął telefon do ręki. Próbował się dodzwonić do baku. Po prostu puścił deku i poszedł tylko sobie znaną drogę. 

Zielonowłosy tylko westchnął i nagle poczuł rękę na ramieniu 

-kto to był? Co chciał od ciebie?-para dwu kolorowych oczu spotkała się z jego zielonymi

-to był tylko narzeczony kacchana... kacchan nabroił-pokręcił głową i przytulił się do jego boku po czym odeszli w stronę sportowego auta.

///

Może Osobno było by lepiej?|kiribakuWhere stories live. Discover now