17

503 58 6
                                    

Bakugo

*WCZEŚNIEJ*

Westchnąłem głośniej przecierając oczy, leżałem w moim i Kiriego łóżku. Nie miałem co robić, chciałem się zdrzemnąć by o tym nie myśleć ale nie wyszło to. Przeczesałem włosy i popatrzyłem na sufit. Teraz był...taki interesujący. To już trwa kilka tygodni. Ile on będzie tak spał? Przekręciłem się na brzuch i schowałem twarz w poduszce. Nie wytrzymałem, wstałem i otworzyłem okno. Zimne powietrze uderzyło mi w twarz. Usiadłem na kamiennym parapecie który był na wysokości łóżka. Wziąłem paczkę papierosów, zapaliłem. Ile bym sobie teraz mówił, że tego nie zrobię, że nie mogę to pragnienie by zapalić czy poczuć smak wstrętnego w smaku trunku było silniejsze. Nie miałem przy sobie osoby, która by położyła rękę na mojej i wyrzuciła by mi to świństwo z mojej ręki. Powiedziała że mam przestać. Przeze mnie nie było go obok. Usłyszałem jakieś krzyki. Było popołudnie ludzie wracali z pracy albo do niej szli. Dzieciaki wrzeszczały na podwórku, że rodziców popierdoliło, że mają wracać do domu. A jakaś laska uderzyła faceta w twarz za to, że ten złapał ją za dupę. Czemu to oglądam? czemu nie poszedłem do Kirishimy jak zawsze. Czemu ja się okłamuje, że dam radę nie palić? zaciągnąłem się już któryś raz i wypuściłem potężnie dym. Kiedy to mnie zabije? Wszystko było szare i nudne...czy naprawdę tylko on dawał kolor mojemu światu? 

Wtedy zobaczyłem jego. Wszystko jakby się zatrzymało, cały ten zjebany świat i ludzie. Tej twarzy nigdy nie zapomnę, a bardziej tego jak się śmiał gdy pocisk wbił się w mojego chłopaka. Zacisnąłem pięść tym samym zgniatając papierosa. Wstałem trzaskając oknem, które się odbiło i znów otworzyło. Wyszedłem z sypialni, a w korytarzu włożyłem buty i narzuciłem na siebie kurtkę nie myśląc teraz o jej zapięciu. Trzasnąłem drzwiami które się zamknęły, a staruszka, która też wychodziła chciała coś powiedzieć. Spod mojego nosa wychodziło tylko wiele niecenzuralnych słów. Zamilkła, a ja ze szybkością schodziłem po schodach przeskakując większość stopni. Będąc już na dole otworzyłem drzwi i wybiegłem. Gadał z kimś, tak to był na pewno on. Jak on jeszcze śmiał tu przyjść!? Jak?! Był przy jakimś zaułku. Miałem farta, że nie zauważył mnie. Nic nie mówiąc podbiegłem do niego i z całej siły uderzyłem go w twarz. Nie spodziewał się tego ruchu. Dlatego upadł na ziemie trzymając się za krwawiący nos. Patrzyłem na niego z wyższością warczałem pod nosem strzykając kostkami u rąk

-zajebie jak jebaną świnie, a truchło oddam na wycieraczkę twojemu szefowi!-kopnąłem go w brzuch z agresją, gdy ten chciał się podnieść. Jego rozmówca uciekł-no dawaj! teraz taki cichy!? teraz!?-wyładowywałem na nim złość nie...raczej wściekłość, smutek i ból. Wyciągnął broń z kieszeni. Jednak nawet nie zdążył wcelować, bo mój but znalazł się na jego mordzie. Zgniotłem drugą nogą jego dłoń po czym kopnąłem pistolet, by go nie mógł użyć. Normalny człowiek by zadzwonił na policje ale ja musiałem to zrobić musiałem! Nie wiem ile tak minut wyładowywałem się na nim. Nie wiem ile już razy go uderzyłem czy kopnąłem. Gdy zobaczyłem że jest ledwo przytomny uśmiechnąłem się i kucnąłem przy nim- nigdy więcej nie zbliżysz się do mojej rodziny-warknąłem plując mu na twarz. Teraz mogłem już iść do Kirishimy. A nie......wyciągnąłem z kieszeni mężczyzny portfel i zabrałem całą gotówkę. Nie miała jej mało. Portfel wrzuciłem do śmietnika-teraz mogę iść-machnąłem ręką idąc już spokojnie.

///

Może Osobno było by lepiej?|kiribakuWhere stories live. Discover now