16

566 70 6
                                    

Bakugo

Przychodziłem do niego codziennie. Dzień w dzień, po pracy, przed pracą, w wolne czy w niedziele, gdy padało i gdy było słonecznie. Tylko raz się spóźniłem tylko raz...tylko dziś byłem dosyć późno choć miałem wolne w pracy.. Na co dzień bez wyrazu twarzy, w domu krzycząc wściekając się i płacząc...a w szpitalu uśmiechnięty. Takiego jak on mnie lubi takiego, jakiego chciałby mnie teraz widzieć. Podobno ludzie w śpiączce słyszą wszystko. Czy to prawda? Sam jestem teraz ciekaw czy mnie słyszy, czy słucha co pierdole... Jego blada twarz i zamknięte oczy, tylko takiego go widziałem. Chciałbym zobaczyć jego wkurwiający uśmiech, którym mnie obdarowywał codziennie. Chciałbym usłyszeć jego typowe zdanie po tym jak coś sobie zrobi-nic mi nie jest -szepnąłem na głos. Popatrzyłem na moją dłoń lekko drgała tak samo, jak moja noga, która tupała o podłogę bez mojej kontroli. Ludzie w tym szpitalu już dawno pomyśleli, że mam tiki nerwowe, ale nie jestem nerwowy...no może trochę? To wszystko jednak przez  to, że ten czas ani razu nie napiłem się czy nie zapaliłem. -obudź się wreszcie wykurwiu...-warknąłem- ile można? To już tak długo trwa...-warknąłem patrząc na swoją dłoń, która drgała-eiji...ja..-popatrzyłem na niego

-przepraszam, ale czas na odwiedziny się skończył muszę pana niestety wyprosić-młoda kobieta ubrana w różowy kitel przeszkodziła mi w dokończeniu zdania. Nawet na nią nie popatrzyłem, tylko powoli i delikatnie zbliżyłem się do ukochanego zasrańca jakby był ze szkła. Odważyłem się złapać jego dłoń, którą pocałowałem tak jak on zawsze całował mnie po rękach. Popatrzyłem na jego wargi i słabo musnąłem go w nie. Były zimne, przymknąłem oczy i westchnąłem. Miałem nadzieje, że zobaczę "magie", że czas się nagle zatrzyma, że przestane słyszeć te pik pik pik, które śni mi się już po nocach, że on otworzy delikatnie oczy i odda mi pocałunek-naprawdę musi pan już iść-powiedziała uparcie dalej stojąc w drzwiach czekając aż sobie pójdę. Nie odsunąłem się od niego tylko jeszcze bardziej wtulałem się w niego

-jak zgarnie mnie psiarnia to nie panikuj i nie zbieraj na kaucję- mruknąłem spokojnie przeczesując jego włosy i szepcząc śpiącemu do ucha-wiem że mnie słyszysz eiji...więc słuchaj mnie-odsunąłem się od niego i ominąłem pielęgniarkę wychodząc ze sali nic do niej nie mówiąc jakby była powietrzem. Tak samo nic do innych nie mówiąc wyszedłem ze szpitala. Szedłem powoli przed siebie chodnikiem, nie miałem zamiaru iść na autobus chodź kasę na bilet JUŻ miałem.-gdybym tego nie zrobił nie byłbym sobą-Patrzyłem na niebo. Robiło się ciemno, a zimny wiat we mnie uderzył. Robiła się zima. Najgorsza pora roku...idiota ją bardzo lubi. Westchnąłem ciężko i schowałem ręce do kieszeni, które zrobiły się czerwone od zimna chodź długo nie szedłem. Poczułem, że mam coś w kieszeni kurtki kririshimy, którą miałem na sobie. Wyciągnąłem małe pudełeczko z niej. Zatrzymałem się i chwile się mu przyglądałem-kurwa...co za idiota...-uśmiechnąłem się mimowolnie jednak nie otworzyłem go, chciałem miec niespodziankę tego dnia. Schowałem go do kieszeni kurtki z powrotem. Obróciłem się i popatrzyłem na szpital, który był już trochę za mną-nie mogłem zakochać się w większym idiocie..

///

Może Osobno było by lepiej?|kiribakuWhere stories live. Discover now