10

594 71 10
                                    

Kiriś

-boli...mnie łeb...-stęknął cicho leżąc na łóżku

-domyślam się dlatego pij -podałem mu szklankę- miałeś iść do pracy, a nie się zachlać...oddałeś w ogóle kasę...?

-kasę?...-trzymał się za głowę pijąc wodę -aaa tak... tak...

-a te limo za co...-dotknąłem jego twarzy widząc dopiero teraz ślad po uderzeniu

-a...jakiś gościu się przypierdalał więc mu przyłożyłem...a potem okazało się, że jest z kumplami...to nic

-przyniosę ci lodu... i pójdę po jakąś przeciw bólową do apteki nie ruszaj się-przyniosłem mu mrożonkę zawiniętą w ścierkę i przyłożyłem mu do podbitego oka-przytrzymaj tak

-dzięki...-mruknął cicho kładąc się

-czasem jesteś głupi blasty..-westchnąłem- mam cię zacząć pilnować? -mruknąłem głaszcząc go po włosach

-nie trzeba mamusiu..-machnął ręką pocałowałem go lekko w Ustka i ruszyłem ubrać buty

-idę po tą przeciw bólową, może mi na coś starczy -mruknąłem cicho i wyszedłem. Było jeszcze wcześnie nie wiem, która dokładnie, ale nie mogłem spać całą noc. Coś mi nie pozwalało... Westchnąłem cicho idąc do najbliższej apteki mam nadzieję, że starczy...Dziś baku ma wolne, mamy szczęście w takim stanie to by od razu go wylali. I tak będzie musiał ukryć tego wielkiego siniaka pod okiem...w co on się znowu wplątał. Kolejny raz westchnąłem cicho. Szedłem chodnikiem wychodząc z mojego osiedla. Ostatnio jedyna tam na nim apteka była już zamknięta z powodu remontu. Może jednak nie było tak wcześnie? Na chodniku mijali mnie różni ludzie, a tu przyjaciółki, które śmiejąc się szły do szkoły...pamiętam jak z Katsu szliśmy tak, uśmiechnąłem się pod nosem. Dzień w dzień tą samą drogą ciągle z uśmiechem, który u niego umiałem wywołać. Mijałem też rodziny, matkę z małym dzieckiem w wózku czy też ciężarną kobietę przytuloną do swojego męża. Chciałbym mieć dziecko....wiem wiem jestem gejem i od Katsu nigdy się go nie doczekam, jednak kiedyś ustaliliśmy, że...jak ogarniemy życie to zaadoptujemy sobie córeczkę. Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem do apteki. Poprosiłem starszego mężczyznę o tabletki, dwa razy próbowałem kartą jednak ciągle odrzucało. Otworzyłem portfel z myślą, że magicznie znajdę tam kasę...było coś naprawdę było...może nie tak dużo by przeżyć, ale idealnie na tabletki. Zadowolony z już w kieszeni pudełkiem leków poszedłem do domu. Do mojego Katsu. Może...gdybym poszedł do rodziców...przeprosił ich za tą awanturę...sprzed kilku lat....może by nam pomogli? Nie...przecież mnie i Katsu przeklęli za to, kim jestem i z kim... nie pomogą nam. Westchnąłem znowu i przetarłem twarz

-hej~ ty to Kirishima mam rację?-usłyszałem nieznajomy głos. Był szorstki i nieprzyjemny. Odwróciłem się i zobaczyłem wysokiego bruneta. Wyprostowałem się i wtedy można było zobaczyć, że jestem tylko trochę niższy

-tak, a co?

///

Może Osobno było by lepiej?|kiribakuWhere stories live. Discover now