8

669 78 1
                                    


Bakugo

Dziś do domu wróciłem później niż zwykle, oczywiście wziąłem nadgodziny. Udało mi się też  zdobyć szybciej wypłatę od tego pierdolonego dziada zwanego szefem. Teraz to jestem w stanie spłacić swoje długi i nikomu nic się nie stanie... a przynajmniej nie powinno

-już jestem!

-hej blasty-mruknął smętnie z salonu

-dalej czegoś szukasz?-zapytałem ściągając buty

-ychm..-mruknął cicho- a powiedz mi czemu nie zapłaciłeś czynszu?

-...zapomniałem-mruknąłem cicho kłamiąc moje długi są ważniejsze!

-przyszedł właściciel i domagał się kasy-popatrzył na mnie, gdy wszedłem do salonu- dałem mu z twoich pieniędzy na czarną godzinę i jeszcze trochę dołożyłem z kasy na zakupy na następny miesiąc-mruknął-dziś zrobiłem też zakupy, więc nie mamy się czym martwić jak na razie...

-no to spoko...czekaj...co!? Coś ty do cholery zrobił!?-wybiegłem z salonu do sypialni. Zobaczyłem pustą szkatułkę, która kiedyś należała do mojej mamy, była jedyną pamiątką po niej-nie! kurwa nie! wszystko! Tu było...nie!-teraz zacząłem się bać, ale nie o siebie tylko o chłopaka.

-zbierałeś na coś? Przepraszam...musiałem zapłacić, bo i tak nie mamy z nim dobrych relacji, a jeśli bym tego nie zrobił wyrzucił by nas...

-mam komuś oddać pieniądze...

-pożyczyłeś? ale po co...nie mów mi, że pożyczyłeś od kogoś na te drogie wina!?

-...nie gadajmy o tym... mam jeszcze trochę kasy w portfelu oddam mu połowę-przytuliłem się do niego, szybko zmieniając temat, by ten nie pytał -jak ci minął dzień-mruknąłem wtulając się w jego tors. Miałem szczęście, że udało mi się wyciągnąć wcześniejszą wypłatę. Więc mam całe dwa tysiące pięćset....jednak ciągle brakowało mi tego jebanego tysiąca.

-to, co zawsze sprzątanie, zakupy, szukanie pracy, dzwonienie, smutek -odetchnął chowając nos w moich włosach-wiesz co kiedyś ty byłeś wyższy-zaśmiał się całując mnie w czubek głowy.

-sugerujesz coś -zawarczałem groźnie-przecież do kurwy wiem, że od końca szkoły urosłem tylko siedem jebanych centymetrów, a ty w tym czasie urosłeś kurwa dziesięć -ten ciągle się śmiał z nie wiadomo czego-i kurna z czego rżysz?!

-wiesz, że cię bardzo kocham~

-ta...ta a ja ciebie debilu-prychnąłem cicho

-to co~-uśmiechnął się-... możeeee pójdziemy  do kina, a potem...

-nie mamy na to kasy...-mruknąłem patrząc mu w oczy-zasłoń okno i włącz telewizor będziesz mieć to samo

Kirishima

Chwile się jeszcze po mizialiśmy. Chciałem iść naprawdę z nim na randkę, bo ostatnio to tylko jakieś domowe mamy. Wiem, że kasy mamy mało...ale chcę by blasty był szczęśliwy.

-muszę wyjść-mruknął po chwili odrywając się od moich ust

-...co? Gdzie?

-pomoc znajomemu wiesz potrzebuje więcej kasy, by oddać temu drugiemu -mruknął

-po pracy chcesz iść znowu pracować?

-bywa-mruknął klepiąc mnie po policzku-jak wrócę to obejrzymy jakiś film dobrze?

-nie mogę iść z tobą?...ja też mogę pomóc

-nie -popatrzył mi w oczy- to moje długi i to ja będę na nie pracować-pocałował mnie szybko w usta a po chwili wyszedł...znowu...czy ja zawsze...muszę zostać sam? Szybko włożyłem buty i zamknąłem dom. Gdzie on poszedł? Rozglądałem się jednak nigdzie go nie było. Jezuu... szedłem przed siebie może jakiś trafem go znajdę

-o! Kiriś!-usłyszałem radosny śmiech. Tak dawno go nie słyszałem miesiąc? Dwa?

-Mina!-radośnie podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem

-jak my dawno się nie widzieliśmy-sama się do mnie przytuliła

-czemu nie mówiłaś, że już wróciłaś z delegacji?-popatrzyłem na nią

-bo wróciłam dwa dni temu i nie miałam sił-zaśmiała się-to co może pójdziemy do mnie na herbatę?

-zawsze-wyszczerzyłem się

///

Może Osobno było by lepiej?|kiribakuWhere stories live. Discover now