Rozdział 7

812 66 3
                                    

Fumi niestety i tej nocy miała koszmar. Znowu ten sam sen, w którym widziała maskę a potem jak roztrzaskuje się ona na podłodze na której jest pełno krwi a sama dziewczyna jest duszona przez właściciela maski. Dziewczynę ze snu wybudził dźwięk pukania. Rozejrzała się po oszronionym pokoju w którym w kątach znajdowały się gródki śniegu. Nadal słyszała pukanie. Dziewczyna wstała z łóżka przy okazji kichając z kilka razy po czym podeszła do drzwi. Wyjrzała przez nie tak aby osoba za drzwiami nie zauważyła w jakim stanie znajdował się jej pokój. Na korytarzu stał Iida oraz Midoriya. Powiedzieli, że za godzinę zaczyna się festyn a dziewczyna jako jedyna nie zjawiła się na zbiórkę. Odpowiedziała, że za chwile zejdzie i potrzebuje jeszcze 5 minut po czym zamknęła drzwi. No tak. Dzisiaj był Dzień Rodziny. Budzik jej prawdopodobnie nie zadzwonił, ponieważ zimno unieruchomiło poruszanie się wskazówek. Najczęściej kupowaną rzeczą przez Fumi były właśnie zegarki, które ciągle psuła. Nie posiadała telefonu, ponieważ wolała kupować co miesiąc nowy zegarek niż co miesiąc nowy telefon, chociaż i tak pewnie nie było by jej stać. Jedyne pieniądze jakie dostawała to były ze środków socjalnych a nie było to za wiele. Dziewczyna szybko umyła zęby i ubrała się. Kiedy zeszła na dół przy okazji kilka razy kichając, zobaczyła całą klasę. Wszyscy byli podekscytowani, jednak coś jej nie pasowało. Aizawa patrzył się w jej stronę z lekkim smutkiem. Za pewne czuł się winny, że dziewczyna jest zmuszona do brania udziału w tej uroczystości pomimo, że było to dla niej bardzo bolesne. Fumi przewróciła oczami dając znak mężczyźnie, że wszystko jest z nią w porządku.

-Skoro już wszyscy są, idziemy przed bramę. Za chwile wasi opiekunowie powinni się zjawić. Potem udamy się do wielkiej Sali gdzie odbędzie się oficjalne rozpoczęcie. A teraz za mną – powiedział z lekkim zmęczeniem w głosie i odwrócił się w stronę drzwi wyjściowych.

Dziewczyna szła na samym końcu przyglądając się wszystkim. W końcu jej wzrok padł na Bakugo. Jak zawsze miał neutralny ale lekko naburmuszony wyraz twarzy. W sumie jakby nie patrzeć chłopak był jedyną osobą, która wiedziała, że dziewczyna nie ma żadnej rodziny w przeciwieństwie do Izuku i Shoto, którzy wiedzieli tylko o jej rodzicach. Jak ma się ona zachować kiedy zjawi się Satoshi? Albo jak ma się zachować kiedy Satoshi się jednak nie pojawi i zostanie sama. Na tę myśl dziewczyna zestresowała się. Przy bramie stało już kilka dorosłych osób. Wszyscy zaczęli się witać ze swoimi rodzinami. Wszyscy oprócz Fumi. Dziewczyna stała w miejscu szukając wzrokiem swojego dzisiejszego towarzysza. Kiedy już za 5 razem rozglądania się mężczyzny nie było cała pobladła. Nagle podszedł do niej Aizawa. Zaczął ją zapewniać, że nawet nie tak dawno gadał z Satoshim i po prostu musi się spóźniać. Miał on rację, ponieważ po chwili w bramie pojawił się niski staruszek w białej koszuli i eleganckich spodniach. Dziewczyna od razu do niego pobiegła zostawiając Aizawe z tyłu. Wtuliła się w niego, nie widziała go odkąd rozstawali się przed sierocińcem. Czasem rozmawiali przez telefon ale było to zaledwie kilka minut. Po chwili, kiedy wszyscy już przywitali się ze swoimi rodzicami, skierowali się do głównej Sali. Dziewczyna widziała w tłumie rodzin znajomą twarz i włosy jednak trzymała się blisko Satoshiego w obawie przed konfrontacją z tą osobą. Kiedy dotarli do wielkiego pomieszczenia, wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać, uczniowie przedstawiali swoim rodzinom, kolegów oraz ich opiekunów. Do oficjalnego rozpoczęcia zostało im jeszcze dobre pół godziny. Do Fumi podszedł Midoriya wraz ze swoją mamą.

-Cześć Fumi, chciałem ci przedstawić moją mamę – powiedział ze szczerym uśmiechem.

-Dzień dobry, jestem Inko Midoriya, mama Izuku miło mi poznać!- powiedziała z leką tremą.

-Dzień dobry, jestem Fumi a to mój...- przez chwile nie miała pojęcia co odpowiedzieć i jak przedstawić mężczyznę. Ma skłamać czy powiedzieć prawdę? -...mój dziadek Satoshi. – uśmiechnęła się sztucznie jednak miała nadzieje, że nikt tego nie zauważy. Zaczęli rozmawiać, Satoshi starał się odpowiadać jak najwięcej tak aby Fumi nie musiała nic mówić. Doceniała to, że mężczyzna tak bardzo ją rozumie i nie ma nic przeciwko temu jak go przedstawiła. Nagle dziewczyna poczuła, że ktoś ją złapał za ramię. Odwróciła się gwałtownie. Była to kobieta o białych włosach opadających na czoło oraz szarych oczach.

-Yukiko, to jesteś ty? – zapytała kobieta z lekkim smutkiem ale nadzieją w oczach.

Dziewczyna zamarła z wrażenia. Czuła, że nie mogła nic powiedzieć ani się ruszyć. Czuła się jakby stanęła z prawdą prosto w twarz, ze smutną i przerażającą prawdą, która była starą ale nadal nie zagojoną raną w sercu. Nagle poczuła pustkę, jakby wyszła z ciała i nie mogła kontrolować tego co robi i mówi.

-Musiała mnie pani z kimś pomylić, nazywam się Fumi Hayakawa. – odpowiedziała z grobową miną i totalną pustką w oczach. Nagle podszedł Todoroki.

-Mamo co robisz? – zapytał się z lekkim niepokojem.

-Ah, przepraszam. Faktycznie musiałam się pomylić – jej twarz przybrała zawiedziony obraz – wyglądasz bardzo podobnie do osoby, którą kiedyś znałam.

-Nic się nie stało, nie musi się pani przejmować. – kiedy to mówiła, dziewczyna czuła jakby nagle zabijała w sobie jedyną nadzieję jaką miała w sercu. Shoto wziął swoją mamę pod rękę i odeszli.

-Czasem mama Todorokiego może się dziwnie zachowywać, mieszka od kilku lat w szpitalu psychiatrycznym – powiedział Izuku z lekkim przejęciem.

No tak. Ani ona ani cała rodzina Todorokich nie miała lekko w życiu. Przez co dziewczyna czuła się jeszcze gorzej. Wszyscy oprócz Fumi wrócili do swojej rozmowy. Po chwili dziewczyna przeprosiła wszystkich i skierowała się w stronę łazienki. Czuła, że za chwile udusi się od wstrzymywania płaczu. W drodze usłyszała kroki za sobą, więc gwałtownie się odwróciła aby sprawdzić do kogo te kroki należą. Był to bardzo dobrze znany jej blondyn.

-Śledzisz mnie? – zapytała z lekkim grymasem na twarzy.

-Sprawdzam tylko czy nie rozniesiesz za chwile tej budy. To jest teren zamknięty, możesz zrobić komuś krzywdę a widać po tobie, że nie jesteś w dobrym stanie. – rzucił z uczuciem wyższości. Chłopak widział jak dziewczyna opuszcza aule i wiedział też, że może nie skończyć się dobrze jeśli zostawi to jej samej.

-Idę tylko do łazienki, nie musisz za mną chodzić – rzuciła od niechcenia. Chciała jak najszybciej się pozbyć towarzystwa chłopaka i uspokoić się w zacisznej łazience.

-Ta jasne, twoja twarz i roztrzęsiony chód są normalnym obojętnym zachowaniem dziewczyny, która idzie do łazienki. Od razu widać, że coś jest na rzeczy. – odparł robiąc krok w przód, patrząc prosto w granatowe tęczówki dziewczyny.

-Słuchaj, nie wiem czemu w ogóle się interesujesz moim chodem ale wszystko w porządku, a teraz daj mi normalnie skorzystać z łazienki- dziewczyna odwróciła się i poszła dalej, nie oglądając się za siebie. Wiedziała jednak, że chłopak za nią nie idzie. Kiedy doszła do łazienki, obmyła twarz wodą. Teraz nie była smutna. Ona aż kipiała ze złości. Przez Bakugo, który uważa się za nie wiadomo kogo, na złoczyńców, którzy zabili jej rodziców oraz bohatera numer 1, który dla Fumi w cale nie powinien nim być. Kiedy już się uspokoiła wróciła do wielkiej Sali, uśmiechnięta. Mogło to wyglądać sztucznie ale nie chciała psuć sobie dnia z Satoshim rozmyślając o przeszłości dlatego przyjęła postawę, że w dniu dzisiejszym jest tylko zwykłą uczennicą U.A. Choć w głębi duszy czuła, że okłamuje samą siebie. 

Zagubiony płatek śnieguWo Geschichten leben. Entdecke jetzt