Rozdział 50

87 6 1
                                    


Hania wcześnie rano, kiedy Basia już była w pracy, wyszła z mieszkania po solidnym przygotowaniu się. Przez ostatnią akcję jej włosy nie wyglądały już tak ładnie i lśniąco, więc musiała nałożyć gustowny kapelusz, który na szczęście pasował do jej zwiewnej sukienki. W łazience spędziła mnóstwo czasu – starannie zrobiła makijaż i popryskała się paroma kroplami perfum, których używała tylko w wyjątkowych momentach. Zadowolona z osiągniętego efektu, chwyciła torebkę, włożyła pantofle i ruszyła w dobrze znanym jej kierunku.

Dla większość ludzi budynek więzienia Gestapo był najgorszym miejscem w całym mieście. Hania nie czuła żadnego lęku, kiedy przekraczała próg. Kiwnęła głową na powitanie jednemu z wychodzących mężczyzn, którego wzrok zatrzymał się na specjalnie wyeksponowanym dekolcie kobiety. Zachichotała pod nosem, kierując się do środka. Mężczyźni rzucali na nią ukradkowe spojrzenia, a Hania pławiła się tym zainteresowaniem. Lubiła być w centrum uwagi.

- Mam nadzieję, że coś dla mnie masz – rzucił Olaf chłodnym tonem, kiedy do jego gabinetu weszła rozpromieniona kobieta. Usiadła naprzeciwko mężczyzny w taki sposób, aby mógł spokojnie podziwiać jej piersi. Niemiec jednak nawet na nią nie spojrzał. Zajęty był tylko swoimi dokumentami.

- Tak...to powinno Cię...znaczy Pana ucieszyć – odpowiedziała podekscytowanym głosem, wyjmując z torebki parę zdjęć. Olaf popatrzył na nie, początkowo bez entuzjazmu, ale po chwili, dosłownie chłonął każdy ich skrawek. Hania obserwowała go z niemal boskim uwielbieniem. Miała nadzieję, że swoją pracą zasłuży sobie na wspólne spędzenie nocy.

- Bardzo dobrze...bardzo dobrze...wprost genialnie – mruczał do siebie Olaf, zachwycając się tym, co przyniosła mu Hania. Kobieta szczerze się uśmiechnęła, zsuwając delikatnie ramiączko swojej sukienki. Niemiec spojrzał na nią głodnym wzrokiem, rzucając beznamiętnym tonem:

- Przyjdź wieczorem, mam dużo pracy.

***

- Późno wracasz...lekarz mówił, że powinieneś się oszczędzać – syknęła Irene do męża, kiedy ten zjawił się w domu około dziesiątej wieczorem. Dzieci już dawno spały, a Hans jak co wieczór spędzał całe godziny w wannie, jakby starał się zmyć cały trud, jakim obarczał go Olaf. Bracia nie rozmawiali, wymieniali się jedynie formułkami zawodowymi, łypiąc na siebie wzrokiem, kiedy tylko musieli przebywać w jednym pomieszczeniu. Kobieta odliczała do dnia, kiedy obaj chwycą za broń.

- Czuję się lepiej...idę się wykąpać do drugiej łazienki, przygotuj mi kąpiel – nakazał surowym tonem, chociaż przecież w ich domu roiło się od służących. Irene miała już mu to wytknąć, kiedy dotknęła swojej szyi, na której jeszcze widać było czerwone ślady. Przełknęła gorzkie słowa i skierowała się do łazienki, lejąc wodę do okazałej wanny. Pod drzwiami zjawiła się zaalarmowana szumem Debora, która natychmiast rzuciła się do pomocy. Jednak Olaf wcisnął jej w ręce swoją marynarkę i koszulę i warknął, żeby się nimi zajęła. Żydówka przytaknęła, opuszczając w pośpiechu łazienkę. Irene wyszła chwilę po niej, jakiś kawałek dalej odbierając jej ciuchy męża.

Intuicja jej nie zawiodła. Na marynarce znalazła włos, lekko skręcony i o innej barwie niż jej własne włosy. I nie był zakrwawiony – a to znak, że nie pochodził od osoby przesłuchiwanej. Koszula dostarczyła jej więcej dowodów – oprócz śladu szminki, gdzie nie gdzie, pachniała perfumami, zdecydowanie były damskie i na pewno nie należały do niej. Początkowo Irene wypierała z myśli bolesną prawdę, tworząc w głowie miliony wymówek, ale kiedy dotarło do niej, że jej mąż, dla którego poświęciła wszystko i który zapewniał jej dzieciom życie na poziomie, ją zdradza, zalała się łzami. Przysiadła w sypialni, dusząc się od płaczu i ze złości. Zaczęła się bać o przyszłość swoją i dzieci, a także o dziecko w jej brzuchu. Nie miała swojego majątku, wszystkie pieniądze należały do Olafa, była od niego uzależniona. Kiedy pierwsze emocje opadły, wezwała Deobrę, każąc jej wyprać ubrania. Otarła łzy zdecydowanym ruchem ręki i naciągnęła na ramiona szlafrok, schodząc piętro niżej pod młazienkę, w której kąpał się Hans. Zapukała dwukrotnie, a potem chwyciła za klamkę, ale drzwi były otwarte, a mężczyzny nie było w środku. Skierowała się pod jego pokój. Wahała się czy pukać, zapiekł ją ślad na szyi, głośno nabrała powietrza, ale myśl o koszuli nasączonej perfumami damskimi ostatecznie przekonała ją, by jednak zapukać.

- Proszę – odezwał się niskim tonem mężczyzna. Irene weszła niepewnie, rozglądając się na korytarzu, czy nikogo nie ma w pobliżu. Hans akurat palił papierosa, ganiła go za to zwykle, bo nie chciała wdychać dymu, ale tym razem powstrzymała się od komentarza.

- Tęsknisz za nią? – zapytała niespodziewanie. Mężczyzna spojrzał na nią zdezorientowany, zaciągnął się, zamyślił i odpowiedział:

- Przede wszystkim się martwię. Nie wiem, gdzie jest i czy jeszcze żyje...

- Posłuchaj mnie – mruknęła Irene, podchodząc bliżej do niego – Wasz ojciec zmienił testament, przepisał Ci połowę...Olaf się zdenerwował...to, dlatego to wszystko...nie wiem, gdzie jest Basia, ale postaram się dowiedzieć. Nikomu nie mów o tej rozmowie – szepnęła na koniec, wymykając się z jego pokoju i zostawiając Niemca samego z natłokiem myśli. A to sukinsyn, pomyślał Hans, odpalając kolejnego papierosa. Mógł się spodziewać, że Olaf robił to wszystko w ramach zemsty. Gnoił go, wydawał bezsensowne, poniżające polecenia, wywiózł Basię nie wiadomo, gdzie, i według Irene to wszystko jedynie dla małej kupki pieniędzy. Prychnął pod nosem, jako jego żona musiała wiedzieć, że Olaf był bardzo dobrze usytuowany i nie robiłby awantury o, w jego mniemaniu, nie wartej zachodu sumy. Nie, zdecydowanie nie chodziło o ilość, tylko o sam fakt, że ojciec uwzględnił go w testamencie. Był pewien, że to tak rozwścieczyło Olafa. Jeszcze nigdy własna broń nie korciła go aż tak bardzo jak w tym momencie. Najchętniej by go rozstrzelał, ale wiedział, że Basia przypłaciłaby to życiem, a zdecydowanie nie chciał mieć jej krwi na rękach i jego brat doskonale o tym wiedział.

- Kurwa – mruknął pod nosem, kładąc się do łóżka. 

Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now