Rozdział 28

141 11 2
                                    


Gestapowiec spojrzał z satysfakcją na kobietę, która wystąpiła z szeregu. Chwilowo odsunął pistolet od głowy dziewczynki, która zalewała się łzami, ledwo mogąc oddychać. Jej matka rozglądała się wokół w poszukiwaniu ewentualnej pomocy, ale nie mogąc jej znaleźć odezwała się trzęsącym głosem: 

- To partyzanci! Córka widziała jednego jak się kręcił przy lesie, kiedy była na spacerze. 

Hans odetchnął z ulgą. Był pewien, że kobieta, aby ratować swoje dziecko powie całą prawdę, a on będzie spalony. Zabiliby go tutaj nie zawracając sobie głowy sądem wojskowym. Potem dopadliby Basię. O Kurcie jakoś nie pomyślał. Na jego szczęście kobieta postanowiła zagrać w grę z gestapowcem co było bardzo ryzykowne, ale przy dobrych wiatrach mogło się nawet udać. 

- Partyzanci? Dlaczego partyzanci mieliby polować na jednego żołnierza? Uważasz, że możesz opowiadać jakieś głupoty, a ja od tak daruję życie Twojemu bachorowi? - burknął gestapowiec do kobiety, podchodząc do niej na tyle blisko, że czuła jego oddech na swojej twarzy. Spuściła nieco wzrok, a potem poczuła pieczenie na lewym policzku. Gestapowiec splunął jej pod nogi, celując prosto w jej córkę. Drugą zakryła za sobą, zasłaniając jej oczy. Hans odwrócił się nieznacznie, patrząc raczej w stronę rezydencji niż na egzekucję. W głowie czekał aż padnie strzał, ale zamiast tego usłyszał czyjeś kroki i głos Rudolfa: 

- Ta Polka mówi prawdę. Josef lubił zapuszczać się daleko, pomimo upomnień. Mógł przypadkiem trafić na partyzantów, a że b kąpany, więc zamiast zaalarmować Pana Porucznika, sam pewnie rzucił się na wroga. 

Gestapowiec i Hans jednocześnie spojrzeli na Rudolfa. Jeden z rozdrażnieniem, a drugi ze zdezorientowaniem. On tymczasem stał spokojnie na linii strzału, w ogóle nie wytrącony z równowagi. Hammer nie był w stanie zrozumieć tej całej sytuacji. Przecież w lesie nie było żadnych partyzantów i Rudolf doskonale o tym wiedział. Był jego bezpośrednim zastępcą, wiernym ideologii nazistowskiej oddanym żołnierzem. Dlaczego właśnie kłamał gestapowcowi w żywe oczy? I to z takim spokojem? 

- Potwierdza to Pan, Panie Poruczniku? - Hans nagle się otrząsnął, słysząc pytanie skierowane w jego stronę. Rudolf prawie niewidocznie kiwnął głową. 

-Tak. Josef często buntował się przeciwko rozkazom. 

- Otto chyba nie mamy tu nic do roboty - zwrócił uwagę swojemu przełożonemu jeden z gestapowców. Otto z wyraźną niechęcią schował broń do kabury. Zapalił papierosa i spacerował wokół mieszkańców wioski. Widać było, że nie miał zamiaru się stamtąd ruszać bez sukcesu. Rudolf przesunął się o krok w prawo, zakrywając całkiem dziewczynkę za sobą. Hans nadal stał jak wryty, próbując cokolwiek zrozumieć. Otto wyszarpnął z tłumu jakiegoś starszego mężczyznę, brutalnie pytając go o partyzantów. Kiedy staruszek nic nie odpowiedział, gestapowiec wyjął ponownie pistolet i strzelił mu prosto w środek głowy. Krew trysnęła gestapowcowi na ramię, ale się tym nie przejął. Kopnął zwłoki leżącego, rzucając w nie papierosem. 

- Jeśli Wasi partyzanci nie zjawią się w ciągu 20 sekund, cała Wasza wioska skończy tak jak on - burknął, czyszcząc sobie mundur. Jego podwładni wyciągnęli już broń, ale wtedy głos zabrał Hans: 

- Wolałbym, żebyś nie zabijał na moim terenie - Hammer mocno zaakcentował swoje terytorium - Ci ludzie są potrzebni do dostarczania żywności dla naszych żołnierzy walczących na Wschodzie! 

-Radzę Ci nie być takim dobrodusznym, bo sam możesz skończyć na tym froncie - syknął w jego stronę Otto, na tyle głośno, żeby usłyszał to cały oddział Hansa. Przez chwilę toczyli bitwę na spojrzenia i Rudolf obawiał się, żeby nie zakończyła się ona walką na śmierć i życie. Całą sytuację przerwał hałas dobiegający z lasu. Były to trzy strzały. Wszyscy odwrócili się w jego stronę, a Otto przeklął pod nosem siarczyście. Machnął głową na towarzyszy. 

- Idźcie, sprawdźcie co tam się dzieje.

Hans wydał taki sam rozkaz swoim żołnierzom. Ci byli mniej chętni, ale widząc surową twarz porucznika, jeden za drugim ruszyli do lasu. 

                                                                           *** 

Szybciej, szybciej, szybciej - taka myśl krążyła w głowie Basi, kiedy biegła przez leśne zakamarki, chcąc jak najprędzej oddalić się od miejsca w którym oddała strzały. Była wdzięczna wujkowi, że tak często zabierał ją na wycieczki po lesie. Dzięki temu była parę kroków przed niemieckimi żołnierzami. Słyszała ich ciężkie kroki. Przyśpieszyła tempo, wiedząc, że jeśli któryś by ją zauważył, zginęłaby na miejscu. Musiała przyznać Rudolfowi, że był udanym strategiem. Z drugiej strony, przerażała ją myśl, że wykorzystywał swoje zdolności do złych celów. Przystanęła pod drzewem, brakowało jej oddechu. Co prawda Rudolf przekonywał ją, że żołnierze nie będą zapuszczać się daleko z obawy przez nieznanym terenem, ale nie była pewna do końca czy mogła mu ufać. W końcu był złym człowiekiem prawda? 

                                                         

Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now