Rozdział 6

207 12 0
                                    


Tej nocy Hans nie mógł zasnąć. Nowa sytuacja w jakiej się znalazł, a przede wszystkim wybitnie niewygodne, skrzypiące łóżko, nie pozwalały mu zmrużyć oka. Westchnął, naciągając spodnie i zszedł na dół, mając nadzieję, że kubek zimnej wody pomoże mu w tej męczarni. W dworku było całkiem ciemno, była to już późna, nocna godzina. Zdziwił się więc, dostrzegając przez okno, coś na kształt blasku z ogniska. Pokręcił głową z niesmakiem, nałożył swoje, idealnie czarne oficerki i wyszedł na dwór, w poszukiwaniu nocnych marków. Ku jego niezadowoleniu, przed dworkiem żołnierze z jego nowej jednostki, rozpalili ogień i siedzieli wokół niego, wesoło  przyśpiewując. Na kilometr dało się wyczuć mocny bimber. Stanął w drzwiach patrząc na to wszystko, miał ochotę odbezpieczyć pistolet i strzelić parę razy w powietrze, ale postawiłby całą wieś na nogi, a jego patrol raczej nie był w stanie tej nocy wyjść na wiejskie ścieżki bez zrobienia sobie krzywdy. Pozostało mu tylko przyglądanie się temu. Przypomniał mu się ojciec, który surowo zabraniał mu picia alkoholu, ale ten nigdy go nie słuchał. Za młodu wykradał ojcu nalewki i pił, dopóki pewnego dnia matka nie poczuła od niego woni alkoholu. Nigdy nie dostał tak mocno od ojca. Uśmiechnął się pod nosem, blizna na lewym pośladku nauczyła go unikania pijaństwa. Palenie rodzice jakoś zaakceptowali. Nie, żeby we wszystkim się ich słuchał. 

Z zamyślenia wyrwały go okrzyki żołnierzy, zachęcające do dołączenia. Stwierdził, że i tak nie zaśnie, więc przysiadł się do nich, marszcząc nos. Jeden z uczestników wsadził mu w rękę butelkę, ale Hammer szybko podał ją dalej. Nie potrzebował bimbru, tylko dobrych, niemieckich papierosów. Popatrzył na swoich towarzyszy, nie wyglądali jak porządni żołnierze Trzeciej Rzeszy. Mundury, w których siedzieli były pogniecione, w wielu miejscach poplamione. Twarze mieli zarośnięte, choć w słabym świetle nie mógł dostrzec ich wszystkich. Paru z nich niemal leżało już na ziemi, nieliczni byli wciąż w stanie utrzymać się w pozycji siedzącej. 

- Panie Podporuczniku, a Pan się z nami nie napije ? - wybełkotał, kiwający się przed nim ciemny blondyn. 

- Nie,  a Ciebie żołnierzu czeka jutro nocny patrol. Na Twoim miejscu bym już odmaszerował do swojego pokoju - odpowiedział twardo Hans, obserwując jak żołnierz krzywo próbuje mu zasalutować i chwiejąc się, kieruje się do dworku. 

- Musi ich Pan trzymać krótko. To trudni ludzie - stwierdził Gustaw, siadając obok Hammera. Jako jedyny z żołnierzy nie śmierdział wódką. Hans kiwnął mu głową na powitanie, robiąc mu miejsce obok siebie. 

- Kazali mi tu zrobić coś wielkiego, ale widzę, że zrobili to specjalnie. Moim głównym zadaniem, będzie niańczenie tych pijaków. 

- Coś wielkiego... - zamyślił się Gustaw, drapiąc się po siwej brodzie - Może mógłbym Ci pomóc.

Hans odwrócił się w jego stronę z zainteresowaniem, czekając na ciąg dalszy. Gustaw nachylił się ku niemu i ściszonym głosem, zaczął mówić : 

- Gestapo zgarnie sołtysa dokładnie jutro, mają na niego jakieś haki. Wpadną, wezmą jego, żonę i Baśkę. I wiesz, co z nimi będzie. W każdym razie sprawa jest taka - Baśka jest córką pewnego generała podziemia, ukrywali ją tu, żeby nikt jej nie zgarnął. Ten, kto by ją trzymał u siebie, mógłby dokonywać wymian z podziemiem. Córka za ojca. Rozumiesz o czym mówię ? 

- Twierdzi Pan, że ta dziewczyna z bosymi stopami to córka jakiegoś generała ? I, że jak Gestapo ją zgarnie to koniec balu ? Zakatują i całą sławę zgarną dla siebie - głośno myślał Hans, czując w żyłach rosnącą adrenalinę. 

- Chyba, że ktoś ją wcześniej zabierze z chaty. Ktoś, kto ma wystarczający charakter, by sprostać temu zadaniu. Wiadomo, że za zbitą dziewczynę, nikt się wymieniać nie będzie. Ma Pan czas do jutra rana. Proszę to przemyśleć. 

Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now