Rozdział 5

207 13 0
                                    


Po wizycie u sołtysa, Hans pokonał resztę drogi bez zbędnych problemów. Jak się okazało, miejscem jego skazania była sporej wielkości rezydencja, otoczona wysokim murem. Podobno należała przed wojną do jakiejś zamożnej rodziny, która osiedliła się na wsi, by odpocząć od miasta. Hans zmrużył oczy, domyślał się, co stało się z właścicielami. Możliwe, że nawet sam podpisywał ich wydalenie z domu. Westchnął, wspominając dawne czasy – bogato zdobiony gabinet, a w nim dębowe biurko i fotel pokryty miękką skórą. Patrząc na budynek, nie wierzył, że czekają go tu luksusy. Przy głównej bramie stał jeden żołnierz, w dziwnej pozie opierający się o ścianę muru. Widząc podporucznika wykonał gest ręką, który najwyraźniej miał być salutowaniem. Hammer pokręcił głową z niesmakiem. W drzwiach rezydencji stała kobieta, która cichym głosem zapowiedziała, że zaprowadzi go do pokoju. Na ułamek sekundy przed oczami Hansa w miejscu służącej pojawiła się Basia. Szybko jednak wyparł obrazek z głowy i dał się skierować do jednego z pokoi rezydencji. Odprawił kobietę ręką, a sam przysiadł zrezygnowany na łóżku. Schował twarz w dłoniach i stwierdził, że musi zapalić. Poszperał w kieszeniach w poszukiwaniu papierosów, ale znalazł tylko puste opakowanie. Przykucnął więc przy walizce, ale tam też nie miał nawet paczki. Wykręcił oczami, pewnie matka maczała w tym palce. By zająć czymś myśli, zaczął się rozpakowywać. Co prawda, pokój nie był szczytem wygód, ale od biedy mógł być. Drewniana, pozłacana szafa wyglądała na porządną i była dość pojemna. Spokojnie zmieścił w niej swój dobytek. Biurko i krzesło nie przypominało ani trochę jego mebli z przeszłej pracy, ale zapewniono go, że nowa służba będzie bardziej aktywna, dlatego nie musi mieć wygód. Prychnął, była to część jego kary.

- Jak się Panu podoba na tej wsi ? – Hans się odwrócił i machinalnie zasalutował. Gustaw kiwnął głową w ramach podziękowania i przysiadł na krześle. Wyciągnął w jego stronę paczkę z papierosami, a gdy ten się zaciągnął, odpowiedział :

- Wieś, jak wieś. Cudów się nie spodziewam.

- Dostał Pan wytyczne co do zakresu Pana obowiązków ?

- Pilnować porządku. Nie wiem, czy będę w stanie robić nawet tyle. To tylko wieś, tu się nic nie dzieje.

- Rozmawiał Pan z sołtysem ? – pytał Gustaw, jakby nie zwracając uwagi na odpowiedzi Hansa.

- Tak. Da Pan wiarę, że próbował iść ze mną na układ ? Myślałem, że kto jak kto, ale Polacy nie robią takich rzeczy, że mają zasady.

- Doszły mnie słuchy, że Pan jest dość zasadniczym człowiekiem. Czy to nie dlatego znalazł się Pan akurat tutaj ?

Hans zmarszczył czoło. Zastanawiał się ile jeszcze osób w niemieckiej armii, słyszało o jego zdegradowaniu. Wypalił papierosa i wyrzucił za okno. Przysiadł na łóżku, naprzeciwko Gustawa i niby od niechcenia zapytał :

- A ta służąca sołtysa ? Czemu chodzi na boso ? Kobieta tutaj ma własny pokoik, a sołtys nie da swoim nawet butów ?

- Nie przypominam sobie, żeby sołtys miał służącą. Jak wyglądała ?

- Rudowłosa w białej sukience, zielone oczy.

- To nie jest służąca. To jego bratanica. I chodzi na boso, odkąd pamiętam.

- Daję słowo, ten kraj jest dziwny – stwierdził Hans, wycierając plamkę na swoich, nieskazitelnie czystych butach.

- Pozwoli Pan, że się oddalę. Muszę jeszcze pozałatwiać formalności przed wyjazdem – Gustaw zasalutował na wyjściu, a Hammer wiedział już, że ma dość tej wsi.

- Posłuchaj Wiesławie... chroniłem Cię ile mogłem, ale kiedy wyjadę, oni po Ciebie przyjdą.

- Ile mam czasu ?

- Dzień, może dwa. Zależy, kiedy dostaną zawiadomienie o moim wyjeździe.

- A co z Jadwigą i Basią ?

- Pewnie zabiorą obie.

- A gdybym uciekł ?

- Zabiją na miejscu.

- Mogę coś zrobić, żeby je ochronić ?

- Tylko ktoś z patrolu, może je chronić. Tak jak ja, chroniłem Ciebie.

- Tylko Tobie mogłem ufać Gustawie.

- Ten nowy...pytał o Basię.

- Czego chciał od Basi ?

- Dziwił się, że chodzi boso.

Sołtys podrapał się po brodzie i chodził w kółko, głęboko nad czymś myśląc. Gustaw wpatrywał się tępo w ziemię, od czasu do czasu rozglądając się wokół.

- Gustawie...czy on może uratować Basię ?

- Wiesławie...wiem, co Ci chodzi po głowie, ale nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.

- Musimy chociaż spróbować. 

Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now