Rodział 18

135 12 0
                                    

Bimber nie czuł strachu siedząc na przesłuchaniu w tutejszym Gestapo. Nie pierwszy raz był w takich opałach, więc umiał się zachować. Dokumenty miał w porządku, idealne fałszywki, broni nie miał. Jednym słowem był czysty. On to wiedział i Niemiec, który siedział naprzeciwko niego, pijący drugą kawę, też zdawał sobie z tego sprawę.
Państwo Siennicy byli w gorszej sytuacji. Jeden z sąsiadów doniósł na nich, że biorą udział w nielegalnych akcjach. Oczywiście próbowali się tłumaczyć, ale Niemiec jakoś im nie wierzył. Przewieziono ich do aresztu, a tam mieli czekać na niewiadome. Minęli się z Bimbrem na korytarzu, kiedy opuszczał Gestapo. Posłali sobie znaczące spojrzenia i mężczyzna jak najszybciej skierował się w stronę ich mieszkania.
Basia już tam czekała. Bimber nie miał czasu, żeby jej cokolwiek tłumaczyć. Kazał jej się zebrać, sam zabrał niemiecki pistolet, rozejrzał się trochę po mieszkaniu, przypominając sobie, gdzie Siennicy mogli coś ukryć. Sprawdził skrytkę pod podłogą, ale pozbyli się wszystkiego. Odetchnął, przynajmniej tyle. Wyciągnął Basię z kamienicy, nadal nie odzywając się słowem wyjaśnienia. Szła za nim, ledwo nadążając. Plecak powieszony na ramieniu ledwo się trzymał. Bimber w końcu wszedł w jakąś ślepą uliczkę, z dala od ludzi, po czym bezceremonialnie wycelował pistoletem w Basię.

- Co się dzieje? Co Ty robisz? – pytała dziewczyna, wpatrując się z paniką w lufę broni. Bimber uśmiechał się z politowaniem.

- Nie widać? Zabijam konfidenta. Stój prosto, bo nie trafię i będzie bolało – syknął, odbezpieczając pistolet.

Basia nie mogła wydobyć z siebie słowa, trzęsły jej się nogi, patrzyła gdzieś w dal, szukając jakiekolwiek pomocy. Miała wrażenie, że zabrakło jej powietrza, minuty ciągnęły się w sekundy. Bimber nietypowo dla siebie, przeciągał egzekucję. Basia była w końcu kuzynką jego przyjaciela, nie było to takie łatwe, jak zabicie Niemca.
Basia czekała i czekała. Szeptem, odmawiała modlitwę. Bimber co jakiś czas opuszczał broń, jakby się rozmyślając, ale po chwili, znowu celował w dziewczynę. Było to na tyle stresujące, że Basia całkiem zbladła. Czując , że już za długo zwleka, Bimber położył palec na spuście i wtedy dziewczyna struchlała. Wpatrywała się w coś za plecami mężczyzny, a raczej w kogoś. Przed wejściem do uliczki w której byli , stał Rudolf. Nie mógł ich zauważyć, bo aktualnie zajmował się sprawdzaniem czyichś dokumentów. Pierś Basi zaczęła niebezpiecznie falować.

- On tu jest...znalazł mnie!

- Kto? – Bimber jakby zapomniał, że przed chwilą chciał strzelić do Basi.

- Hans...wysłał jednego...szuka mnie...pewnie odkryli ciało Martina... – dziewczyna wyrzucała z siebie pojedyncze słowa, których Staszek w ogóle nie rozumiał. Przez chwilę miał wrażenie, że to z powodu ataku paniki, ale obejrzał się przez ramię i dostrzegł Niemca, w mundurze SS. Z pewnością nie należał do ekipy z miasta.

- Co to znaczy, że Cię szukają? – dopytywał Bimber.

- Uciekłam od nich...

- Uciekłaś od Niemców? I oni niby Cię teraz szukają? Po co?

- Muszę się zobaczyć z Romkiem – powiedziała Basia, kiedy Rudolf zniknął z jej pola widzenia. Starała się opanować nerwy, ale Bimber stojący nad nią z bronią jej tego nie ułatwiał. Miała jedynie nadzieję, że zainteresował się jej historią na tyle, by ją oszczędzić.

- Musisz to się wytłumaczyć...to pistolet jednego z nich tak? – zapytał, ukazując schowaną pod płaszczem niemiecką broń.

- Tak...zabrałam go, kiedy Martin zginął.

- Znasz ich imiona...chyba byliście sobie bliscy co? – zadrwił Bimber. Nie podobało mu się to wszystko. Wyglądało na podejrzane i przez ułamek sekundy rozważał czy jednak jej nie zastrzelić tu i teraz. Z drugiej strony, mogła być kopalnią wiedzy o Niemcach. Walcząc ze sobą, wyprowadził Basię z uliczki, prowadząc do Romka.

- Dlaczego to ukrywałaś? – pytał z wyrzutem Bocian, kiedy Bimber mu wszystko wytłumaczył. Oczywiście pominął fragment o nieodbytej egzekucji. Romek cieszył się przynajmniej, że nie było Łucji. Była na akcji, a zanim wróci, może uda mu się, wszystko rozwiązać.

- Bałam się...to raczej nie jest rzecz, którą należy się chwalić.

- Dobra, sprawy rodzinne na bok. Masz o nich jakieś przydatne informacje? Jakieś plany, dokumenty? – dopytywał Bimber nachalnym tonem.

- Nie, nic nie mam.

- No to świetnie...w takim razie na nic się nam nie przydasz.

- Basiu...dlaczego oni Cię... – zaczął Bocian, ale przerwało mu pukanie do drzwi. Obaj mężczyźni spojrzeli po sobie. Romek podszedł do drzwi, a Bimber wyjął broń. Bocian wyjrzał przez judasza, a widząc znajomą łączniczkę, dał przyjacielowi by opuścił pistolet. Hania miała jakieś 15 lat i była w oddziale Łucji. Weszła do mieszkania, po czym grobowym tonem oznajmiła:

- Łucja wpadła.


Zdrada ma na imię BaśkaWhere stories live. Discover now